Trzecia edycja Forum Młodej Reżyserii, które odbyło się w krakowskiej PWST w dniach 14-17 listopada 2013 zaskoczyła dość zróżnicowanym programem. Znalazły się w nim zarówno „pełnometrażowe” spektakle z teatrów zawodowych, jak i przedstawienia warsztatowe czy też etiudy. Same teksty także ułożyły się w szeroki wachlarz: od tragedii Eurypidesa, przez Dostojewskiego i Gogola, aż po baśni J. Ch. Andersena czy opowiadanie G. G. Marqueza. Dziwić może co najwyżej nieobecność Szekspira. 

Czwartkowe pokazy otworzyło OSTATNIE TANGO W PARYŻU z Teatru Śląskiego w Katowicach. Jacek Bała, absolwent krakowskiej PWST podjął się zadania trudnego, gdyż próba wystawienia dzieła, które doczekało się kultowej już adaptacji filmowej w reżyserii Bertolucciego, z jednej strony narzuca pewną skanonizowaną już interpretację tekstu, z drugiej zaś zmusza reżysera do konfrontacji z oczekiwaniami widza. No cóż, w roli Paula zdecydowanie lepszy był Marlon Brando i poprzeczkę przez niego wyznaczoną trudno jest przeskoczyć. Jacek Bała nie próbował jednak dorównać filmowemu obrazowi, ale stworzyć własną opowieść o żałobie i poszukiwaniu bliskości. Nie do końca to przekonujące, ale trzeba mu oddać, iż umiejętnie posłużył się muzyką i oświetleniem, które stwarzało gęstą, erotyczną atmosferę.

Drugim  z czwartkowych spektakli była etiuda powstała w ramach seminarium reżyserskiego autorstwa Agaty Dyczko z warszawskiej Akademii Teatralnej, zatytułowana MAŁA SYRENKA - WESELE. Ten krótki, po części improwizowany pokaz miał za zadanie opracować znany doskonale i wręcz oklepany już problem pod tytułem „ona go kocha, a on z inną”. Bowiem wbrew temu, co można pomyśleć w pierwszych minutach spektaklu, to nie roztrzepana blondynka w sukni ślubnej, częstująca widzów szampanem i dziękująca im za przybycie jest  szczęśliwą panną młodą. Książę do pierwszego tańca poprowadzi inną kobietę. Pomimo pewnej banalności i oczywistości tematu, Agacie Dyczko udało się uniknąć przeniesienia tych dwóch niepochlebnych określników w materię spektaklu.
Po pierwsze, skrócenie dystansu pomiędzy główną bohaterką a widownią: Wesele odbywa się w przystrojonym balonami foyer, towarzyszy nam tam obowiązkowa kapela disco polo oraz stół zastawiony śledzikami i wódką; co więcej, przestrzeń spektaklu nie jest w żaden sposób wyabstrahowana z przestrzeni budynku, więc co rusz ktoś trzaska drzwiami, z pobliskiej kafeterii słychać brzęczenie szklanek i rozmowy, w szatni uporczywie buczy kserokopiarka, a zagubieni studenci z walizkami przemykają bokiem, żeby jak najszybciej zdążyć na pociąg. Zbiór elementów odwracających uwagę wbrew pozorom nie rozprasza, a wręcz tym bardziej zmusza do skupienia się na kreacji rozdygotanej z nadmiaru emocji, sympatycznej syrenki. Element baśniowej cudowności jest jedynie zasygnalizowany, zupełnie jakby był tylko wytworem fantazji rozmarzonej dziewczyny, pragnącej ubarwić swoją biografię opowieścią o Ludziach Morza. Determinacja i poświęcenie syrenki, idzie jednak na marne. Jak pamiętamy doskonale, pomimo silnej fascynacji dziwną i milczącą istotą, balansującej na granicy romansu, książę ma ożenić się z inną – i w tym miejscu Dyczko odchodzi od pierwowzoru baśni; nagły zwrot akcji nie nastąpi, happy endu nie będzie. Dzięki umiejętnemu przekroczeniu dystansu widz-aktor, prostym środkom wyrazu oraz przekonującej kreacji Afrodyty Weselak, reżyserce udało się zgrabnie i przejmująco podać temat banalny, unikając przy tym banalności. Kto wie, może w tle każdego wesela znajduje się opuszczona mała syrenka, o której nikt z weselników nie pamięta?

