Dział HR w ramach grantu „miasto Kurtz” wysyła Marlowe’a do jądra ciemności, korporacyjnego bagna, z którego powrotu nie będzie. Świat, w którym poruszają się bohaterowie spektaklu Strzępki, jest nam niepokojąco bliski: zamieszkują go pracownicy dużych firm, banków, agencji reklamowych. Jednak w krzywym zwierciadle stworzonym przez twórców odbija się nie tylko warszawski światek młodych, ambitnych przedsiębiorców i ich podwładnych, ale cały system, do którego należą także ci, którzy starają się trzymać od niego z daleka. Wrogiem, jak to u Demirskiego, jest kapitalizm, budująca fałszywe potrzeby wylęgarnia ludzkiej znieczulicy, obłudy i – co stanowi główny temat przedstawienia – wyzysku.
„Będąc tam z tymi tubylcami musi narodzić się w człowieku pokusa bycia bogiem” – mówi do Willarda (odbicia Marlowe’a) jeden z bohaterów Czasu Apokalipsy, mając na myśli kolonizatorskie zapędy pułkownika Kurtza.
Postaci Marlowe’a (Joanna Kasperek i Tomasz Schimscheiner) i Kurtza (Andrzej Konopka i Jacek Mąka) zostały zdublowane, co z jednej strony ustanawia dwa funkcjonujące w spektaklu porządki – współczesny i dziewiętnastowieczny – z drugiej zaś potęguje schizofreniczność bohaterów. Zwłaszcza Ciotki (wspaniała Anna Kłos-Kleszczewska), która – mimo że dość niedzisiejsza – najciekawiej puentuje naszą rzeczywistość. „Bardzo ciężko w dzisiejszych czasach o dobrą służbę” – mówi w którymś momencie, zaplątana w lata, dekady i wieki. Przypomina trochę wyrzut sumienia, głos dobijający się z wnętrza czaszki, na który nie ma rady. Wpisuje się tym zresztą doskonale w nielinearną strukturę przedstawienia, w której postacie opalizują, zmieniają się, są niejednorodne.
Reżyserka dodatkowo każe aktorom grać (a wszyscy robią to koncertowo) w trudnym do nazwania napięciu; lęku, ale nie przed tym, co któryś z nich zrobi, a raczej przed tym, co powie. Choć nie zabrakło w Ciemnościach momentów podrzynania gardeł czy fizycznej przemocy, stosowanej oczywiście wobec Innego, to przede wszystkim słowa padające z ust bohaterów są ostre jak brzytwa. Demirski nie stępił pióra, choć spektakl miejscami wydaje się przegadany. Świeżością imponuje za to oszczędna scenografia i kostiumy Arka Ślesińskiego połączone z pomysłowym oświetleniem i projekcjami Jakuba Lecha.
Strach i poczucie niemocy paraliżują bohaterów. Po podróży do jądra ciemności dotrze do nich, że zło jest nieodłączną częścią ich życia, w której są zanurzeni. Dotyczy to oczywiście także nas, widzów. Czy jesteśmy w stanie zrobić cokolwiek wobec panującego od stuleci problemu wyzysku, zwłaszcza na poziomie globalnym? Cokolwiek zrobisz, i tak okażesz się hipokrytą – wyraźnie sugerują twórcy. Strzępka i Demirski z powodzeniem obnażają również nasze próby uciszenia wyrzutów sumienia, chowanych pod pokładami cynizmu. Poczucie wszechogarniającej beznadziei, nieadekwatności wobec świata i winy wobec Innego tylko będzie się pogłębiać, a w ich zwalczeniu nie pomogą nawet „szkolenia w interpersonalnym kierunku”. Oczekujemy więc w napięciu bardziej na koniec niż na zmianę. Jak mówi wszechwiedząca Ciotka: karetka na sygnale, której się boisz, i tak w końcu przyjedzie pod twój adres.
Teatr IMKA i Teatr im. Żeromskiego w Kielcach
„Ciemności”
reżyseria: Monika Strzępka
tekst inspirowany „Jądrem ciemności” Josepha Conrada: Paweł Demirski
Obsada: Magdalena Grąziowska, Joanna Kasperek, Anna Kłos-Kleszczewska, Andrzej Konopka, Jacek Mąka, Tomasz Schimscheiner
scenografia, kostiumy: Arek Ślesiński
muzyka: Tomasz Sierajewski
światło i projekcje: Jakub Lech
Fot. Bartek Sadowski