"Król Roger" Szymanowskiego to utwór o prostej, jednowątkowej fabule. Sprawiać może wrażenie opery statycznej, a wręcz hieratycznej, lecz sam język i forma podnoszą jej kunszt. Opowiada ona o rozpadzie świata, który rozpoczyna się wraz z pojawieniem się obcego – niegroźnego z pozoru Pasterza, który najpierw uwodzi tłumy, a następnie żonę Rogera – Roksanę. To także opowieść o próbie sił między tytułowym bohaterem a Pasterzem. W pierwszym akcie to Król ma przewagę, ale już w drugim sytuacja zmienia się diametralnie, kiedy Pasterz ukazuje swoją potęgę, zabierając ze sobą urzeczoną nim Roksanę. W końcu Roger, pozbawiony władzy, także podąża za Pasterzem, jednak nie dołącza do orszaku Pasterza-Dionizosa, przez co skazuje się na samotność. W finale opery Roger doznaje objawienia, ale nie daje to odpowiedzi na żadne pytania, wręcz przeciwne stawia następne: czy jest to oświecenie i wyzwolenie bohatera, a może raczej jego śmierć?

Opera Szymanowskiego to dzieło, które porusza wiele kontekstów filozoficznych, a jednocześnie stanowi bardzo osobistą opowieść. Bo „Król Roger” jest również opowieścią o dylematach miedzy światem dionizyjskim a apollińskim, o swobodzie jednostki, ale i życiu w zgodzie z zasadami chrześcijańskimi. W podtekście można się również dopatrzeć problemów z określeniem własnej tożsamości seksualnej, z jakimi w czasie tworzenia tej opery zmagał się kompozytor.

Dróg do interpretacji tej opery jest wiele, dlatego tytuł ten jest tak atrakcyjny dla wielu inscenizatorów i jednocześnie stanowi im nie lada wyzwanie.
Nie dziwi więc, że Mariusz Treliński trzeci raz powraca do tego utworu. Tym razem na scenie Teatru Wielkiego – Opery Narodowej widzimy dobrze znane rozwiązania. Nowoczesna przestrzeń wykreowana przez Borisa Kudličke to wnętrze bogatego mieszkania – zimne i przytłaczające. Jest to jednocześnie miejsce przystosowane do życia, ale i do pracy, z ogromnym stołem konferencyjnym ustawionym na środku pomieszczenia. Wszystko utrzymane jest w ciemnych barwach i skąpane w mroku.

W przestrzeni tej wije się główny bohater. Kim on jest? Do końca nie wiadomo. Być może zagubionym w przestrzeni hipsterem, o czym świadczy koczek, broda i marynarka o militarnym kroju, nonszalancko ubrana na gołe ciało. Z drugiej strony może być to przywódca, gdyż przy jego wielkim stole zasiadają nie goście, lecz uczestnicy czegoś na wzór konferencji. Bohater od początku sprawia wrażenie osoby nie na miejscu, cokolwiek zagubionej, i to nie tylko w przestrzeni, ale i w relacjach, jakie nawiązuje. Otaczają go postaci, które widz oper Mariusza Trelińskiego zna już doskonale. Roksana to femme fatale w kostiumie z błyszczącego materiału, z cygaretką w ręku. Jej głównym zadaniem jest być wyniosłą i ociekać seksem. Pasterz to postać w jaskrawobiałym stroju, wyraźnie odcinająca się na tle tej ciemniej, niskiej i smutnej przestrzeni. Zaś pozostali bohaterowie wyglądają, jakby byli zapożyczeni z wcześniejszych inscenizacji Mariusza Trelińskiego: „Ognistego anioła”, „Umarłego miasta”, a nawet „Traviaty”.
Natłok pomysłów, wizji i działań podejmowanych przez bohaterów sprawiają, że ta opera zatraca wpisany w partyturę ascetyzm, ale i monumentalizm. Atmosfera wczesnego chrześcijaństwa spleciona w oryginale z tajemniczym i barwnym światem kultury bizantyńsko-arabskiej zostaje zastąpiona szeregiem pokracznych obrazów. A wysublimowany erotyzm i radość życia zamieniono na narkotyczną wizję, do której muzyka Szymanowskiego miała być tylko tłem, lecz nie jej integralną częścią.

Muzycznie spektakl też pozostawia wiele do życzenia. Chóry i niektórzy soliści zostali schowani za kulisami a ich partie rozbrzmiewają z głośników. Zaś orkiestra prowadzona przez dyrygenta Grzegorza Nowaka sprawia wrażenie, jakby nie rozumiała subtelności i tajemnicy, która jest wpisana w tę muzykę. Z całego zespołu realizatorów najlepiej wypadł Łukasz Goliński kreujący partię tytułową. Mimo wielu zadań scenicznych, które nierzadko przeszkadzać mogły w śpiewie, stworzył on postać w którą najłatwiej uwierzyć.
Niemniej jednak świat warszawskiego „Rogera” zawiera jakąś okrutną skazę. Można pogodzić się z tym, że główny bohater nie jest już średniowiecznym królem władającym rajem na południu Europy, jednak uwikłanie go w sceniczne fajerwerki i potraktowanie jego problemów dość pobieżnie to grzech, na który nie powinniśmy przyzwalać. Być może reżyserię tej opery należało powierzyć komuś innemu? Komuś kto ma świeże spojrzenie i coś ciekawego do powiedzenia. A takich przykładów nie brak przecież i na scenie Teatru Wielkiego – Opery Narodowej, i wśród zagranicznych reżyserów, którzy odkrywają „Króla Rogera” dla świata.


Karol Szymanowski „Król Roger”
Teatr Wielki - Opera Narodowa w Warszawie
data spektaklu: 06.12.2018 r.
Reżyseria: Mariusz Treliński
Scenografia: Boris Kudlicka
Choreografia: Tomasz Jan Wygoda
Dyrygent: Grzegorz Nowak
Kostiumy: Konrad Parol
Charakteryzacja: Waldemar Pokromski
Reżyseria światła: Marc Heinz
Dramaturg: Piotr Gruszczyński
Projekcje wideo: Bartek Macias

Obsada:    
Roger - Łukasz Goliński
Roksana - Elin Rombo
Pasterz - Arnold Rutkowski
Edrisi - Tomasz Rak
Archiereios - Wojtek Śmiłek
Diakonissa - Anna Bernacka

fot. Magda Hueckel