Jan Prociak: Skąd ta fascynacja Justyną?


Magda Buczek: W Milczeniu owiec Hannibal Lecter mówi do agentki Starling, że zawsze pożądamy rzeczy, które widzimy na co dzień, że fascynacja nie dotyczy rzeczy wyimaginowanych. Podobnie jest z tematami, jakie interesują mnie w sztuce. Gdybym wymyśliła temat odległy mojemu życiu, byłabym nieautentyczna. Justynę znam od dzieciństwa, to moja kuzynka, kiedyś spędzałyśmy razem każde wakacje. Pomimo że nasze wybory i przygody życiowe wydają się kompletnie różne, łączy nas ciekawa i trwała relacja. Justina wysyła mi listy z podróży, w których relacjonuje swoje losy. Listy te mają czasem charakter tradycyjnych pocztówek, czasem maili, smsów, wpisów na Fb, czasem komunikujemy się przez Skype`a albo telefon. Do cyfrowego charakteru naszej komunikacji odnosi się tytuł wystawy Justina&co.uk, bo „co.uk” to końcówka angielskich stron internetowych. Jako odbiorca tej korespondencji i jej powierniczka jestem jednoosobowym widzem tego teatru − szalonych przygód Justiny i pierwszą fanką jej awanturniczego wizerunku.


Jak można w sztuce zgłębić czyjeś życie? A może raczej mamy do czynienia z próbą odwzorowania, która niejako przy okazji może ujawnić nowe prawdy?

Nie wiem, czy można zgłębić w sztuce czyjeś życie, osobiście uważam takie zapędy za naiwne.
Wiadomo, że portret Justiny, jaki tworzę w swoich dwóch projektach (Justina is − Fotofestiwal Łódź 2010, Justina&co.uk − Art Agenda w Nova Kraków), nie jest próbą odwzorowania oryginału. Pierwszy był raczej celebracja jej życiowej charyzmy i stylu życia, jaki wybrała. Ciemnią przypominającą klubowy darkroom, rozświetlany cylindrycznymi obiektami z jej powielonym wizerunkiem. Drugi, pokazany w Krakowie − to próba przetłumaczenia Justiny na rozmaite języki wizualne: diagramy, mapy, wykresy, oznaczenia w barwach podstawowych, symbole. To rekonstrukcja jej wizerunku z mojej perspektywy, obraz tego, jak ja osobiście ją postrzegam i sobie tłumaczę, jakie konteksty plastyczne i literackie znajduję dla jej historii. Figurę Justiny, już oderwaną od jej oryginału, od jej nosicielki, ustawiam w perspektywie. Dosłownie − w przestrzeni, gdzie zdjęcia Justiny umieszczone są na zbiegach ścian, podłogi i sufitu, i przez to jej wizerunek ulega zniekształceniu, oraz w przenośni − w kontekście literackim na przykład.



Zarówno tekst kuratorski towarzyszący wystawie w Art Agendzie Novej, jak i teksty obecne na wystawie stawiały kilka pytań, a po wyjściu z galerii tych pytań jest jeszcze kilka. Jaka jest rola tych tekstów?

Tekst obecny jest na wystawie na kilka sposobów. Jako nagranie audio, jako legenda do map podróży bohaterki oraz w cytatach z Moll Flanders Defoe, Lulu Wedekinda − w albumie fotograficznym o bohaterce. Jest też obecny w serii kolaży, wykonanych z okładek amerykańskich kieszonkowych wydań książek awanturniczych i romansów z lat sześćdziesiątych. Każdy z nich wchodzi w relacje z innym medium − albo z obrazem, albo z dźwiękiem. Najciekawszy jest zapis maili, jakie Justyna wysyłała do mnie przez ostatnie kilka lat. Listy te czytają cztery różne kobiety, w tym ja i kuratorka wystawy, Aneta Rostkowska. Każda z nas robi to zupełnie inaczej, czasem nasze głosy nachodzą na siebie i powstaje niezrozumiała kakofonia. To, że teksty bohaterki czytają inne osoby, podkreśla zapośredniczenie tej relacji, przypomina dziecinną zabawę w głuchy telefon, w której nie do końca można być pewnym, co się usłyszało, albo czy to, co się usłyszało, to prawda.

Czy Justynę można traktować jako zwierciadło współczesnych, młodych ludzi, którzy często oscylują między ekshibicjonizmem i kreacją?

Chyba tak, chociaż sama tak na to nie patrzyłam. Ale narzędzia, którymi się otaczamy, portale internetowe, czytniki, aparaty fotograficzne w komórkach, to, że jesteśmy właściwie na stałe podłączeni do sieci, więc też nieustannie możemy mieć publiczność − wszystko to sprzyjają sytuacji, że jesteśmy narratorami historii z nami w roli głównej. Trzeba mieć talent do opowiadania tej historii, a Justina go ma.



Możemy się spodziewać kolejnego projektu o Justynie?

Na razie Justina jest na Mauritiusie ze swoim chłopakiem, Stefano, fotografem gwiazd. Jak wróci, to zapytam, czy ma ochotę na ciąg dalszy, i pewnie umówimy się za rok.


Jan Prociak (rocznik '86) - miłośnik herbaty i Glasgow Rangers. Zawodowo związany z magazynem Hiro. Twórca portalu www.kulturanatychmiastowa.pl

Więcej o wystawie JUSTINA & CO.UK