Spektakl Bartosza Szydłowskiego kładzie duży nacisk na pojęcie wspólnoty. Aktorzy od samego początku starają się oswajać publiczność poprzez zagadywanie widzów wchodzących na salę, znajdowanie dla nich miejsc, zapraszanie do prostych gier zespołowych (np. „Raz dwa trzy... baba jaga patrzy”), znanych zajęć gimnastycznych w szkole podstawowej, czy poprzez zachętę do wspólnego tańca. Rozbudowany zespół zaangażowanych do projektu amatorów stara się, byśmy jako widzowie poczuli, że granica między nami a nimi jest mocno zatarta. Zabieg ten jest już znany i wykorzystywany w Łaźni Nowej od dawna. Celem jest zbliżenie się do publiczności przekonanej, że w teatrze istnieją bardzo wyraziste podziały między występującymi i widzami oraz że jest to „sztuka wysoka”, narzucająca widzowi strój galowy i powagę podobną do tej ze stypy. Niemniej rzadko kiedy taktyka „znoszenia podziałów” działa tak skutecznie, jak w tym przypadku. 

Sytuacja jest przyjemna i komfortowa, ale widz cały czas oczekuje: kiedyś przecież musi zacząć się akcja. Wątki fabularne z filmu Rolanda Joffé są pobieżnie realizowane w przerwach na wspólne przygotowywanie surówki z marchewki. Kilka fragmentów nawet w bardzo interesujący sposób: zabicie przez Mendozę swego brata ukazane jako śmierć torreadora przebitego przez byka, czy też Kardynał jako wielka gwiazda. Jednak to wspólnota i idea przez nią propagowana oraz próba jej realizacji będą tu tematem istotniejszym. 

W tym ujęciu Łaźnia Nowa jest swego rodzaju Misją założoną w Nowej Hucie – Misją, mającą na celu dotarcie nowatorskimi środkami artystycznego przekazu do widowni pochodzącej z tej części Krakowa.
Bartosz Szydłowski od samego początku chciał, aby było to miejsce współpracujące z tak zwanymi „aktorami-amatorami”, którzy w tym konkretnym spektaklu „grają” Indian żyjących na Misji prowadzonej przez Ojca Gabriela (Krzysztof Zarzecki, który ku mojemu zdziwieniu okazał się być doskonały w roli łagodnego, uśmiechniętego idealisty). Wiedząc jednak, że teatr bez gwiazd może się nie obronić finansowo, Szydłowski zatrudnia też aktorów o takim właśnie statusie (np. Jan Peszek). W tym kontekście pojawia się pytanie: czy amatorzy powinni tworzyć sztukę? I co mogło by się stać, gdyby takiej możliwości w ogóle nie mieli – czyli gdyby im odebrano Misję, jak Indianom w filmie? Przecież możliwość artystycznej realizacji to możliwość rozwoju wewnętrznego, ale także terapii związanej z ciężkimi przeżyciami. Również odnalezienie piękna wśród komunistycznych blokowisk, dzięki teatrowi, może mieć zbawienny wpływ na wrażliwość społeczną i osobistą.     

Olbrzymią zaletą spektaklu jest jego warstwa muzyczna i scenograficzna. Fragmenty legendarnej ścieżki dźwiękowej do Misji, skomponowanej przez Ennio Morricone, wplecione są w niezależną muzykę stworzoną na potrzeby spektaklu w bardzo klimatycznej, rockowej aranżacji. Wykonywana jest ona na żywo, dobiega do widzów zza wielkiej, plastikowej kurtyny, która oddziela w dwóch trzecich widzów siedzących w opozycji do właściwej, amfiteatralnej widowni, zajmowanej przez złych bohaterów historii wziętej z filmu: kardynała, hiszpańskich i portugalskich dyplomatów odciętych od cierpień i radości wspólnoty. Trudna do zakwalifikowania estetyka rządząca sferą wizualną staje się mocno odczuwalna przez zmysły między innymi dzięki stąpaniu po piasku, po którym trzeba przejść, by zapoznać się ze światem Indian.   

Klub miłośników filmu "Misja" to eksperyment udany: przyjemny w odbiorze, utrzymujący napięcie, zagrany z niesłychaną energią – zwłaszcza przez „amatorów” tworzących niezwykły obraz wspólnoty. Mimo wszystko pozostaje to dla mnie eksperyment. Brak mu chyba odpowiedniego zaangażowania widza: niekoniecznie musiałoby być ono emocjonalne, ale może bardziej intelektualne. Ponadto nie jestem przekonana do jakich ostatecznych wniosków powinien prowadzić spektakl. Skuteczny proces identyfikacji widza ze wspólnotą gwarantuje mu jednak moje uznanie za reżyserską technikę. Dokąd jednak zmierza wielka Misja Bartosza Szydłowskiego? Tego pewna nie jestem.      


Klub miłośników filmu „Misja”

Scenariusz: Jolanta Janiczak
Reżyseria: Bartosz Szydłowski
Scenografia i kostiumy: Małgorzata Szydłowska
Muzyka: Michał Litwiniec
Choreografia: Cezary Tomaszewski

Obsada:
Jan Peszek, Radosław Krzyżowski, Krzysztof Zarzecki, Maria Bareła, Włodzimierz Bareła, Anna Chawrona, Mariusz Cichoński, Barbara Dziedzic, Stanisław Dziedzic, Krzysztof Głuchowski, Kazimierz Illukiewicz, Jadwiga Jamińska, Mateusz Janicki, Kuba Kotyński, Wiktoria Kulaszewska, Grzegorz Łukawski, Ewa Michałowicz, Hanna Napora, Ewa Nowakowska-Włodek, Agnieszka Przepiórska, Maciej Sajur, Tadeusz Siudak, Dominik Stroka, Łukasz Szczepan Szczepanik, Dominika Śniegocka, Urszula Tylek, Agnieszka Wierny