Prawdopodobnie nie zostanę posądzona o hiperbolizacje, jeśli stwierdzę, że przedstawienie Frljicia było najbardziej komentowanym wydarzeniem artystycznym w 2017 roku, a być może i na przestrzeni kilku ostatnich lat. Do tego osiągnięcia niewątpliwie przyczynili się zagorzali adwersarze Klątwy, którzy mniej lub bardziej świadomie, stali się fundamentem najefektowniejszej i najbardziej ekonomicznej formy promocji, czyli marketingu szeptanego. Środki masowego przekazu podają informacje dotyczące sztuki najnowszej jedynie w kontekście domniemanej obrazoburczości, co przyczynia się do umocnienia paradygmatu teatru współczesnego, jako pozbawionego wartości i pełnego kontrowersyjnych form mających na celu ukrycie pustki przekazu. To znowu prowadzi do przekonania, że aby zająć stanowisko wobec dzieła sztuki, wcale nie trzeba podejmować z nim osobistej konfrontacji, bo wszystko zostało już przez kogoś przedstawione. Tego rodzaju sytuacja bynajmniej nie jest precedensowa i regularnie powraca przy różnych okazjach. Wystarczy przypomnieć zajście, które miało miejsce kilka lat temu podczas międzynarodowego festiwalu Malta w Poznaniu. Dyrektor artystyczny Michał Merczyński pod naciskiem skrajnie prawicowych organizacji (w tym m.in. Konfederacji Katolickiej i Krucjaty Różańcowej za Ojczyznę) zdecydował się odwołać planowane pokazy Golgoty Picnic – przewodniego wydarzenia idiomu Ameryka Łacińska: Mieszańcy, którego kuratorem był hiszpańskojęzyczny reżyser Rodrigo Garcia.
Entuzjaści przywołują zwykle artykuł 73 konstytucji: „każdemu zapewnia się wolność twórczości artystycznej, badań naukowych oraz ogłaszania ich wyników, wolność nauczania, a także wolność korzystania z dóbr kultury”, natomiast negujący powołują się na 196 artykuł kodeksu karnego: „kto obraża uczucia religijne innych osób, znieważając publicznie przedmiot czci religijnej lub miejsce przeznaczone do publicznego wykonywania obrzędów religijnych, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2”. Ponadto wśród motywów antagonistycznych powtarza się również figura oburzonego podatnika, który nie życzy sobie, by z jego pieniędzy finansowano artystyczne ekscesy. Analogiczne w obu przypadkach jest również przeniesienie środka ciężkości z intensywnego dialogu na płaszczyznę przemocy fizycznej. Upraszczając: gdy ekstremalnym przeciwnikom zaczyna brakować merytorycznej refleksji bądź dyskusja nie toczy się po ich myśli, niektórzy z nich decydują się sięgnąć po bardziej efekciarskie metody, takie jak odpalanie rac przed budynkiem teatru, czy wrzucanie do niego substancji żrących. Miało to miejsce podczas czytania performatywnego sztuki Golgota Picnic w warszawskim Nowym Teatrze4, a także w trakcie trwania manifestacji przed Teatrem Powszechnym oraz gdy odbywał się tam spektakl Upadanie w reżyserii Arpada Schillinga5. Jeśli przytoczyć w tym miejscu tezę Jakuba Majmurka, według którego „prawo do bluźnierstwa jest koniecznym warunkiem prawdziwej demokracji”6, gdyż „demokratyczna kultura opiera się na debacie. Takiej, w której zakwestionowany, podany w wątpliwość i pod dyskusje może być każdy pogląd, przekonanie i wartość. Przekonania o charakterze religijnym nie powinny być traktowane w żaden inny sposób, niż przekonania niereligijne, np. naukowe, czy filozoficzne”7, to można śmiało przyznać polskiej demokracji ujemne noty.
