Tematyka Biesów zdaje się być wciąż aktualna. To z jednej strony krytyka nihilistycznej i zblazowanej inteligencji niedorastającej do swoich zadań społecznych, z drugiej – przestroga przed radykalizmem znajdującym łatwy posłuch u młodszego, pogubionego pokolenia.Na pozór są to tematy, które doskonale nadają się na scenę, ale powieści Dostojewskiego są złożone i nie poddają się tak łatwo interpretacji. Łatwo je podczas takich prób spłycić lub skarykaturować, a wypełnianie ich treścią doraźnie polityczną jest szczególnie ryzykowne. To twórczość, w której rozważania metafizyczne i etyczne łączą się z przenikliwym – ale także stworzonym z określonego stanowiska światopoglądowego – portretem społeczeństwa rosyjskiego.

Korczakowska chciała powiedzieć równocześnie o uniwersalnych poszukiwaniach wartości,  jak i o kryzysie i strachu, urzeczywistniających się w naszej współczesności. Efekt ten reżyserka stara się osiągnąć za pomocą szeregu środków: służą temu między innymi nawiązania do polskiej polityki, które tak bardzo nie należą do biegu akcji scenicznej, że aż rażą. Ich nietransparentność i dosłowność ma widza odrzucić i zażenować właśnie po to, aby zbudować wrażenie dystansu pozwalające odbić się ku perspektywie uniwersalnej.
To na przykład napisanie na akwarium z pleksiglasu hasła będącego najoczywistszą inspiracją teatrem Warlikowskiego: „DEATH TO PIGS”. Aż prosi się, by wykreślić z niego jedną literę.

Reżyserka próbuje ograć czyhające na nią pułapki, na wielu poziomach gra z pozorami aktualności rozpoznań pisarza, w wyrafinowany – chociaż nie do końca udany – sposób wprowadza do inscenizacji metateatralne zabiegi, eksponując obecność obsługi technicznej. Wydaje się, że miały one być scenicznym ekwiwalentem ironii, którą przesiąknięte są Biesy.

Korczakowska wystawia Biesy monumentalnie: obsada liczy ponad dwadzieścia osób, głównie zawodowych aktorów, ale nie tylko: obok Haliny Rasiakówny, Bartosza Porczyka, Marcina Pempusia czy Stanisława Brudnego na scenie zawitali również pani sprzątająca i panowie z obsługi technicznej. To właśnie ich pojawienie się ma historię rozsadzić i wpuścić do niej nieco powietrza – a pojawiają się w chwilach napięcia, burząc całkowicie teatralną fikcję, silne emocje przekształcając w śmieszność. Tak jest w przypadku rozmowy Barbary Pietrowny (Irena Jun) z Mikołajem Stawroginem (Krzysztof Zarzecki) o gwałcie dokonanym przez niego na dwunastoletniej dziewczynce. W chwili ich konfrontacji panowie z obsługi zaczynają przesuwać akwarium na przednią część sceny, kpiąco dając widzom to, czego (nie) chcieli: skandal. W dodatku pięknie oświetlony i odpowiednio wyeksponowany.

Nad niską, klaustrofobiczną sceną znajduje się wielki ekran, na którym twarze aktorów oglądamy z bliska. Wedle słów Kiryłowa (Robert Wasiewicz) skoro nie ma Boga, to człowiek sam staje się Bogiem i w jakimś sensie taką właśnie figurę ludzkiej samotności prezentują wielkie oblicza ciążące nad deskami teatru.

Cała historia jest opowiedziana przez Szygalewa (Halina Rasiakówna), piszącego kronikę, która okazuje się być po prostu Biesami. Utożsamienie Dostojewskiego z jedną z postaci z  powieści jest decyzją, która powinna umożliwić schwytanie samego artysty w pułapkę bycia zakładnikiem własnego dzieła, w szerszej zaś perspektywie obnażyć polityczne uwikłania każdej twórczości. Zapewne takie były intencje twórców, jednak ten wątek, podobnie jak zbyt wiele innych, nie wybrzmiewa.

To kolejna już nieudana premiera w Teatrze Studio. Żeby na Placu Defilad zobaczyć coś ciekawego, wciąż trzeba albo wspiąć się na którąś z małych scen teatru – na cudowne Dziewczynki i Come Together – albo zaczekać na pokazy gościnne: spektakle Sceny Tańca Studio lub przedstawienia Teatru 21. Te ostatnie polecam szczególnie.


Studio teatrgaleria w Warszawie
"Biesy"
Fiodor Dostojewski
tłumaczenie: Adam Pomorski

reżyseria: Natalia Korczakowska
adaptacja: Natalia Korczakowska i Adam Radecki
dramaturgia: Adam Radecki
scenografia: Nicolas Grospierre, Olga Mokrzycka-Grospierre
reżyseria światła: Aleksander Prowaliński
kostiumy: Marek Adamski
muzyka: Marcin Lenarczyk i Wojtek Zrałek-Kossakowski
reżyseria video: Marek Kozakiewicz
obsada: Stanisław Brudny, Irena Jun, Tomasz Nosiński, Monika Obara, Anna Paruszyńska, Marcin Pempuś, Bartosz Porczyk, Halina Rasiakówna, Andrzej Szeremeta, Robert Wasiewicz, Ewelina Żak, Krzysztof Zarzecki, Mirosław Zbrojewicz, Karolina Feluch, Artur Karolak, Maria Pisera, Jan Pisera, Stanisław Przeździęk, Andrzej Słonimski, Elżbieta Smoderek, Julia Szewczyk

Fot. Krzysztof Bieliński