Dróżdż: bez początku


Kolejny, szósty już, tom z ha!artowskiej serii non-fiction poświęcony został Stanisławowi Dróżdżowi (1939-2009), najważniejszemu twórcy poezji konkretnej w Polsce. Przypomnijmy, że ruch ten – szczególnie charakterystyczny dla lat 50., 60. i początku 70. XX wieku – obejmował działalność artystyczną na pograniczu języka i obrazu, literatury i sztuk wizualnych. Poezja konkretna budowała swoje teoretyczne zaplecze równolegle w Brazylii (działalność braci de Campos i Pignatariego), Szwecji (manifest Fahlstrőma) i przede wszystkim w Niemczech (teksty programowe Gomringera, Heissenbüttla, Bensego, Mona, Ulrichsa) oraz Austrii (działalność Gappmayra, Achleitnera, Jandla). Rozmaite warianty poezji konkretnej i wizualnej z powodzeniem zadomowiły się w Europie i za oceanem (jak choćby włoska Poesia Visiva, Spatola, Osti czy Miccini, francuski spacjalizm, serbski sygnalizm, w Czechosłowacji twórczość Kolářa czy Novaka, w Wielkiej Brytanii prace Riddella, Cobbinga, Finlaya, a w Kanadzie – Beaulieu).

Tymczasem w Polsce środowisko konkretystyczne siódmej i ósmej dekady XX wieku ograniczało się do kilku nazwisk (Marianna Bocian, Leszek Szaruga, Marian Grześczak). Co więcej, dla wszystkich wyżej wymienionych poezja konkretna stanowiła jedynie dość krótki etap twórczych poszukiwań. Postać Stanisława Dróżdża jest na tym tle wyjątkowa – artysta był wierny konkretnym korzeniom przez ponad 40 lat, długo po wygaśnięciu światowego ruchu. W tym czasie wykształcił indywidualny styl oraz technikę twórczą; prace, nazywane pojęciokształtami, realizował zarówno na papierze, jak i w trójwymiarze (jak słynna przestrzeń między), prezentował je na międzynarodowych wystawach konkretystycznych i konceptualnych. Również eseje programowe Dróżdża są bezcennym świadectwem rozwoju myśli eksperymentalnej w polskiej sztuce.

Zachwyty krytyków sztuki i literaturoznawców nie zmienią faktu, że przez długi czas działalność Dróżdża traktowano jako niszę dla koneserów. Poza nielicznymi wyjątkami (np. tom szkiców Między literami Tadeusza Sławka z 1989 roku), ten interesujący projekt nie mógł się doczekać analizy z prawdziwego zdarzenia. Intermedialność poezji konkretnej wbrew pozorom nie sprzyjała refleksji teoretycznej, jak bowiem traktować rzecz w tak ewidentny sposób przynależącą do pogranicza? Ostatnio są jednak powody do radości.
Nie z własnej winy zepchnięty na margines, na naszych oczach Dróżdż odradza się post mortem, uosabiając wszystko, co najlepsze i najtrwalsze w przeszczepianiu na polski grunt idei konceptualnych i eksperymentalnych. Najpierw przeglądowa wystawa „Stanisław Dróżdż – początekoniec. Pojęciokształty. Poezja konkretna. Prace z lat 1967-2007”, zorganizowana w 2009 roku przez Ośrodek Kultury i Sztuki we Wrocławiu oraz katowickie BWA, która triumfalnie zawitała w CSW Zamek Ujazdowski, potem choćby „OD DO” w appendix2 na Foksalu. Namacalnym efektem stała się monograficzna publikacja początekoniec pod redakcją Elżbiety Łubowicz (Wrocław 2009) zawierająca antologię najważniejszych prac Dróżdża oraz towarzyszących im opracowań krytycznych. W pięknie wydanym albumie zebrane zostały także fragmenty rozmów przeprowadzonych z twórcą. Zaczęły się także pojawiać artykuły naukowe poświęcone tej tematyce.

Dróżdż: bez końca


Najświeższym, świetnie wpisującym się w ten godny pochwały trend wydarzeniem jest dwujęzyczna, polsko-angielska publikacja Odprysk poezji. Stanisław Dróżdż mówi, zainicjowana i zredagowana przez Małgorzatę Dawidek Gryglicką, a opublikowana przez Korporację Ha!art przy współpracy z NCK. Książka poznańskiej artystki i teoretyczki sztuki tylko po części jest zapisem jej rozmów ze Stanisławem Dróżdżem, które odbyły się pod koniec 2006 roku we Wrocławiu. Odprysk poezji to jednocześnie w równym stopniu antologia prac artysty, maszynopisów i listów, fotografii z rodzinnego archiwum i z wernisaży, pamiątek i wycinków z gazet. Można odnieść wrażenie, że słowa Dróżdża wręcz nikną w gąszczu innych obiektów, kreśląc fascynujący, wielowymiarowy portret artysty. Ale, rzecz jasna, niezaprzeczalny walor dokumentalny publikacji nie pozbawia jej żywego, otwartego i niejednorodnego charakteru.

