*Pryncypium niekończących się powtórzeń*
Monograficzna wystawa Petera Koglera - jednego z najbardziej liczących się na światowym rynku sztuki austriackich artystów - dokumentująca całokształt jego artystycznego _oeuvre_, to pierwsza tego typu ekspozycja w Austrii. Na podstawie zaprezentowanych na niej dzieł, można wysnuć wniosek o dwóch, stale powracających się w twórczości Koglera wątkach. Pierwszym z nich jest mariaż perfekcjonizmu nowych technologii wizualizacyjnych z organicznością przedstawianych motywów; drugim są eksperymenty z komputerowym modyfikowaniem przestrzeni.
Ekspozycja zebrała pochlebne opinie wśród austriackich krytyków, jednak ja pozostaję daleka od tego optymizmu. Z jednej strony uważam wystawę, za do pewnego stopnia niespójną (nie zawsze mogłam odnaleźć logiczne powiązania pomiędzy poszczególnymi jej częściami), z drugiej strony uważam, że sam Kogler nie jest tak ambitnym artystą, za jakiego zwykło się go uznawać. Peter Kogler jest dla mnie twórcą, który cały czas podąża, przetartymi już w czasach swojej młodości szlakami, który kurczowo trzyma się jednego medium (doskonalonego jedynie przez postęp technologiczny), który porusza się w obrębie tych samych motywów, jak multiplikowane mrówki (które wyglądają i poruszają się dokładnie tak samo, jak ich poprzedniczki z 2002 lub 1993 roku), albinoskie myszy, ciągnące się w nieskończoność rury, labirynty itp.
Pryncypium niekończących się powtórzeń, obecne w każdym dziele Koglera, staje się jednocześnie determinantą całej jego twórczości. Warto zadać sobie pytanie czy w przypadku austriackiego twórcy możemy mówić o rozwoju artystycznym, czy raczej o rozwoju jego wiedzy, na temat coraz to doskonalszych technik komputerowych?

*Artist (mono)Talks?*
Niecałe trzy tygodnie dzieliły otwarcie wiedeńskiej wystawy Petera Koglera od innego - również organizowanego przez MUMOK - wydarzenia artystycznego, plasującego się w orbicie problemu relacji sztuki i przestrzeni. Mam na myśli cykl spotkań z artystami, _Artist Talks_, którego poprzednia edycja miała miejsce jesienią 2007 roku i poświęcona była zagadnieniu afektu w malarstwie (warto wspomnieć, że w ramach owego cyklu do Wiednia przyjechał również Rafał Bujnowski).
Tym razem cykl nosił podtytuł _Doing Things with Sculpture_ (18.11.08 - 23.11. 08.), a uwaga organizatorów skupiła się na twórczości rzeźbiarskiej. Wśród zaproszonych artystów znaleźli się Robert Morris, Franz West, John Miller, Christian Philipp Müller, Rachel Harrisom oraz Paulina Ołowska.
Jak sugerowała koncepcja całego cyklu Artists Talks, spotkania miały być refleksją nad tworzeniem sztuki, nad tak istotnymi dla artefaktu problemami, jak chociażby jego status, instytucjonalizacja, jego funkcjonowanie w przestrzeni pozamuzealnej, czy uskutecznione przez postmodernistyczne dyskursywne zwielokrotnienie referencji i odniesień.
W przypadku listopadowej edycji _Doing Things with Sculpture_, już sam program cyklu podsunął prelegentom problem relacji pomiędzy przestrzenią a sztuką. Nie sposób bowiem mówić o rzeźbie, nie uwzględniając nieodłącznie związanych z tą dyscypliną sztuki kontekstów przestrzennych.
Zważywszy na duże możliwości, jakie posiada MUMOK, można by się spodziewać, że wybierając się tam, wyjdzie się, lub, w przypadku, gdy pod wpływem ekstazy kulturalnej ktoś zaniemoże, zostanie się stamtąd wyniesionym, co najmniej oczarowanym. Tego typu sceny zachwytu może nawet mają miejsce w Museum Moderner Kunst Stiftung Ludwig, o czym próbują przekonać plakaty reklamowe MuseumsQuartier, jednak niestety bywa i tak, że zamiast uginających się pod nami z błogiego zachwytu nóg, po prostu ręce opadają, choć przyznaje, że czasem niekoniecznie z winy samej instytucji. Jednym z takich rozczarowujących wydarzeń, było wystąpienie Roberta Morrisa w ramach Artist Talks. Przyjazd tego artysty do Austrii, który bardzo rzadko pojawia się w Europie, a do Wiednia przybył po raz pierwszy, spotkał się z olbrzymim zainteresowaniem publiczności.
