„Jerzozwierz” nie jest suchą krytyczną rozprawą, ani próbą analizy twórczości cenionego artysty. To raczej swobodna, pełna słodko-kwaśnego humoru opowieść o spotkaniu dwojga ludzi, którzy patrzą na rzeczywistość z odmiennych perspektyw, inaczej rozumieją upływ czasu, kierują się innymi zasadami. Lecz jednocześnie, mimo dzielącej ich dużej różnicy wieku, mają na siebie wpływ, prowokują się i inspirują. Rozmawiają więc o dziwności świata i ludzi, która – jak mówi Lewczyński – jest sprawą dojmującą, a opiera się właśnie na roli przypadku − w jakiej kolejności czegoś doświadczamy, z czym to zestawiamy, porównujemy.
„Jerzozwierz” jest opowieścią z fotografią w tle. Inaczej być nie mogło. Dla Lewczyńskiego fotografia może polepszyć ludzką egzystencję, uwznioślić naszą obecność w świecie i pomóc wiele rzeczy zrozumieć. Lewczyński nie zgadza się z przekonaniem Beksińskiego wyrażonym w jednym z przytoczonych w książce listów o tym, że (…) fotografia jako taka nie może być sztuką i to leży w samej jej istocie. W ogóle zamiar wykonania artystycznego zdjęcia kryje sprzeczność i jest największą bzdurą jaką można sobie wyobrazić. Zapamiętaj Jurek co Ci powiem, bo jestem dziś pod wpływem alkoholu w nastroju wieszczym. Fotografia nie jest sztuką! Pic! Gówno! Lipa! Cześć!
Olga Ptak „Jerzozwierz”
Olga Ptak: Więc jakie zdjęcia sztuką na pewno nie są?
Jerzy Lewczyński: Chłopak dostaje aparat, wychodzi na pole i robi zdjęcia: drzewo, narzeczona, samochód, coś lub ktoś na tle czegoś, co jest efektowne. Jest zachwycony, że mu się udało. Ale w gruncie rzeczy przywiązuje wagę do błahych obrazków, które nie mają żadnych wartości poznawczych. Są tylko reprodukowaniem kolejnych póz, odtwarzaniem tego, co już było. Takie radosne samokopiowanie. A prawda (…) trafia w tym czasie na śmietnik. I to nie dotyczy wyłącznie fotografii, ale wszystkich zachowań społecznych. Zdjęcia szczątków, resztek więcej o człowieku mówią niż tzw. wielkie tematy. Bo wielkie tematy mają w sobie coś z banału, coś z zachodów słońca. Byłem i do dzisiaj jestem konsekwentny w moim podejściu do sztuki, dla mnie najistotniejsze są niepozorne ślady obecności ludzkiej. Zepsuty zegarek, obgryziony ołówek, kartka z życzeniami − to są dowody istnienia człowieka. Są sytuacje, w których takie pozorne głupstwa decydują o naszych wyborach, określają nas. Pociągają za sobą wiele konsekwencji. Wierzę, że zadaniem sztuki jest rejestrowanie rzeczywistości z nadzieją, że to wszystko będzie kiedyś opowiedziane. Zapisana kartka, która leży przed panią, za kilka lat będzie dowodem upływu czasu i artysta powinien (…) znaleźć sposób, żeby z pomocą przedmiotu coś powiedzieć o człowieku, opowiedzieć jakąś jego historię.
138 stron | 17 zdjęć | format: 129x197 mm | ISBN: 978-83-89856-49-4
Redaktor prowadzący: Grzegorz Krawczyk
Projekt i skład: Marcin Gołaszewski
Na okładce: Autoportret, 2001 r.
Zdjęcia pochodzą z kolekcji prywatnych i zbiorów Muzeum w Gliwicach
Seria: Czytelnia Sztuki
www.czytelniasztuki.pl