Drugiego dnia można było zobaczyć kolejny projekt warsztatowy, czyli BRACI KARAMAZOW Tomasza Cymermana z krakowskiej PWST. Spektakl koncentruje się wokół wybranych wątków pochodzących z pierwszych dwóch tomów powieści. Cymerman skoncentrował się na przedstawieniu napięć emocjonalnych pomiędzy braćmi Dymitrem, Iwanem, Aloszą i Smierdiakowem, których amplituda jest wysoka – od braterskiej miłości, przez zawiść, aż do nienawiści włącznie. I tak już skomplikowane relacje pomiędzy młodymi mężczyznami zostają jeszcze bardziej pogmatwane, kiedy na scenie do głosu dochodzą dwie kobiety: Katia i Grusza. 

To, na czym skupia się adaptacja Cymermana, jest podnoszonym przez Dostojewskiego problemem miłości własnej, która łatwo przeradza się w pychę. Dymitr kocha swoją nonszalancję i kawalerską fantazję, Grusza kocha złą, zatrutą miłością, Katia kocha swoją szlachetność i wyższość, Smierdiakow przebiegłość, Alosza pobożność a Iwan nihilizm. Dialogi prowadzone przez postaci są pozorne i powierzchowne, natychmiast przeradzają się w równolegle prowadzone monologi. Bohaterowie wyznają odmienne wartości – tudzież ich brak, są zbyt skupienie na prywatnych dramatach, aby dostrzec naprawdę drugą osobę i się z nią porozumieć. Każdy z nich jest samotny w sposób absolutny – jest to samotność, które nie da się w żaden sposób pokonać, ani przekroczyć. Cymerman bardzo sprawnie poprowadził aktorów, dzięki którym postaci Dostojewskiego odsłaniają przed nami swoje głęboko skrywane fiksacje i maski pielęgnowane na potrzeby społecznej partycypacji. Nic więc dziwnego, iż jury Forum postanowiło przyznać Braciom Karamazow nagrodę.

Dwa pozostałe spektakle piątkowych pokazów pochodziły z wrocławskiej filii PWST specjalizującej się w teatrze lalkowym. CUKIER Joanny Gerigk to opowieść o imaginacyjnej podróży trzech przyjaciół w poszukiwaniu tytułowego cukru, który symbolizuje szczęście oraz sens życia. Spektakl pełen inteligentnego humoru, przemyślanych i precyzyjnie wykonanych gagów oraz pomysłowo wprowadzonych elementów animacji kukiełkowej. Z kolei DEL AMOR w reżyserii Martyny Majewskiej tylko pozornie odcina się od konwencji teatru lalkowego. W spektaklu tym animowanymi kukiełkami stają się ciała aktorów obleczone w czarne, połyskujące kombinezony. Niezwykle pomysłowe i efektowne wizualnie dodatki do tych kostiumów – ogromna peruka,  złoty kołnierz, „spódnica” z białych obręczy, pejsy z telefonicznego kabla oraz makijaże wnoszą element południowoamerykańskiego karnawału do przedstawienia (spektakl oparty jest na opowiadaniu G.G. Marqueza). Pomimo perfekcyjnie wykonanej i niebanalnej choreografii, kunsztownego wykorzystania możliwości ciała, pod względem fabularnym Del Amor wywołuje poczucie niedosytu. Można odnieść wrażenie, iż pewne wątki zostały potraktowane zbyt pobieżnie, przez co spektakl staje się chwilami mało czytelny i grany jakby na prędce.

Drugim z nagrodzonych spektakli były BACHANTKI Kamili Michalak z Akademii Teatralnej w Warszawie. Oprócz tekstu Eurypidesa, główną inspiracją dla reżyserki była opera Die Bakchantinnen Egona Wellesza, co aż do kończącej spektakl arii Agawe jest jedynie sygnalizowane. Choć pod względem estetycznym spektakl jest wysoce dopracowany, zwłaszcza przez wzgląd na „leśną” scenografię (rząd choinek), która rzuca na scenę tajemnicze cienie oraz przemyślaną reżyserię światła, to dramaturgicznie pozostawia wiele do życzenia. Sytuacje sceniczne są ledwie naszkicowane, brakuje im spójności przez co kolejne sceny zdają się nie być ze sobą powiązane. Również pod względem psychologicznym postaci nie zostały przekonująco poprowadzone. O ile więc w przypadku Braci Karamazow nagrodę można uznać za zasłużoną, o tyle wybór Bachantek może zaskakiwać.

Tak czy inaczej, repertuar trzeciej edycji Forum Młodej Reżyserii wypadł niezwykle interesująco, co dobrze wróży przyszłości krakowskich – i nie tylko – scen teatralnych.