Frljić trafił ze swoim spektaklem na grunt usystematyzowanych struktur i po kolei, konsekwentnie je rozsadzał, co spotkało się z oporem, na którego kanwie wytworzyła się narracja klasyfikująca Klątwę jako dzieło obsceniczne, obrazoburcze i takie, które należałoby poddać ekskomunice. Twórcy ujawnili konfiguracje, które znacznie łatwiej jest wyprzeć niż się z nimi skonfrontować. Uruchomili szerokie konteksty pełne płynnych przejść dramaturgicznych od rasizmu przez krytykę opresyjności instytucji, aż do skrzętnie ukrywanej przez wiele lat pedofilii w kościele katolickim. Przedstawienie nie sili się na katartyczność wręcz przeciwnie, pozostawia odbiorcę zawieszonego między możliwością redefinicji dotychczasowego światopoglądu, a całkowitą negacją konstelacji dramatycznej. Ów wybór bywa jednak determinowany mechanizmami obronnymi psychiki (wspomniane wcześniej wyparcie), o których w kontekście sztuki współczesnej pisał również Piotrowski, przywołując nietypową historię ekspozycji rzeźby Dziewiąta godzina, Maurizio Cattelana w warszawskiej Galerii Zachęta. Dzieło to przedstawiające Jana Pawła II przygniecionego meteorem zostało zniszczone przez skrajnych, prawicowych polityków, którzy postanowili ruszyć papieżowi na ratunek i zdjąć z niego kamień. Skąd takie zachowanie? Według Piotrowskiego „Polacy […] przyzwyczajeni są, że papież znajduje się na postumencie, jest heroizowany, patetyczny, monumentalizowany etc. Pokazanie go leżącego na podłodze, bezbronnego, dotkniętego niemal fizycznym bólem z powodu kamienia […] niewątpliwie było wizualnym szokiem”8. Do podobnego oszołomienia doszło, mam wrażenie, w słynnej scenie fellatio w Klątwie. Sposób przedstawiania Jana Pawła II w sferze publicznej wyzbyty jest z jakiegokolwiek krytycyzmu. Zwyczajowo nie wspomina się bodaj o potępieniu przezeń używania prezerwatyw w Afryce, które przyczyniło się do eksplozji epidemii AIDS, a tym samym do śmierci milionów ludzi. Przyzwolenie na tuszowanie niektórych spraw w ramach nadrzędnego celu wywodzi się jeszcze z czasów PRL, w których to krytyka kościoła katolickiego była odbierana, jako zamach na idee wolnościowe, ówcześnie silnie wspierane przez owe instytucje. Deprecjacja była wtedy utożsamiana jednoznacznie z atakiem, co prowadziło do swoistego dysonansu poznawczego, utrudniającego rozprawienie się z obecnymi w sferze publicznej fantazmatami i podjęciem racjonalnej dyskusji z faktami.
Zatem eskalacja zjawisk towarzysząca premierze Klątwy jest pokłosiem nieprzepracowanych wciąż wielu problemów, z którymi jako społeczeństwo nieustannie się zmagamy. Jak to ukazują przywołane przeze mnie sytuacje, przestrzeń, w której mogłaby odbyć się dojrzała debata, staje się coraz bardziej klaustrofobiczna. Z pewnością nie są to odkrywcze wnioski, jednakowoż intensyfikacja percepcji, towarzysząca mi jako odbiorcy spektaklu w chwili, gdy rozgrywający się poza murami teatru performans zdawał się gwałtowniejszy niż akcja sceniczna, wymogła na mnie napisanie tego tekstu i postawienie kilku retorycznych pytań.
Przypisy:
[1]Piotr Piotrowski, Agorafobia po komunizmie [w:] Piotr Piotrowski, Sztuka według polityki. Od Melancholii do Pasji, Universitas, Kraków, 2007, s. 227.
[2]Główny Urząd Statystyczny, Uczestnictwo ludności w kulturze w 2014 r., dostęp: 04.03.2016r., s. 87.
[3]Maltafestival, Kto potrzebuje wolności – debata wokół spektaklu Golgota Picnic – część 1, 30.06.2014, https://www.youtube.com/watch?v=gyEpcYXAgUM
[4]Aneta Kyzioł, Krucjata przeciw Golgocie, Polityka, 30.06.2014, https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kultura/1584515,2,golgota-picnic-kalendarium-skandalu.read
[5]Natalia Bet, Tomasz Golonko, Narodowcy przyszli pod teatr zablokować „Klątwę”. Odpalili race, jedna osoba poparzona, Gazeta, 27.05.2017, http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114871,21873307,przepychanki-i-race-przed-teatrem-powszechnym-narodowcy-probowali.html
[6]Jakub Majmurek, Pochwała bluźnierstwa, Krytyka Polityczna, 28.06.2014, http://krytykapolityczna.pl/kraj/majmurek-pochwala-bluznierstwa/
[7]Ibidem.
[8]Piotr Piotrowski, op. cit., s.233
Teatr Powszechny
"Klątwa"
reż. Oliver Frljić
Fot. Magda Hueckel, Marcin Kmieciski (PAP)