Robert Morris uznawany jest za jednego z najważniejszych artystów lat 60, w decydujący sposób przyczynił się do niezwykle istotnego dla sztuki drugiej połowy XX wieku zmodyfikowania koncepcji przestrzeni, rozumianej zarówno jako element dzieła sztuki, jak i przestrzeni jako środowiska, w którym sztuka funkcjonuje.
Nie mniej istotny był wkład artystów z kręgu szeroko pojętej Minimal Art (który Robert Morris współtworzył) w rozwój estetyki percepcji.
Idąc na spotkanie z Morrisem liczyłam więc, że tak wpływowy twórca i teoretyk sztuki ustosunkuje się krytycznie do swojej działalności z lat sześćdziesiątych (wszak czasu na zyskanie dystansu miał dużo), że może jako jeden z ojców założycieli, przedstawi swoje uwagi na temat sztuki współczesnej… Jednak oczekując tego niestety się przeliczyłam. Wiedeński wykład Morrisa zamiast być żywą refleksją człowieka, który przez całe życie balansował na pograniczu teorii i praktyki - pretendował do roli wydumanego, uczonego wywodu. Morris w doktrynerski, powierzchowny w zbyt dosłowny jak na artystę i równocześnie zbyt dyletancki jak na teoretyka sposób, starał się nakreślić dzieje… kategorii wzniosłości. Oczywiście chronologicznie, zaczynając - jak przystało - od starożytności. Robert Morris rzucał przy tym na prawo i lewo nazwiskami, sloganami i cytatami (których, muszę przyznać, było niestety o wiele więcej niż jego własnych słów), nie mogąc powiązać ich w odnoszącą się do głównego wątku całość.
Od wyjścia w trakcie wystąpienia, powstrzymała mnie tylko nadzieja, na ożywioną dyskusję po wykładzie. Ale tu kolejne rozczarowanie - spragniona pytań publiczność (a dokładniej ta jej część, która podobnie jak ja, wytrwała do końca) musiała opuścić salę z poczuciem wielkiego niedosytu. Mistrz Morris postanowił bowiem rzucać w kierunku publiczności cytatami jak zaklęciami, niczym mag. Do pierwszego zadanego pytania w żaden sposób nie próbował się odnieść, po prostu wygłosił kolejną porcję cytatów, zdaje się przygotowaną ryczałtowo, bez uwzględnienia treści pytania. Dał tym samym wyraźnie do zrozumienia, że wszelkie kolejne próby stawiania pytań, spotkają się z taką samą reakcją. Pogarda? Mocny i wymowny artystyczny gest, ale czy przypadkiem tego już nie było?

*Mind Expanders*
Te ciężkie, spędzone z Morrisem w MUMOKu chwile, puśćmy w zapomnienie i skupmy się na innych, pełnowartościowych produktach oferowanych przez placówkę. Za jeden z takich produktów uważam, trwającą do końca sierpnia 2009, wystawę _Mind Expanders. Performative Körper – Utopische Architekturen um ´68._ Wystawa dokumentuje - wyraźnie zauważalne w koncepcjach architektonicznych i dizajnerskich lat 60-tych i 70-tych - powiązanie problemów społecznych i architektonicznych, a także otwieranie się architektury na inne sfery działalności artystycznej. Kuratorzy w swojej pracy skupili się na również na problematyce ciała, jako istotnego narzędzia i punktu odniesienia, dla architektury i sztuki tamtych czasów.
Ciekawy temat, ciekawe prace (pochodzące zarówno ze zbiorów muzeum, jak i wypożyczone na czas wystawy z innych ośrodków), interesujące i nie tak często prezentowane epizody z historii światowej architektury – słowem: dużo dobrego.
W tym miejscu, przed omówieniem samej wystawy, warto przywołać koncepcje, jakie w swojej sztuce zawarł, a przynajmniej które usiłował zawrzeć Krzysztof Wodiczko. Mogą być one istotnym kontekstem dla zrozumienia tego, co próbowali swoimi dziełami osiągnąć bohaterowie _Mind Expanders_.
