Spektakl "Lubiewo" w reżyserii Piotra Siekluckiego oparty na głośnej powieści Michała Witkowskiego okazał się spektakularnym sukcesem i zrobił nie lada furorę wśród publiczności, także tej spoza rodzimego Krakowa. Teraz przyszedł czas na sequel: "ciotowski bicz", czyli część drugą książki, znacznie obszerniejszą, ale i bardziej afabularną, złożoną z krótkich fragmentów dialogów, anegdot, monologów, anonsów – idealne pole do popisu dla dramaturga. Czy druga część okaże się równie mocnym punktem repertuarowym Teatru Nowego?
Przede wszystkim w drugiej części czeka nas powtórka z rozrywki: co prawda z salonu przenosimy się do szaletu i na plażę, ale rekwizytorium pamięciowe bohaterek pozostaje bez zmian. Zamiast obiecanego „ciotowskiego dekameronu”, ponownie otrzymujemy nostalgiczną litanię wyliczającą utracone artefakty PRL-u, konkludowaną refrenem „Komuno, wróć!” oraz wyraz tęsknoty za dzikimi plażami, bursztynami, mewami, których już nie ma oraz za utraconą młodością. Chwyty te niestety zostały już dostatecznie ograne w części pierwszej i choć chwilami pomysłowe i zabawne, nie są już w najmniejszym stopniu zaskakujące. Nawet brawurowe miotanie się Pisuaressy, lokalnej królowej szaletów, po krótkiej chwili zaczyna być co najwyżej drażniące. W tym względzie Ciotowski bicz nie oferuje widzom niczego nowego, aktorzy uporczywie się powtarzają, zupełnie jakby brakło im już pomysłów na sposób, w jaki można jeszcze raz słowo „kurwa” wykrzyczeć, by śmiech z sali gromki się rozległ.
Pewną nowością urozmaicającą toaletową choreografię jest głos autora grzmiący nad sceną niczym anielskie trąby zwiastujące apokalipsę, ale trąby przegięte, leniwie mlaszczące i obmacujące językiem każde wypowiadane słowo.
Głos ten drwi z naszych ciotek, wyzywa je, aby ostatecznie odmówić im racji bytu w stwierdzeniu: „nienormalne jesteście, nigdy nie istniałyście, wymyśliłem was sobie”. Po tych mocnych słowach światło gaśnie, a widzowie mogą odetchnąć z ulgą, że to tylko teatr był i żadne ciotki w prawdziwym życiu im nie zagrażają. A ciotki w
Ciotowskim biczu owszem, to już nie te starsze panie siorbiące spokojnie herbatkę; to buntowniczki gotowe wysadzić w powietrze cały świat, a zwłaszcza Michaśkę-literatkę, która w niejakiej powieści
Lubiewo w sposób niegodny i karygodny opisała zwyczaje wrocławskiej pikiety, w tym wywiad z Patrycją i Lukrecją. Niestety, wszystko, co bohaterki miały do powiedzenia zostało już powiedziane w części pierwszej, i druga, niestety z bólem serca muszę stwierdzić, ani potrzebna była, ani tym bardziej udana.
Lubiewo: Ciotowski bicz
Reżyseria Piotr Sieklucki
wg powieści Michała Witkowskiego
scenografia: Łukasz Błażejewski
choreografia: Mikołaj Mikołajczyk
producent: Marek Kutnik
obsada: Paweł Sanakiewicz (Lukrecja), Janusz Marchwiń-ski (Patrycja), Teresa Pawłowicz (Pisuaressa), Sylwester Piechu-ra (Blondyn), Mikołaj Mikołajczyk (Wiesia)