Notka biograficzna Jeana Claira wzbudza zaufanie co do jego kompetencji w kwestii kultury i muzealnictwa. Historyk sztuki, konserwator, eseista, wieloletni dyrektor Muzeum Picassa w Paryżu. W 1995 roku dyrektor Stulecia Biennale w Wenecji, kurator wystaw o międzynarodowym zasięgu. Także sama książka skrzy się cytatami i mottami, nie pozostawiającymi wątpliwości co do erudycji i starannego wykształcenia autora. Co było impulsem, który wytrącił go z równowagi?


Sytuacja, która w polskim kontekście jawi się jako muzeologiczne science-fiction. Dwa lata temu Zjednoczone Emiraty Arabskie wystąpiły do rządu Francji z propozycją utworzenia w Abu Zabi... Luwru. Oferta sporządzona zgodnie z wszelkimi przyjętymi standardami handlowymi, dotyczyła udostępnienia nazwy "Luwr" na trzydzieści lat, wyposażenia w pochodzące z jego kolekcji eksponaty, organizowania określonej ilości wystaw rocznie, zaproponowano w zamian godziwą, acz nie przesadną cenę – 400 mln euro. Sprawa wywołała wiele kontrowersji, a komercjalizacja francuskiego muzealnictwa była żywo dyskutowana. Jean Clair należał do inicjatorów listu protestacyjnego pt. Muzea nie są na sprzedaż. Transakcję jednak sfinalizowano. Gdy w 2012 galeria w Au Zabi zostanie otwarta, można spodziewać się kolejnej odsłony dyskusji.




Problemy skupiają się w Luwrze bis jak w soczewce. Można zastanawiać się nad moralnym prawem rządu Francji do sprzedaży dzieł należących do narodu. Można analizować potraktowanie Luwru jako marki. Można martwić się o jakość wystaw zubożałego prawdziwego Luwru. Można cieszyć się z zastrzyku gotówki. Można rozważać cenę. Można oburzyć się tworzeniem sztucznych rajów, jak kompleks w Abu Zabi, gdzie muzeum zostanie wpisane w pola golfowe, kasyna, restauracje. Można wrócić do dyskusji nad związkami zabytków z miejscem. Można pochwalać lub negować komercję i merkantylizm względem sztuki. Można podważać etyczność całej zaistniałej sytuacji. Można...

Jean Clair przyjmuje inną strategię. Jego reakcja to święty gniew, który przeradza się w lament nie tyle nad sztuką, co nad współczesnym światem w ogóle. Napisana z zaangażowaniem, osobista książka ma w sobie coś niepozwalającego opowiedzieć się po stronie autora. Jest świadectwem gorzkiego rozczarowania współczesnością, wynikającym z tego, że przestaje ona pasować do naszych definicji, rozmija się z ideałami. W geście Jeana Claira widzę tą samą nieugiętość, która cechuje innego zagorzałego obrońcę "prawdziwej" sztuki - Donalda Kuspita. A także ten sam błąd - rygoryzm ocen, fundowanych na własnych przekonaniach.

Ton książki Kryzys muzeów zniechęca do jej analizowania. Radykalizm oraz moc tez, stają się pułapką, uniemożliwiają dyskusję. Sprawiają, że albo jesteś z nami, albo przeciw nam. W druku i z dystansu zarówno geograficznego, jak i czasowego temperatura książki wydaje się przesadzona. Spokojna, merytoryczna argumentacja, gwarantująca wiedzę o funkcjonowaniu muzeum, znalazłaby więcej zwolenników. Tak, to jeszcze jeden z wielu apeli, biadających nad światem, który po przeczytaniu odkładamy na półkę.

Kryzys muzeów zawiera wątki, które nadają się na osobne książki. Jak kwestia, czy muzea (szczególnie sztuki nowoczesnej) jako instytucje rzeczywiście wpływają w jakiś sposób na otaczającą je rzeczywistość, czy też są czarnymi dziurami zasysającymi wszystko i nie oddającymi nic. Z drugiej strony tkwi jednak w oburzeniu i emocjonalnym zaangażowaniu autorytetów, jakaś siła. Gdy okazują bezradność wobec problemu, wszczynają alarm, kłopot rzeczywiście wydaje się poważny.

Wyłania się z tej książki postulat, iż muzea - wspaniałe wynalazki cywilizacyjne, muszą nieustająco zastanawiać się nad swoją tożsamością. Jean Clair dodałby pytanie: czy muszą odtwarzać błędy współczesnego świata? Są to problemy przyszłości. Warto rozważać je jednak już teraz - przygotujmy się teoretycznie na wypadek, gdy nam Zjednoczone Emiraty Arabskie złożą podobną propozycję.




Jean Clair, Kryzys muzeów. Globalizacja kultury,
tłum. J.M. Kłoczowski, słowo/obraz terytoria, 2009, s. 108.