Czyż nie dobija się koni Wydziału Teatru Tańca w Bytomiu, w adaptacji i inscenizacji Jerzego Stuhra, od początku intryguje widza. Twórcy zdecydowali się na nadzwyczaj kuriozalną eksploatację przestrzeni. Już w pierwszej scenie, odegranej poza „głównym” miejscem akcji, pierwszoplanowe postaci spektaklu − buntownicza i nieprzewidywalna Gloria Beatty (Nina Minor) oraz marzący o wielkiej karierze Robert Syverten (Robert Buczyński) − wzbudzają swoim występem ogromną ciekawość publiczności. Tancerze rozpoczynają spektakl wśród oczekującej na wejście do sali publiczności. Bezpruderyjna scena burzliwego dialogu aktorów, osadzona między innymi w kuluarach, zwraca szczególną uwagę.

Spektakl osadzony w latach 30. ujawnia zarówno okres kryzysu, jak również wyjątkowo urzekający klimat tamtych czasów − szczególnie urokliwa jest „sprzedaż” popcornu wśród widowni oraz wykorzystanie charakterystycznej tablicy zachęcającej publiczność do aplauzu. Specyficzną atmosferę widowiska budują także kostiumy, pomysłowo dobrane przez Jurianę Jur. Czyż nie dobija się koni oparte jest na skomplikowanej fabule, skupia różnorodną problematykę. Akcję cechuje kompilacja niefortunnych zdarzeń dotykających uczestników maratonu tańca. Rozpoczynają oni „rywalizację” z uśmiechem na twarzy, ale z czasem ten radosny taniec przeradza się w znienawidzony wyścig za 1500$.

Na szczególną uwagę zasługuje kreacja Jakuba Krawczyka − Rocky'ego, który jako „dręczyciel koni” odznacza się skrajnym sadyzmem, bestialsko wykorzystuje łatwowierność i niemoc poddanych mu uczestników.
Wbrew pochopnym określeniom, że rola Rocky’ego jest „niepełna tanecznie”, kreacje tę cechuje specyficzna dynamika ruchu, ciekawie wyeksponowana przez aktora. Niestabilność emocjonalna, przebłyski fałszywej dobroci (podszyte psychopatyczną żądzą zadawania bólu) oraz zawrotne tempo popadania ze skrajności w skrajność zostały świetnie zobrazowane za pomocą ruchu scenicznego. Czyni to z konferansjera jedną z najbardziej intrygujących postaci spektaklu. Warta podkreślenia jest także kreacja Eleonory, entuzjastki krwawych rywalizacji tanecznych, oraz groteskowa postać Johna Maxwella − adoratora sponsorki maratonu. Ich zachowania cechuje pozorny komizm, korelujący z bezlitosną postawą VIP-ów względem tancerzy. Zawrotną akcją odróżnia się scena walki, w której James (Paweł Łyskawa) doświadcza diametralnej metamorfozy: z kochającego męża przeistacza się w rozwścieczonego swoją bezsilnością brutala, pozbawionego delikatności nawet w stosunku do żony. Mocny akcent mają solówki Marynarza (Kamil Lipka) i Lucy (Paulina Giwer), w których tancerze podkreślają znaczenie tytułu spektaklu. Tancerze uosabiają konie przekraczające cielesną wytrzymałość – realizują narzucony im obowiązek wbrew fizycznym możliwościom.

Przerażająca jest scena morderczego wyścigu szczurów, w którym tancerze pod batutą Rocky’ego toczą zacięty bój o przetrwanie w maratonie. W zawrotnym tempie dokonuje się transformacja uczestników rywalizacji − dotychczasowi towarzysze niedoli zmieniają się we wzburzonych wrogów, którzy nie zważają na konsekwencje wygranej. Tancerze efektowne zwalniają tempo, tworzą wymyśle figury, zespalają swoje ciała w nieustannym ruchu. Dynamizm owej sceny znacznie wpływa na relację tancerz-widz – energia przekazywana przez artystów wzbudza w publiczności pragnienie uczestniczenia w wyścigu. Widowisko urzeka również swobodną grą aktorską, mimo aroganckich komentarzy tancerzy do widowni, np.: „bando kretynów!”. To spektakl podszyty ironią, np. w scenach tragicznych jest wyjątkowo nastrojowe oświetlenie, charakterystyczne dla romantycznych potańcówek lat trzydziestych. Warte podkreślenia są też wyraziste układy taneczne stworzone przez Dariusza Kurzeję oraz muzyka Dawida Rudnickiego, doskonale korelująca z ruchem aktorów.

Czyż nie dobija się koni zapewnia pierwszorzędną grę aktorską oraz niebanalną i kreatywną realizację tematu. Tancerze za pomocą ruchu, mimiki oraz słowa podejmują kwestię morderczej walki o przetrwanie w społeczeństwie pozbawionym współczucia i łaski dla słabszych jednostek. Finalna scena Glorii i Roberta, ostatecznie urzeczywistniająca silnie osadzone w spektaklu pragnienie śmierci, ujawnia gorzką prawdę. Decyzja śmierci TO jedyny świadomy wybór człowieka. Aktorzy bezpardonowo obnażają złudzenie o niezależności ludzkiej woli – dramatyzm tej sceny buduje świadomość konsekwencji czekających Roberta, który „wybawiając” partnerkę od tak znienawidzonego życia, jednocześnie pozbawia się możliwości zrealizowania własnych marzeń.

Z pełnym przekonaniem stwierdzam, że spektakl Czyż nie dobija się koni to propozycja godna uwagi – prawdziwa uczta dla znawców rewelacyjnego tańca i doskonałej gry aktorskiej. Przedstawienie nie tylko fascynuje, ale także proponuje widzowi inny wymiar poznania – współuczestnictwo.


Wydział Teatru Tańca w Bytomiu
CZYŻ NIE DOBIJA SIĘ KONI
Horace Mc Coy
przekład: Zofia Zinserling
adaptacja i inscenizacja: Jerzy Stuhr
reżyseria: Waldemar Raźniak
scenografia i kostiumy: Juriana Jur
muzyka: Dawid Rudnicki
konsultacje choreograficzne: Janusz Skubaczkowski
układy taneczne Dariusz Kurzeja
Spektakl dyplomowy studentów IV roku Wydziału Teatru Tańca w Bytomiu.
Występują:
Studenci IV roku:
Robert Buczyński, Natalia Dinges, Magdalena Fejdasz, Helena Gandżalian, Paulina Giwer, Zuzanna Kasprzyk, Anna Kosiorowska, Jakub Krawczyk, Kamil Lipka, Paweł Łyskawa, Nina Minor, Anna Raj, Robert Wasiewicz, Natalia Wilk
Studentka III roku: Klaudia Stefanowicz
Studenci II roku: Kamil Bończyk, Wojciech Chowaniec, Szymon Dobosik, Adrian Koszewski, Jan Lorys, Piotr Wach, Jarosław Widuch
Premiera: grudzien 2011 r.
zdjęcia: archiwum Teatru (J. Jur)