Pogranicze kulturowe, miasto-palimpsest, nakładające się historie losów polskich i niemieckich, w końcu opowieść snuta na tle najważniejszych debat XX wieku, najbardziej dramatycznych wydarzeń współczesnej historii – wszystko to już w literaturze było. Byli i dobrzy Niemcy i źli Polacy, wielcy artyści i prości ludzie, oddana służba i nielojalny przyjaciel zdradzający dla zysku. Była także Wielka Sztuka, której w Śpiewaj ogrody już od tytułowego zapożyczenia z wiersza Rilkego wszędzie jest pełno. Wydawać się może zatem, że nic rewelacyjnego pisarz nie zaproponował, że wrócił nie tylko na swoje utarte gdańskie ścieżki, jeszcze raz próbując śpiewać fenomen minionego świata własnego dzieciństwa, ale i podążył śladami innych piewców polsko-niemieckiej Północy i piękna chłodnego morza.

A jednak najnowsza powieść Huellego działa jak partytura całkiem dobrze skomponowanego dzieła muzycznego. Cały rozmach przedsięwzięcia, dla tych, którzy nie dostrzegą go w trakcie lektury, pod koniec opowieści ujawni sam narrator, przyrównując swoją pracę nad powieścią do komponowania utworu: To nie miał być chorał gregoriański, w którym osiem ustalonych tonacji grupuje się w pary (...). To miał być chorał rozwichrzony, kapryśny, meandryczny, spięty jedynie motywem tej melodii nie na sam koniec, ale wiele razy, z daleko idącymi wariacjami.

W tym epatującym muzycznością utworze literackim to Rilke, Schopenhauer, E.T.A.
Hoffman (i ten prawdziwy, i jego powieściowy imiennik), Schubert, wszechobecny Wagner, „wszechmocny” Hitler, niezwykła Niemka Greta, cudownie zwykły Kaszub Bieszke i wielu innych jeszcze bohaterów poprowadzą w różne strony idące wariacje wielkiego dzieła, jakim jest opowieść polskiego chłopca dorastającego na pograniczu kultur i języków, na granicach pamięci narodów i poszczególnych ludzi. Powieściowy pisarz podejmie trud splecenia trzech głównych wątków: historii swojego własnego dzieciństwa i towarzyszących mu wydarzeń, historii życia Grety i Ernesta Teodora Hoffmanów, mieszkańców Wolnego Miasta Gdańska, w końcu zaś historii tajemniczego Francuza, pierwszego mieszkańca willi przy Pelonkewerg Strasse. Jest jednak coś, co razi i przeszkadza w tak dobrze pomyślanej kompozycji: osoba samego narratora. Bowiem chłopiec, o którym mowa, mimo upływu lat, przez które zbierał wspomnienia swoje i innych, nie dorośnie, nie zrozumie więcej, niż zapisze, nie zapisze więcej, niż usłyszy, nie usłyszy więcej niż to, na co pamięć Grety pozwoli (choć ta i tak pozwoli na zadziwiająco wiele).

W zasłyszanej opowieści spisywanej na fiszkach zawrze się historia kilkudziesięciu lat życia toczącego się w domu przy ulicy Polanki (byłej: Pelonkewerg), a zamknięta w szkatułce narracyjnej historia pewnego zwyrodniałego libertyna, pierwszego właściciela willi na morenowym wzgórzu gdańskiej Oliwy, poszerzy czas wydarzeń o kolejne kilkaset lat. Rozmach – jak na chorał rozwichrzony – bardzo przyzwoity. Choć to powieść wielowątkowa, gęsta i ciężka w swojej strukturze, czyta się doskonale, i to właśnie za sprawą kunsztu pisarskiego samego Huellego, który poprowadził rękę swojego tekstowego porte-parole tak, aby wielogłos wybrzmiał spójnie i do końca, jak – nie przymierzając – w Wagnerowskiej operze (stąd też może i pewne napuszenie opowieści).

I choć na pierwszy rzut oka trzy główne historie, dwa teksty wtrącone (rękopis Francuza i nieukończona partytura Wagnera), kilku bohaterów głównych, przynajmniej trzy języki i odrębne kultury (polska, kaszubska i niemiecka), nasycenie myślą głęboko filozoficzną i kulturą wielce wysoką (mnóstwo tu odwołań literackich, muzycznych, filozoficznych), w końcu zawarcie w książce sporego fragmentu historii Europy – zdecydowanie przytłaczają, to jednak autor Weisera Dawidka wychodzi z tego obronną ręką. Pisarzowi udaje się zapanować nad rozbiegającymi się we wszystkie strony wątkami, snuje on historię kunsztowną, budując prawdziwie imponującą literacką partyturę. Tak wyśpiewany Gdańsk przenosi w przeszłość, hipnotyzując melodią-historią nieznanego dzieła Wagnera, pechowego Szczurołapa; pochodząca z niego mamiąca, przewodnia linia melodyczna fletu połączona została z równie osłupiającymi wydarzeniami polityczno-historycznymi. To właśnie melodia z Hammeln zawiśnie nad Gdańskiem Huellego, miastem losów fatalnych i opowieści tragicznych, miejscem, które pamięta bardzo dużo. Dużo więcej, niż jest nam w stanie opowiedzieć jeden człowiek, nawet taki, jak autor Śpiewaj ogrody.


Paweł Huelle, Śpiewaj ogrody
Znak, 2014