Wizja dramatycznej rozterki fotografa zaproponowana przez Wojciecha Nowickiego ma swój wyraz już w tytule wystawy – Niespokojne odbicie. Zostaje rozwinięta w towarzyszącym ekspozycji albumie (zatytułowanym Niepokoje). Głównie w tych fragmentach obszernego eseju, gdzie przywołuje się barwny i pełen niedopowiedzeń życiorys Blandowskiego. Historia ta obfituje w różnego rodzaju niewiadome a akcja szybko zmienia swój bieg i miejsce. Nowicki z tła rozmaitych zajęć i podróży wydobywa osobę ogarniętą namiętnościami. Pokazuje awanturnika, dla którego fotografia zdaje się być westonowską drogą samorozwoju. Pełną nadziei formą poznania rzeczywistości (przyrody, ludzi, świata), która zamiast prowadzić do zespolenia z naturą, okazuje się złudna i jak w złym śnie powoduje wyobcowanie. Blandowski ostatnie lata swojego życia spędził w rodzinnym mieście, w szpitalu dla obłąkanych. 

Prezentowane na wystawie zdjęcia nie obejmują całej spuścizny po fotografie.
To jedynie wybór najciekawszych fotografii z lat (1862-1868), czyli z okresu, kiedy działało w Gliwicach atelier Blandowskiego. Zdjęcia są różne. Najwięcej jest portretów w typie carte de visite. Te są zdecydowanie najmniej interesujące. Nie wyróżniają się niczym szczególnym na tle typowej fotografii tego okresu na terenie Prus. Modele są zawsze upozowani, zazwyczaj towarzyszą im rekwizyty-atrybuty związane z wykonywanym zawodem. Czasem portretowani odgrywają nieskomplikowane sceny. Na jednej z fotografii  lekarz dr Guido Kontny przedstawiony jest podczas operacji czaszki młodego chłopca. Intrygujący jest portret zwielokrotnionego kataryniarza (dupleks). Przepełniony melancholią i atmosferą nierealności zdradza artystyczne aspiracje autora zdjęcia, który ze względu na komercyjny wymiar swojej pracy musiał (lub nie?) podporządkować się ikonografii lansowanej przez rynek. 

Wielką wartość ikonograficzną mają widoki miasta. Szczególnie ten, na którym widoczna jest zabytkowa zabudowa z nieistniejącą już synagogą postawioną w duchu architektury Rundbogenstil. Jednak najciekawsze są zdjęcia pracowni. Wystudiowane, przemyślane pod każdym względem „martwe natury” dają rzeczywisty obraz artystycznych możliwości Blandowskiego. Są ciekawe także dlatego, że obrazują pozornie nieatrakcyjną przestrzeń atelier a zarazem bardzo prywatne, bo świadczą o jedynym w swoim rodzaju, intymnym zespoleniu artysty z miejscem jego pracy. 

Wystawa przygotowana przez Czytelnię Sztuki ma jeszcze jeden, istotny aspekt. Jest formą „archeologii”, której prekursorem był Jerzy Lewczyński. To on wydobył, trochę przypadkowo, zdjęcia Blandowskiego z muzealnego archiwum i jako pierwszy zaczął badać jego twórczość. Wystawy nie sposób odczytywać inaczej niż zwracając się ku dialektyce części i całości a narracji nie traktować jako rozsypanych przez czas fragmentów Historii. Wszytko, co zobaczyć można w Czytelni Sztuki, odnosi się do czasu unicestwionego. Fotografie-fragmenty są śladami przeszłości, których wartość konstytuuje się w perspektywie utraconej całości - Gliwic, ich architektury, mieszkańców etc. Jak ujmuje to Walter Benjamin, przeszłość „…stanowi medium przeżyć, tak jak ziemia stanowi medium, w którym zasypane spoczywają wymarłe miasta”. W przypadku fotografii Blandowskiego, a ściśle rzecz ujmując jej gliwickiej prezentacji, metafora archeologii jest oczywista i narzuca się sama. 


Wilhelm von Blandowski, 1822–1878. Niespokojne odbicie
7 maja do 31 lipca 2013
Kurator: Wojciech Nowicki
Czytelnia Sztuki
Gliwice
Fotografie dzięki uprzejmości Muzeum w Gliwicach