To opowieść bez wyraźnego początku, rozwinięcia i zakończenia. Mimo to, uciekając od porządku linearnego, Vulliamy tworzy historię fragmentaryczną, która doskonale odzwierciedla to, jak w istocie wygląda pierwsza w pełni dwudziestopierwszowieczna wojna. Ameksyka już od pierwszych stron wprowadza czytelnika w świat niepokoju i walki, ale też w bogactwo przygranicznej kultury i niezwykłość tamtejszych krajobrazów. Książka Vulliamy’ego jest więc w znacznej mierze portretem rzeczywistości tysiąca kontrastów, która z jednej strony przyciąga dziennikarzy i obserwatorów, a z drugiej zaś rdzennych mieszkańców marzących o spokojnym życiu bezwzględnie skazuje na banicję.

Autor książki – brytyjski dziennikarz, pracujący jako korespondent „The Observer” w Stanach Zjednoczonych – nie szczędzi czytelnikowi krwawych opisów i drastycznych rekonstrukcji wydarzeń, stawiając jednocześnie wiele znaków zapytania. Reportaż ten nie przynosi więc jednoznacznej odpowiedzi na pytanie o przyczyny walk przedstawicieli karteli narkotykowych, lecz precyzyjnie dokumentuje ich skutki. W Meksyku w samym tylko 2008 roku zamordowanych zostało 5400 osób, w ciągu czterech lat począwszy od 2006 roku doliczono się w sumie 24 tysięcy ofiar morderstw. Większość z nich popełniono w liczącym 3,4 tys. km pasie przy granicy ze Stanami Zjednoczonymi. Przejście pomiędzy tymi tak odmiennymi światami okazało się dla wielu meksykańskich uciekinierów ostateczną barierą, uniemożliwiającą realizację snu o wolności.
Dlatego tamtejsza granica, zdaniem Vulliamy’ego, to prawdziwa linia frontu, skutecznie oddzielająca asfaltowe szosy Ameryki od kolein i wyboistych szlaków Meksyku.

Ameksyka jest także ważnym głosem oskarżenia pod adresem bezradnych władz, jak również międzynarodowych koncernów poszukujących taniej siły roboczej na terenie Ameryki Środkowej. To głównie maquiladoras, czyli fabryki, w których produkowane są wolne od cła towary eksportowane kolejno do USA, winne są dramatycznej sytuacji finansowej wielu mieszkańców tego obszaru. Vulliamy pokazuje, że sytuacja w Meksyku jest w istocie wojną w białych rękawiczkach.  Toczy się ona bowiem – zdaniem autora książki – przy cichej akceptacji ze strony Stanów Zjednoczonych, które uznawane są współcześnie za największy „rynek zbytu” dla meksykańskich narkotyków.. Tymczasem pranie brudnych pieniędzy, korumpowanie pracowników służby celnej, banków czy policjantów w Meksyku traktowane jest najczęściej jako norma, z którą mało kto ma odwagę dyskutować. Książka Vulliamy’ego – obok licznych filmów dokumentalnych poświęconych tej tematyce – jest niewątpliwie ważnym głosem w tej dyskusji, epatującym nie tylko sensacyjnością opisywanych faktów, lecz przede wszystkim – najprościej rzecz ujmując – nie mniej szokującą statystyką.

Porzucane przez rodziców dzieci, które na własną rękę starają się przekroczyć granicę, wdowy opłakujące mężów i synków oraz skorumpowani oficjele na stale wpisują się w krajobraz meksykańskiej granicy. Dzięki swej wnikliwości Vulliamy z dużą precyzją obnaża słabości wielokulturowego świata. Rzeczywistość, w której – jak podkreśla autor – mężczyźni tatuują sobie na ramionach wizerunek Matki Bożej z Guadelupe, by kilka chwil później sięgnąć po broń, jest naznaczona jeszcze innymi obrazami. Te zaś ujawniają się głównie rozmaitych praktykach zabijania:
Podczas trwającej właśnie wojny zabijanie staje się nie tylko coraz powszechniejsze, ale i coraz bardziej wynaturzone – ofiary morderstw są okaleczane, pozbawiane głów poddawane torturom (…) najlepszy przykład to „łaskotanie po kościach”, czyli drapanie kości szpikulcem do lodu wbitym w ciało ofiary. Bandyci zatrudniają lekarzy, którzy mają dopilnować, by ludzie poddawani przesłuchaniu i torturom nie tracili przytomności (…).

Pogranicze staje się terytorium osobnym, które rządzi się w istocie własnymi prawami. Vulliamy’emu udaje się zrekonstruować je w sposób niezwykle precyzyjny. Dlatego z uporem podkreśla, iż „Ameksyka” nie jest wyłącznie prostą grą słów, nie chodzi tylko o wskazanie na przygraniczność interesującej go przestrzeni.

Lekturę książki wzbogacają znacząco zamieszczone w niej fotografie, opatrzone sugestywnym, odautorskim komentarzem. Autorowi udaje się pokazać złożony i wielokulturowy charakter pogranicza oraz brak jego wewnętrznej koherencji. W przestrzeni, gdzie wszystko kreci się wokół śmierci, toczy się jednocześnie życie małżeńskie, kobiety na bazarkach wyprzedają stare ubrania, a dzieci chodzą do szkoły. Vulliamy pokazuje, że to także jest Ameksyka, mimo że taki jej obraz nie ma szansy na pojawienie się w głównym wydaniu wiadomości.

Ciudad Juarez to jednocześnie miasto ludzi prawa i ludzi interesu. Jego przekleństwem staje się to, że zazwyczaj między pierwszymi a drugimi nie sposób znaleźć wyraźnej różnicy, jako że zakulisowa współpraca między nimi coraz częściej staje się normą. Diagnoza postawiona przez autora Ameksyki nie pozostawia złudzeń – granica pomiędzy Meksykiem a Stanami Zjednoczonymi to nie tylko walki mniejszych czy większych karteli, zabójstwa mniej lub bardziej przypadkowych osób. To także zaplecze globalnego spektaklu wielkiej, międzynarodowej polityki, którego wojna narkotykowa jest tylko jednym z wielu zwiastunów.


Ed Vulliamy, Ameksyka. Wojna wzdłuż granicy
przeł. Janusz Ochab
Czarne, 2012