Streszczanie fabuły wydaje mi się w tym wypadku zbędne, bo któż o niezwykłych przygodach Adasia Niezgódki nie słyszał? Zarówno książka Brzechwy, jak i film w reżyserii Krzysztofa Gradowskiego stały się dziełami kultowymi przynajmniej dla kilku pokoleń polskich dzieci. Pytanie, które nasuwa się zatem na początku: czy z tak zmitologizowanymi tekstami kultury można w ogóle wchodzić w jakikolwiek (odświeżający, krytyczny) dialog? A no można, co udowodniła chociażby reżyserka Anna Smolar w krakowskim "Kopciuszku". Tyle że reżyser Piotr Sieklucki wraz z dramaturgiem Tomaszem Kireńczukiem w "Akademii Pana Kleksa" wybierają inną drogę – drogę bezrefleksyjnie wierną adaptowanemu tekstowi – i to w tym przypadku prowadzi niestety do ślepego zaułka.

Wszystko zależy jednak od perspektywy, z jakiej zdecydujemy się na ów spektakl patrzeć. Czy pozwolimy się zaczarować wizualnym, kosmicznym efektom wyświetlanym na białych płachtach, okalających scenę i widownię? Czy dzięki iluzjonistycznym sztuczkom i barwnym kostiumom damy się porwać szalonemu Profesorowi i jego wychowankom do ich magicznego świata? Czy raczej zwrócimy uwagę na sposób przedstawiania niektórych kwestii i relacji, który wydał nam się dyskusyjny? Z pozoru, być może, niezauważalne, wychodzące na światło dzienne przy wnikliwszej analizie zagadnienia konstytuujące krzywdzący sposób recepcji świata, w którym nie ma miejsca dla kobiet, inność należy zwalczać, a relacja człowiek-natura naznaczona jest głębokim antropocentryzmem (wróć akapit pierwszy).

This is a man's world, this is a man's world – śpiewał James Brown, ale zaraz później dodawał: But it would be nothing, nothing without a woman or a girl.
Twórcy krakowskiego przedstawienia tej drugiej linijki już sobie nie dośpiewali. W obsadzie nie występuje żadna aktorka, a w tytułowej Akademii jest miejsce tylko dla chłopczyków, w dodatku takich, których imię zaczyna się na literę „A”. Jasne – odpieram atak – pretensje mogę sobie adresować do Brzechwy, a nie do reżysera czy dramaturga, ale czy na pewno? Odpowiedź, że Brzechwa nie rozpisał żadnej kobiecej postaci, jest żadną odpowiedzią, wszak teatr zna przypadki, w których aktorki z powodzeniem odgrywały role przypisane z założenia mężczyznom, kreując tym samym nową siatkę znaczeń. Czy zamiast ustawiania się w niewolniczej pozycji wobec tekstu (jako nadrzędnej wartości) i reprodukowania kolejny raz tych samych schematów w innej oprawie audiowizualnej, ciekawszym zabiegiem nie byłaby problematyzacja niektórych aspektów? Zajęcie wobec nich jakiegoś stanowiska? To z pewnością zadanie bardziej wymagające, ale czy nie warte tego trudu? W ramach ciekawostki dodam jeszcze tylko, że do produkcji spektaklu także nie została zaangażowana żadna kobieta. This is a man’s theater, this is a man’s theater.

Dalej wcale nie jest lepiej. Odbywa się kleksowa lekcja, która polega na rzucaniu neonowozieloną glutowatą substancją na ścianę. W tym czasie wyświetlają się na niej obrazy zwierząt. Do rzutu zaproszone są również wybrane dzieci, a nawet (o zgrozo!) nauczycielka. W atmosferze wrzasku i ogólnego samozadowolenia, pod pozorem zabawy, z nieskrywanym zacięciem obrzuca się „złego niedźwiedzia” czy „dzikiego dzika”. Legitymizowanie przemocy? Skądże, to przecież tylko niewinne wygłupy! Także kolaż scen dotyczących zabicia Króla Wilków czy następującej zaraz po wendety wydaje mi się niewłaściwy. Po pierwsze estetyka projekcji wizualnych przypomina styl agresywnych gier wideo, po drugie ilość bezsensownej represji jest za wysoka. Czy nie lepiej byłoby uwrażliwiać młodych widzów na aspekty związane z ekologią i przyrodą, zamiast torpedować ich podatną na wpływy psychikę taką ilością chuligaństwa?

Przytoczone powyżej przykłady są tylko jednymi z wielu nieścisłości, które wzbudziły moje zastrzeżenia. Nie zakładam, że wybory twórców są celowe i świadome, przeciwnie, twierdzę raczej, że wynikają z ich nieświadomości, przez co stają się podręcznikowym przykładem działania przemocy symbolicznej. Można mieć dobre intencje, ale trzeba pamiętać, że nieświadomie też da się uczynić wiele złego i to wcale nie zwalnia z odpowiedzialności.


Teatr Nowy Proxima w Krakowie
"Akademia Pana Kleksa"
Reżyseria: Piotr Sieklucki
Tekst: Jan Brzechwa.
Adaptacja Tomasz Kireńczuk
Występują: Tomasz Schimscheiner, Jacek Strama, Rafał Gorczyca, Michał Misza Czorny, Piotr Zwolski, Filip Orliński, Jakub Gajewski, Bartosz Jankowski, Paweł Pacyna, Karol Miękina, Artur Świetny.

Projekcje: Paweł Penarski
Muzyka: Andrzej Korzyński, Paweł Harańczyk.
Scenografia: Łukasz Błażejewski
Światło: Wojciech Kiwacz
Dźwięk: Grzegorz Janeczek
Choreografia: Karol Miękinia
Kostiumy: Łukasz Błażejewski