Wodiczko negował istnienie przestrzeni publicznej jako takiej. Podkreślał, że taka przestrzeń musi być za każdym razem stwarzana, do czego jego zdaniem, dochodzi w momencie, gdy niedemokratyczny dyskurs publiczny i dominujący konstrukt pamięciowy, zostają zrównoważone przez nowe, lekceważone lub odesłane w zapomnienie, dyskursy. Dla Wodiczko jego własne projekty (mam tu na myśli zarówno przyrządy, pojazdy, jak i realizowane w wielu miastach wideo projekcje), stawały się walką o tego typu liberalizację i demokratyzację otaczającej nas przestrzeni miejskiej. Swoje realizacje rozumiał artysta jako medium, dające możliwość dojścia do głosu tym, którym prawo do mówienia zostało odebrane, jako impuls który będzie w stanie zapoczątkować głębokie przemiany społeczne. Projekty Wodiczki miały zwracać uwagę na problem komunikacji międzyludzkiej, a skonstruowana do tego celu, skomplikowana technicznie aparatura, stająca się według niego przedłużeniem ludzkiego ciała, powinna ułatwiać nawiązywanie kontaktu i porozumiewanie się z drugą osobą.
Wiedeńska wystawa - odwołując się do Wodiczki - jest zatem dokumentacją różnych prób konstruowania nowych, lekceważonych dyskursów, prób nawiązywania kontaktu i dialogu między człowiekiem, ciałem a architekturą i przestrzenią, jakie podejmowali artyści w latach 60 i 70. Dodatkowo w Mind Expanders ciało zastało ujęte jako obszar wzajemnych powiązań człowieka z nowymi technologiami, formującymi na nowo, dotychczasowe rozumienie przestrzeni.
Na zależności jakie mogą zaistnieć między ciałem a technicznym medium, zwraca szczególnie uwagę, zaprezentowany na wystawie, film VALIE EXPORT _Adjungierte Dislokationen_. Pokazany materiał filmowy bazuje na akcji, w której EXPORT, staje się dla, przymocowanej do jej ciała kamery, ruchomym statywem.
Na wystawie _Mind Expanders_ obejrzeć możemy również wideo Gordon Matta–Clark, który „antybuduje” jeden z domów na nowojorskim Bronxie. Znajdziemy na niej także zapis akcji, przeprowadzonej w Wiedniu przez grupę Coop Himmelb(l)au, w której po ulicach toczy się wielka przezroczysta, wypełniona powietrzem kula, wprawiana w ruch przez znajdujące się w jej wnętrzu osoby, czy też film akcjonistów z grupy Zünd-Up, w którym ukazany zostaje proces burzenia wszelkich, konwencjonalnych struktur społecznych i wcielania w życie alternatywnych wizji nowego modelu życia.
Obok performatywnych projektów grupy Zünd-Up (Timo Huber, Bertram J. Mayer, Walter Michael Pühringer, Hermann Simböck) - dla znawców tematu - niepowtarzalna okazja zobaczenia serii, dość kuriozalnych i prowokacyjnych, rysunków oraz montaży autorstwa Zünd-Up. Przedstawiają one każdemu dobrze znane, obecne w życiu codziennym obiekty takie jak: stół, krzesło, łóżko, samochód, którym zostaje przypisany nowy, często polityczny i społeczny, krytyczny potencjał. Jak podkreśla jedna z kuratorek, dotąd prace te jeszcze nigdy nie były prezentowane na żadnej wystawie!
_Mind Expanders_ to także próba zmierzenia się ze stereotypem architektury, jako „zimnego i nieczułego budownictwa” (za to stwierdzenie niektórzy z bohaterów wystawy, np. Friedrich Hundertwasser, pewnie by mnie zlinczowali), i ukazanie tej formy sztuki jako wrażliwej, zaangażowanej, ludzkiej i działającej poza konwencjonalnie przyjmowanymi ramami gatunku.
W pełnych fantazji modelach i rysunkach eksperymentujących architektów, rozwijane były nowe wyobrażenia o wspólnym życiu i o funkcjonowaniu przestrzeni publicznej. Postawione zostały pytania o rolę architektury w otaczającej nas przestrzeni: czy tylko ma być dającym schronienie budownictwem? czy zaś powinna aktywnie uczestniczyć w transformacji codzienności i poprzez swoją formę oraz zawarte w niej treści, stać się narzędziem krytyki, działających w przestrzeni publicznej mechanizmów?
Wiele z zaprezentowanych na wystawie projektów, swoją nieprawdopodobnością i uroczą naiwnością, może wywoływać dziś uśmiech, ale przecież lata sześćdziesiąte, o czym nie można zapominać, to czas podróży w przestrzeń kosmiczną. Podróży tych rzeczywistych (pierwsze lądowanie na Księżycu 1969); i tych wyobrażonych (pierwszy odcinek Star Treka 1966). Czy nie była to doskonała pożywka, dla wyobraźni ówczesnych architektonicznych wizjonerów?
