Projekt ten od początku budził zainteresowanie – Narodowy to teatr dramatyczny, choć, odnotujmy, został tu zrealizowany między innymi doskonały „Fortepian pijany” oparty na piosenkach Toma Waitsa. Jednak z operetką Scenę Bogusławskiego kojarzyć co najmniej trudno, tym większa była zatem ciekawość, a oczekiwania wobec inscenizacji – wysokie.

Dostaliśmy spektakl zrobiony poprawnie, w obrębie swojego gatunku nawet bardzo poprawnie. Michał Zadara sprawnie porusza się w teatrze muzycznym, jego fascynacja operą i śpiewem była widoczna już podczas pracy nad „Dziadami”. Aktorzy stanęli na wysokości zadania, choć ich umiejętności wokalne są rzecz jasna na różnym poziomie, co nie jest szczególnym zaskoczeniem – to wszak zespół przede wszystkim dramatyczny. Warto wyróżnić od razu Annę Lobedan, która daje na scenie prawdziwy popis wokalny oraz dorównującą jej Martę Wągrocką.
Jest tu wszystko, co w operetce pojawić się powinno – humor, farsowe scenki, wyraziści bohaterowie. Warstwa wizualna także robi wrażenie, jak w większości spektakli Zadary scenografia Roberta Rumasa jest wielowymiarowa, ruchoma, wykorzystująca wszystkie możliwości sceny. Odnotować należy obecność orkiestry grającej muzykę na żywo, a także fakt, że reżyser wraz z kierowniczką muzyczną spektaklu – Justyną Skoczek – przygotowali własny (bardzo dobry) przekład libretta. Fabuła przeniesiona została we współczesny krajobraz, przy równoczesnym zachowaniu XIX wiecznego języka, sprawdzony zabieg zastosowany już na przykład przy „Zbójcach”. Jest błysk, świetna muzyka, imponująca choreografia i rozmach. Całość jest dopracowana w każdym szczególe, zagrana profesjonalnie oraz przyjemna zarówno dla oka, jak i ucha. Wszystko pozornie wróży ogromny sukces.

I tu pojawia się zgrzyt. Być może wynikający z tego, że wobec Teatru Narodowego mam wysokie wymagania i oczekuję, że dostanę nieco więcej niż samą rozrywkę, pusty śmiech. A „Zemsta nietoperza” działa wyłącznie na poziomie farsowego humoru. Nieoczekiwanie dostajemy teatralną wydmuszkę – pod piękną i dopracowaną skorupką nie ma nic. Podobne odczucia budził we mnie krakowski „Triumf woli” duetu Strzępka i Demirski. Spektakl zagrany świetnie, jednak niewnoszący nowych treści do kultury, nieotwierający pola do dyskusji. W tym miejscu chciałabym zaznaczyć, że nie neguję wartości teatru rozrywkowego – to gatunek potrzebny i na niego też powinno być miejsce w teatralnym dyskursie, jednak są miejsca i twórcy, od których oczekuję, że pod osłoną śmiechu i żartu ukryją drugie dno. A tutaj jest tylko śmiech, który niewiele za sobą niesie.  

Nie jest to spektakl zły. Wieczór w Narodowym może być lekki, zabawny i przyjemny, do pośmiania, wypicia lampki szampana. Być może Michał Zadara ma rację twierdząc, że w polskim teatrze brakuje humoru1, być może znajdą się tacy, którzy uznają, że wreszcie poważna instytucja zwróciła się w do odbiorców w formie dla wszystkich zrozumiałej. Pytanie tylko, czy aby na pewno potrzebujemy rozrywki w sensie aż tak ścisłym i niezobowiązującym. Czy pod humorem nie powinno kryć się coś jeszcze, coś, co będzie uwierać i prowokować.  

Przyspisy:
[1] W. Mrozek, „Michał Zadara: Polski teatr cierpi na niedobór humoru”, Gazeta Wyborcza online – Kultura, artykuł dostępny na platformie e-teatr.pl, http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/269867.html, dostepn online z dnia 26.01.19.

Johann Strauss
„Zemsta nietoperza”
autorzy libretta: Karl Haffner, Richard Genée
autorzy polskiego przekładu libretta: Michał Zadara, Justyna Skoczek
reżyseria: Michał Zadara
kierownictwo muzyczne: Justyna Skoczek
scenografia: Robert Rumas
kostiumy: Julia Kornacka, Arek Ślesiński
choreografia: Ewelina Adamska-Porczyk
reżyseria światła, projekcje wideo: Artur Sienicki
W obsadzie m.in.: Anna Lobedan, Marta Wągrocka, Mateusz Rusin, Paweł Paprocki, Przemysław Stippa, Oskar Hamerski

For. Krzysztof Bieliński