1

Jednego można być pewnym – dzięki takim literackim próbom jak Kebab Meister dzieło Darka Foksa pod strzechy nie trafi. Zresztą obecność autora Orcia na mapie polskiej literatury jest cokolwiek niejasna: debiutujący już przed 1989 rokiem pisarz ma dorobek wcale pokaźny: siedem książek poetyckich i pięć tekstów prozą. A nadal jakby słabo przez czytelników przyswojony. Może idzie o trudności, jakich nastręcza w odbiorze? Mając w pamięci współpracę ze Zbigniewem Liberą przy interesującym projekcie Co robi łączniczka (2005), to drugi raz, kiedy proponowana przez Foksa „rzecz” może wprowadzić w konfuzję. Anonsowany przez wydawcę (Korporacja Ha!art) jako powieść tekst złożony jest z 47 króciutkich, jednoakapitowych fabulacji o pewnym generale i z 46 jeszcze krótszych (niejednokrotnie dwuwersowych) dialogów wymienianych pomiędzy bezimienną kobietą a bezimiennym mężczyzną.

Nie sposób właściwie i z przekonaniem powiedzieć czym ten tekst jest; a może inaczej – sensowniej mówić o tym, czym nie jest. „Rzecz” Foksa leży na pasie ziemi niczyjej; nie jest to z pewnością i do końca powieść, jakkolwiek nietrudno wskazać takie „konstytucje” gatunkowe jak narracja, świat przedstawiony czy szczątkowa fabuła. Nie jest to także w całości kolaż literacki, choć rzeczywiście osobliwość tekstu ulega w tym ujęciu wyraźnemu zatarciu. Ten tekst (podobnie jak Co robi łączniczka) powoduje wyraźny kryzys mówienia krytycznego – można jedynie zgłaszać propozycje, mnożyć (zawsze niepełne) hipotezy interpretacyjne.

Jeżeli potraktować kolejne passusy dotyczące generała jako pewne punkty stałe, pomiędzy którymi rozpięta zostaje czytelnicza wyobraźnia i konkretyzacja, jako kolejne rozbłyski historii generała, które periodycznie rozświetlają mroki pamięci i zapomnienia, to wówczas tekst Darka Foksa dopomina się czytelniczego emplotment (Hayden White), fabularyzacji, unaoczniając tym samym minione doświadczenie.


Wprowadzając w konsternację, autor Kebab Meistra zmusza tym samym do wykonania twórczej pracy, wyrzuca czytelnika z komfortowej gnuśności i bezładu. Nie jestem jednak przekonany, czy ów proces (re)konstrukcji historii generała nie jest zaburzany informacjami doklejanymi do tekstu przez wydawcę. Otóż według niego jest to powieść inspirowana w dużym stopniu prawdziwymi losami Pawło Szandruka i jego żony. Dodam: to może być opowieść o Pawło Szandruku (biografia niezwykle ciekawa, wręcz filmowa). Może, ale nie musi. Tekst Foksa jest zarówno czymś mniej, jak i czymś więcej, jest przestrzenią oddaną w dyktat elipsy, która określając świat w kategoriach braku, nieobecności odsyła przecież gdzie indziej, bo w rejony lektury kreatywnej. Zresztą podsuwany przez wydawcę komunikat-wskazówka rozumienie tekstu nieco komplikuje, czy mówiąc mocniej, redukuje; otóż zaopatrzeni (po uprzednim wygooglowaniu) w informacje dotyczące ukraińskiego generała zaczynamy rozumieć coraz więcej, szczątkowa opowieść pióra Foksa nabiera cielesności, jest na pozór autentyczniejsza. Jednak ta wiedza amputuje powieści jej zasadniczą wielowymiarowość, bo staje się wówczas jedynie opowieścią o Szandruku.

2

Mając na uwadze związki Foksa z kinem – pamiętać trzeba, że był on scenarzystą przy „Brzyduli”, a wydana w 2008 r. powieść Wielkanoc z tygrysem wyrosła właściwie ze scenariusza filmowego – z tym większą pewnością możemy mówić o Kebab Meistrze jako o zaczynie scenariusza filmowego. Takie zresztą rozwiązanie podsuwa niemalże każda z 47 „poświęconych” generałowi scen.
Nędzne budynki miasta rysują się ciemno na tle bladego blasku gwiazd, niczym oglądane w negatywie, lub zlewają się z czarnym niebem, dostrzegalne tylko dlatego, że przysłaniają gwiazdy. Jedyne dźwięki, jakie słyszy generał, to odległy stukot pociągu oraz skrzypienie piasku i kamyków pod jego butami.

