Głównym tematem wystawy Apoptoza we wrocławskim Studiu BWA jest przemijanie i próba jego uchwycenia. Skoro czas płynie nielinearnie to, jak można badać tak nieuchwytne zjawisko? Magda Zięba, kuratorka wystawy, sięga po sprawdzone narzędzie – opus contra naturam – wywodzące się jeszcze ze średniowiecznej alchemii. Zostaje tutaj odwrócona naturalna kolej rzeczy. Artyści podążają w kierunku źródeł kreacji – do wewnątrz, zaprzeczając współczesnemu naukowemu dyskursowi skierowanemu na zewnątrz, powiększającemu swój obszar badawczy za pomocą ogólnych prawd naturalnych. Efekt opus contra naturam ma zostać uzyskany dzięki rozkładowi i czernieniu (łac. nigredo), które mają odkrywać to, co zakryte. Stąd tytuł wystawy: apoptoza (słowo pochodzi od greckiego słowa, oznaczającego opadanie liści) jest procesem biologicznym, zaprogramowaną śmiercią komórki, która kończy swoją egzystencję, by ciało mogło się zregenerować, tym samym wprowadzając mechanizm przemijania do poziomu mikrobiologicznego.

Wystawa Apoptoza w Studiu BWA

 

Wystawa gromadzi wiele znakomitych nazwisk, które poddają się stworzonej przez kuratorkę narracji na różnych poziomach interpretacyjnych. Apopotoza została zbudowana na podstawie konkretnej koncepcji, uruchamiającej szerszą dyskusję. Już tutaj można zauważyć tendencję zbieżną z tą obraną w tekście kuratorskim. Widoczny jest kierunek z wewnątrz na zewnątrz. Czynnikiem spajającym całą wystawę jest proces mikrobiologiczny, a nie ogólne prawo definiujące naturę.

Po lewej przebieralnia Franciszka Orłowskiego

 

Chyba najsilniej oddziałującą pracą na wystawie jest przebieralnia skonstruowana przez Franciszka Orłowskiego.

Została ona poskładana z ubrań ludzi bezdomnych i nie było by w tym nic zaskakującego, gdyby nie charakterystyczny zapach towarzyszący dziełu. W pierwszej chwili uruchomione zostają skojarzenia związane ze sklepami z odzieżą. Przeglądamy się w lustrze, odruchowo poprawiając fryzurę, by w pewnym momencie doznać zapachowego szoku. Tym samym dochodzi do nałożenia się dwóch różnych światów, uruchamiając w zwiedzającym mentalną projekcję. Ciekawa jest forma patchworku, dalekim echem nawiązująca do zjawiska apoptozy, gdzie poszczególne łaty wycięte z garderoby ludzi bezdomnych mogą być potraktowane jako komórki już odrzucone przez system, jednak w nowym kontekście spełniające nowe funkcje.

Fragment pracy Dy Tagowskiej

W podobnym, tekstylnym tonie pozostaje Dy Tagowska, która umieściła w gablocie delikatnie przysypany ziemią ornat zjadany przez insekty. Skojarzenia ze sferą sacrum, jej profanacją bądź przemijaniem wydają się oczywiste. Czy praca ma potencjał, aby przekroczyć ten próg? Odpowiedź podaje Magda Zięba w materiałach przygotowanych do wystawy, gdzie praca zostaje zestawiona z przestrzenią galerii jako miejsca sterylnego, do którego wdzierają się insekty, co prowadzi do unicestwienia eksponatów. Przedmiot sakralny zostaje odarty ze swej symbolicznej otoczki, pozostaje tkanina nadszarpnięta zębem czasu. W przestrzeni wystawienniczej dochodzi do demistyfikacji.

Przy okazji tego zjawiska można sobie zadać pytanie czy galeria sztuki jest dobrym miejscem dla działań tego typu? Czy strategia szokowania to już nie przeżytek? Zastanawia brak jakiejkolwiek reakcji ze strony publiczności, która przyzwyczaiła nas do agresywnej obrony własnych symboli. Praca u swojej podstawy nie ma na celu szokować odbiorcę. Skupia się ona na ukazaniu pewnych naturalnych prawd. Czyżby publiczność dojrzała do odbioru sztuki współczesnej? A może po prostu ta jej część, która mogłaby czuć się dotknięta przez pracę Dy Tagowskiej nie dotarła do Studia BWA? Piszę te wszystkie trącące naiwnością przemyślenia, aby pokazać mechanizm rządzący całą wystawą. Magda Zięba zebrała dzieła różnych twórców, podporządkowując je jednej koncepcji. Jest to jedynie pretekst – stworzenie neutralnego gruntu dla wolno płynącego "myślotoku".

Po prawej Pomiędzy Piotra Kmity

Jedną z ciekawszych prac pokazał Piotr Kmita – instalację zatytułowaną Pomiędzy, złożoną z sześciu obracających się wokół własnej osi równobocznych trójkątów, które sześć razy na dobę tworzą Gwiazdę Dawida. Należy pamiętać, że liczba żydowskich ofiar Holocaustu to prawie sześć milionów. Oczywiście, podobnie jak w przypadku całej wystawy, interpretacja nie powinna zakończyć się w tym miejscu. Dzieło można rozpatrywać jako symboliczną historię narodu żydowskiego w kontekście przemijania, czy, za słowami kuratorki, zmiany w nieustającym trwaniu. Prace można również odbierać bardziej uniwersalnie na poziomie samej wystawy. Ruch trójkątów wymaga od odbiorcy interakcji z dziełem, poświęcenia chwili na zauważenie płynącego czasu, odmierzanego przez obracające się figury. To natomiast prowadzi do refleksji indywidualnej dla każdego zwiedzającego.

Otwarta forma wystawy zastanawia. Powracają pytania o sens sztuki współczesnej i jej miejsce w życiu społecznym [1]. Ekspozycja jest trudna w odbiorze, wymaga dużego zaangażowania ze strony zwiedzającego, co rzadko spotyka się z gromkimi brawami. Czy tracą na tym wartości poznawcze zawarte w wystawie? Język i historie, na których zostały oparte prace są ogólnie dostępne, co więcej, kuratorka jasno podkreśla swoje inspiracje [2]. Czy chcieć to dużo? Może problem tkwi w opozycji wystawy, parafrazując tekst kuratorski, nastawionej na zatrzymanie się nad procesualnością zdarzeń do szybkiej eksploatacji i natychmiastowej wymiany czasów współczesnych. Warto czasami się zatrzymać i pokontemplować chwilę.

Apoptoza
Artyści biorący udział w wystawie: Piotr Kmita, Marcin Łuczkowski, Marcin Mierzicki, Florentyna Nastaj, Franciszek Orłowski, Marta Pokojowczyk, Michał Smandek, Barbara Szymczak, Dy Tagowska, Aleksandra Urban, Małgorzata Wielek-Mandrela
Kuratorka: Magdalena Zięba
Studio BWA Wrocław
31.05-15.06

 

[1] Zob.: Jean Clair, De Immundo, Gdańsk 2007; Donald Kuspit, Koniec sztuki, Gdańsk 2006.
[2]M.in.:Piotr Grzegorz Michalik, Nigredo - podróż do królestwa nocy. Tekst dostępny w Internecie: http://www.orient.umk.pl/publikacje/nigredo.pdf