Czytanie do upadłego zakłada dogłębną eksplorację obszaru pomiędzy zamkniętą formą dzieła sztuki (literackiej, bo książka, ale też muzycznej, bo forma tej książki opiera się na powtórzeniach niczym w Wariacjach Goldbergowskich Bacha) a życiem, gdzie do głosu dochodzi niedoskonałość, ryzyko, improwizacja i zmęczenie.

Swoje wrażenia po akcji opisuje jeden z autorów przedsięwzięcia Marcin Doktor Polak:

Udało się! Ale co się udało? Na ponad dobę weszliśmy w rolę biodegradowalnych testerów literatury. Czytaliśmy „Przegranego” Thomasa Bernharda przez dwadzieścia cztery godziny i dziesięć minut, non-stop. Jeden z uczestników zwierzył się nam 1), że po kilkukrotnym wysłuchaniu całego tekstu nadal nie wie, gdzie ta książka się kończy - osiągnęliśmy efekt nieskończoności, najwidoczniej.

Naszej lekturze towarzyszyła muzyka Grzegorza Duchnowskiego (Izotopy – na wiolonczelę i fortepian), która wybrzmiewała w otwartej przestrzeni Bunkra Sztuki co godzinę, przez cały czas trwania literacko-performatywnego ekscesu.

W dwudziestej czwartej godzinie czytania straciłem połowę głosu, Marcin Sz.
był w dobrej formie wokalnej, ale przez ostatnie dwie godziny cały czas chodził, tam i powrotem,jak zaczarowany, co było dosyć niepokojące. Raz jeden przeczytaliśmy książkę od tyłu, strona po stronie, czego jednak nikt poza nami nie zauważył. Nad ranem wtargnęliśmy, czytając, do kawiarni, gdzie uraczyliśmy się kawą, następnie, czytając, wróciliśmy do Bunkra; po drodze odwiedziliśmy toaletę, cały czas czytając.


Nasza reakcja po zakończeniu lektury była błyskawiczna i równoczesna: wreszcie możemy porozmawiać!

Czytanie uniemożliwiało nam rozmowę, ograniczoną do wymiany kilku uwag na gorąco notowanych na kartce papieru w trakcie lektury. Wciąż tylko glosolalia monologów, nachodzące na siebie i rozchodzące się w różnych kierunkach i tonacjach głosy! Jedna z kibicujących nam pań 2) przyznała, że dopiero przy drugim czytaniu zaczęły docierać do niej znaczenia słów, wcześniej odbierała tekst czysto fonetycznie, słuchała go jak utworu  muzycznego.

Wreszcie możemy porozmawiać! Powiedział do mnie Marcin Sz., więc poszliśmy do kawiarni Bunkra Sztuki, zamówiliśmy piołunówkę i… zamilkliśmy na pięć minut, po czym wznieśliśmy zwycięski toast i rozeszliśmy się w ciszy.

Nie wiem jak wyglądała druga doba Marcina (wciąż do siebie nie dzwonimy), ale moja wyglądała dosyć obsesyjnie, najpierw silne poczucie pustki, później lektura, tym razem „Dawni mistrzowie” Bernharda…

Co zostało po całej akcji? Dwadzieścia godzin dokumentu video, kilkadziesiąt zdjęć, wspomnienia, inspiracja do nowych pomysłów, oraz wniosek: Czytanie jest niebezpiecznym nałogiem, który uniemożliwia rozmowę i kontakty towarzyskie. Dziękuję przy okazji wszystkim, którzy znaleźli czas, żeby zajrzeć do nas podczas lektury i sprawdzić czy żyjemy.

Co się udało? Obudzić się pewnego dnia i być głosem, wyłącznie do czytania Bernharda…

Marcin Doktor Polak

1) Pozdrowienia dla Tomka Kaczmarczyka!
2) Pozdrowienia dla Karoliny Więckowskiej!


Marcin Doktor Polak (1979). Dr filozofii, performer, założyciel „grupy odśrodkowej”, w obrębie której podejmuje działania ingerujące w przestrzeń publiczną. Razem z Marcinem Szafrańskim tworzy „Teatr Filozoficzny” powstający aktualnie w ramach projektu konstruowanego wspólnie z teatrem „Łaźnia Nowa”. Hobbystycznie wykłada estetykę na UPJPII.

Marcin Szafrański (1977). Psycholog, performer. Prezes Salvate – Krakowskiego Centrum Psychologicznego.

Powyższy duet zorganizował i przeprowadził w lipcu tego roku warsztaty psychologiczno-filozoficzne w teatrze „Łaźnia Nowa” w ramach projektu Teatr zmiany czy zmiana teatru?