Te krótkie notacje, mocną i zdecydowaną kreską obrysowujące świat, są komentarzem do jeszcze nieistniejącego obrazu. Takie poczucie dodatkowo wzmacnia popkulturowo-filmowy idiom: trup ściele się gęsto; generał myśli, że już po nim.

To wszystko na stronach nieparzystych. Prócz tej trzecioosobowej narracji, na stronach parzystych czytelnik zostaje wrzucony in medias res: otrzymujemy resztki zasłyszanej (podsłuchanej?) rozmowy, którą prowadzi scenarzysta (?) z aktorką przymierzaną do roli:
- Co wiąże się z tą rolą?
- Pięć tygodni na planie?
- Chodzi mi o to, co będę musiała robić.
- Siedzieć w kinie.

Ów męski głos komentuje wyniki pierwszych przesłuchań:
Trochę nie radziłaś sobie z akcentem.

Czy w innym miejscu:
- Musisz pracować.
- Już pracowałam.
- Wróć i jeszcze trochę popracuj.


Fragmentaryczność, migotliwość tej prozy wzmacnia jeszcze wyraźna jej autotematyczność, choć nie rozwijana linearnie, a raczej zaburzona, symultaniczna, będąca wynikiem subtelnych połączeń implikacji. Przy takiej optyce Kebab Meister spełniałby rolę metakomentarza, twórczej refleksji nad nowoczesnymi strategiami opowiadania, możliwościami poszerzenia pola literackiej walki.

3
    
Światem tej książki rządzi reguła braku, ontologia nieobecności albo mówiąc inaczej: reguła obecności śladowej, widmowej. Bo choć sceneria została tu precyzyjnie określona, to jednak wydaje się, że skrywa, przysłania istotę rzeczy; by esencja przebiła się, fasada musi ulec całkowitej erozji:
Mroczne, spłaszczone bryły po obu stronach ulicy wydają się generałowi nie tyle budynkami, ile czarnymi dziurami, śladami po nich, i przypomina sobie, że nawet kiedy szedł tędy w południe, miał dziwne wrażenie, że za budynkami, które widzi, czają się inne.

Zresztą problem rzeczywistości przedstawionej sięga dużo głębiej – świat jawi się tu jako zasadniczo niepoznawalny, a próba przyszpilenia jego sedna kończy się percepcyjnym fiaskiem: Słychać jakiś szmer. Generał odwraca się. Pokój jest pusty.

Dotykamy tu problemu możliwości reprezentacji doświadczenia (w tym doświadczenia historycznego). Generał Foksa to podmiot niepewny, którego postrzeganiu często towarzyszy dziwne wrażenie, że coś mu się wydaje. Niejasny jest tak samo cel wędrówki, leżące na horyzoncie miasto (…). Chwilami w ogóle nie widać horyzontu, a wówczas miasto też znika. Cel podróży staje się tylko wspomnieniem celu (…).

Niedostępna jest zatem zarówno przeszłość, jak i zrośnięte z nią doświadczenie, którego jedyną emanacją, aspektem przejawiania się jest mgliste wspomnienie.     

Wydaje się więc, że Kebab Meister mocnym głosem mówi wiele istotnych rzeczy o zasadniczej niemożliwości wypowiedzenia minionego doświadczenia, które nie jest nam dostępne, a które możemy jedynie próbować wskrzesić używając w tym celu jego immanentnej widmowości (pamiętamy jedynie emocje, a nie twarze). W tym punkcie Foks w artystyczny sposób rozwijałby zdania Waltera Benjamina z Anioła historii: Przeszłość można uchwycić tylko jako obraz, który w chwili swej rozpoznawalności właśnie rozbłyska na wieczne pożegnanie.

4

Zasiadając w tureckim fast-foodzie, którego spécialité de la maison stanowi niezbyt wykwintne danie typu kebab, dobrze zwrócić uwagę na fakturę podawanego mięsa; warto zatrzymać wzrok na geście meistra, który wprawnie ścina dla nas wołowe płaty. Wskazane, by wiedzieć, czym się posilamy.


Darek Foks, Kebab Meister
Ha!art, 2012