Pamiętać należy również, że istotne problemy, z jakimi mierzyli się autorzy projektów do dziś nie znalazły sensowych rozwiązań. Zdominowana przez kapitalizm rzeczywistość towarów-fetyszy, konflikty zbrojne, szybko postępująca urbanizacja, niszczenie środowiska naturalnego, życie codzienne jako spektakl destruktywnej hiperkonsumpcji, społeczno-polityczny konserwatyzm kształtujący i narzucający stereotypowe podziały klasowe i role społeczne – to tematy bez końca dyskutowane i omawiane.

*New Babylon*
Oprócz projektów czysto architektonicznych, zgromadzone zostały na wystawie również przedmioty pochodzące ze świata dizajnu. Należy do nich chociażby efektowny fotel dla dwojga - _Mind Expander II_ - autorstwa założonej w 1967 roku grupy Haus-Rucker-Co (Günter Zamp Kelp, Klaus Pinter, Laudris Ortner). Pod obszernym hełmem znajdują się dwa, wyprofilowane - dla niej i dla niego - siedziska, które są na tyle małe, że ona musi częściowo siedzieć na jego nogach... Warto w tym miejscu dodać, że jeden z członków grupy, Laudris Ortner był współzałożycielem biura architektonicznego Ortner & Ortner, które zaprojektowało nową siedzibę Museum des 20. Jahrhunderts czyli obecny MUMOK.
Innym projektem Haus-Rucker-Co jest łóżko wodne, napełnione zanieczyszczoną wodą z Renu, które zostało podłączone do kroplówki z wodą czystą (Infusion des Rheins, 1970). W orbicie eko-dizajnu sytuują się również, służące do poruszania się w skażonej - zarówno dosłownie jak i w przenośni - przestrzeni miejskiej, powietrzne kule projektu Coop Himmelb(l)au.
Jedyne czego zabrakło mi podczas oglądania _Mind Expanders. Performative Körper – utopische Architekturen um ´68_ to projekty New Babylon - utopijnej konstrukcji, organizmu urbanistycznego (bo miastem nazwać go raczej nie można), stworzone na przełomie lat 50 i 60 przez Constanta Nieuwenhuysa, członka Situationist International.
Dlaczego akurat _New Babylon?_ Ponieważ projekt ten antycypował wiele idei, z których wywodzi się problematyka poruszana przez bohaterów _Mind Expanders_. Chodzi tu przede wszystkim o walkę z nieprzyjazną człowiekowi urbanistyką, próby stworzenia przestrzeni miejskiej, dającej możliwość rozwijania ludzkiej kreatywności i przeprowadzenia głębokich zmian społecznych oraz możliwość swobodnego przemieszczanie się. Nie chcę jednak powiedzieć, że _New Babylon_ stał się dla nich bezpośrednią inspiracją - tak mogło, choć nie musiało być. Chcę jedynie podkreślić jak ważna w kontekście _Mind Expanders_ jest utopijna wizja Constanta.
Jednak i bez _New Babylon, Mind Expanders_ to interesująca opowieść nie tylko o losach architektury i architektów, ale również doskonała prezentacja ścisłej zależności zachodzącej między sztuką a przeobrażeniami dokonującymi się w tkance społecznej. To także wystawa w znaczny sposób wzbogacająca konteksty, w których zwykło się osadzać architekturę oraz oferująca znaczne poszerzenie przestrzeni semantycznej budowanej wokół problemu architektury.
Wszystkie opisane wydarzenia - z tętniącego artystycznym życiem MUMOKu - umieściłam we wspólnej im przestrzeni tematycznej. Tę przestrzeń tematyczną podsunęła sama instytucja. Jednak chciałam wyraźnie zaznaczyć, że tematycznych różnic, między omawianymi spotkaniami i wystawmy, jest wiele. Jest ich na tyle dużo, że w obrębie owej wspólnej przestrzeni, każde z nich może znaleźć inną płaszczyznę interpretacji. Dla jednych możliwa będzie tylko jedna, im SPECYFICZNA płaszczyzna, inne, drogą EKSPANSJI, rozszerzą swój byt i wybiorą wielopłaszczyznowość. Jeszcze inne, zdecydują się na bezkres powtórzeń w świecie WIRTUALNEGO continuum.

--
MUMOK, _Performative Körper – utopische Architekturen um ´68_, 25 lipca 2008 do 30 sierpnia 2009

----
Foto: Haus-Rucker-Co, _Mind Expander II_, 1969 (dzięki uprzejmości MUMOK)