Rozmowy – podzielone na pięć części – nie wyjaśniają, jak to często w podobnych wypadkach bywa, fenomenu twórczego, nie pozwalają panoszyć się łatwym syntezom, nie podają czytelnikowi klucza interpretacyjnego. Wręcz przeciwnie, są pochwałą wieloznaczności i niedopowiedzenia. Zarówno wówczas, kiedy rozmowa toczy się wokół wspomnień, jak i wtedy, gdy skupia się na refleksjach na temat sztuki, artysty i języka, nie daje ani chwili wytchnienia. Nie jest gładką, barokową wypowiedzią sytego klasyka, ale oszczędnym komentarzem, jedynie sygnalizującym pewne odniesienia, odmykającym kawałek po kawałku, skrawek po skrawku pole do dalszej dyskusji. Trzeba nie lada przygotowania i cierpliwości – tu chwała Dawidek Gryglickiej – aby rozważań świadomie pozbawionych początku i końca nie przekuć w ujednoznaczniony traktat o artystycznej nieprzystawalności czy środowiskowym niezrozumieniu.

Rozpiętość tematyczna szczęśliwie nie jest zanadto szeroka: przysłuchujemy się szczerej, ciepłej rozmowie o priorytetach w sztuce, o formowaniu się trendów eksperymentalnych wśród wrocławskich artystów, a w pojawiających się od czasu do czasu obrazach dzieciństwa czy studiów polonistycznych nie ma krzty sentymentalizmu. Najciekawsze i najchętniej przez Dróżdża poruszane kwestie obejmują status poezji konkretnej, a także poszukiwanie miejsca dla własnej twórczości w jej ramach. Bardzo interesujące są uwagi Dróżdża o fragmencie jako zasadzie poezji konkretnej, w tym jego własnej propozycji artystycznej; zasada fragmentaryczności rządzi także samą rozmową, a nawet – ideą książki. Tytułowym „odpryskiem poezji” określa twórca pojęciokształtów nurt konkretyzmu, ale jednocześnie termin ten można wykorzystać, co zresztą czyni redaktorka, do podkreślenia charakterystycznego sposobu używania słowa. Dla poety konkretnego materia twórcza znajduje się nie na poziomie zdania, a słowa (lub jego części). Materia wypowiedzi Dróżdża – rozmówcy również opiera się na pojedynczych słowach, obrazach, znakach. Poszczególne sceny z życia – dzieciństwo w Sławkowie i na sosnowieckiej Niwce, studia we Wrocławiu, spotkanie z poezją Białoszewskiego i Karpowicza, współtworzenie ruchu konkretystycznego, odkrywanie Przybosia, Strzemińskiego, uczestnictwo w wystawach i przeglądach – są nie tylko elementami większej całości, ale przede wszystkim ukazują chybotliwość momentu tworzenia.

Dróżdżowska poezja konkretna wypływa, jak się wydaje, z takiej potrzeby tworzenia (z) osobistego fragmentu i, przynajmniej w początkowej fazie, nie jest ściśle zakotwiczona w formalnych odkryciach konkretystów europejskich. Nawet gdy rozmowa dotyczy istotnych kwestii teoretycznych, Dróżdż często raczej przysłuchuje się wypowiedziom swojej rozmówczyni, prosi ją o opinię, doskonale zdaje sobie sprawę z niemożliwości nadania migotliwym z natury znakom określonej raz na zawsze nazwy, sprowadzenia ich do roli skostniałych struktur. Chroni prywatność swoich przemyśleń i wspomnień, tym więc chętniej czytelnik zagłębia się w przedruk jego samizdatowego eseju O poezji konkretnej z 1978, lapidarnie charakteryzującego główne założenia i konteksty nurtu, albo w szkicach do kluczowych prac Zapominanie czy mniej, więcej, tyle samo, które od intrygującej strony ukazują konkretne strategie twórcze.

Co symptomatyczne, kolejną obok fragmentu kategorią, której przydaje Dróżdż duże znaczenie, jest proces; stąd bierze się poczucie braku początku i końca w poezji konkretnej, potęgowane oddziaływaniem prac takich jak Żyłki czy Alea iacta est. Procesualność nie tylko leży u podstaw aktu tworzenia, ale dotyczy komunikacji z odbiorcą. Zresztą rola widza/czytelnika („bliźniego”) jest w tej relacji nie do podważenia, o czym sam twórca niejednokrotnie przypomina. Poezja konkretna stanowi dla Dróżdża byt odrębny, niepoddający się sztywnym klasyfikacjom genologicznym. Co więcej, o istocie tego bytu stanowi nieprzerwane bycie między, w bezkresnym wirze znaków. Nadbudowywanie wątków pobocznych byłoby jednocześnie burzeniem integralności i czystości słowa.

Wpływa to na ogólny wydźwięk Odprysku poezji: po lekturze postać Stanisława Dróżdża zdaje się jeszcze bardziej „wewnętrzna”, bardziej fascynująca, bardziej niedostępna. Pytania dźwięczą w uszach, a odpowiedzi nie dostarczy ani spacer po wrocławskiej ulicy Białoskórniczej, ani wizyta w rodzinnym Sławkowie, ani lektura listów twórcy Zapominania, pisanych przed laty do mojego ojca, które odnalazłem jakiś czas temu w wiklinowym koszu z papierami. Małgorzata Dawidek Gryglicka proponuje tak naprawdę fascynujące wędrowanie bez początku i końca, rzut oka na fragment nieskończonej książki, o której istnieniu mówi w najlepszy sposób przestrzeń między.


Małgorzata Dawidek Gryglicka, Odprysk poezji. Stanisław Dróżdż mówi / A Piece of Poetry. Conversation with Stanisław Dróżdż
Korporacja Ha!art, Narodowe Centrum Kultury, 2012


PRZECZYTAJ FRAGMENT KSIĄŻKI