Historia skolonizowanej przez amerykańską fabrykę snów kinematografii kanadyjskiej rysuje się jako ciąg prób odnalezienia własnej filmowej tożsamości – zarazem komercyjnej i autorskiej, popularnej i eksperymentalnej. Tożsamości skrytej „w cieniu Wielkiego Brata”.

I ta właśnie problematyka wyłania się na plan pierwszy większości tekstów zawartych w antologii _Nowe Kino Kanadyjskie_. Publikacja ta, będąca teoretycznym uzupełnieniem odbywającego się w ramach 9 edycji festiwalu Era Nowe Horyzonty przeglądu, duży nacisk kładzie na zarysowanie historyczno – filmowego kontekstu, umożliwiającego zrozumienie różnorodnej, zarówno pod względem formalnym jak i tematycznym, współczesnej kinematografii Kanady. Zaś słowem – kluczem, które pojawia się w większości tekstów, odmieniane przez wszystkie przypadki i umieszczane jako kontekst większości opisywanych zjawisk jest skolonizowanie – tu traktowane jako swoista mentalna predyspozycja do uległości.

„Kanada od czasu swego powstania, jako kolonia brytyjska znajdująca się na peryferiach władzy, łatwo wślizguje się na kolejną kolonialną orbitę wyłaniającego się tuż obok supermocarstwa. Sama będąc tworem zewnętrznej siły, Kanada – kolonia jest predestynowana i uwarunkowana do postrzegania siebie jako słabszej figury w relacji do dwudziestowiecznej potęgi Ameryki” – pisze redaktor tomu, dyrektor Canadian Film Institute, Tom McSorley. Takie podejście, stosowane od najmłodszych lat kina kanadyjskiego, na długi czas zdefiniowało kierunki jego rozwoju. „Kolonialny lęk rządu wobec wszechpotężnych interesów filmowych Stanów Zjednoczonych” sprawił, że jeszcze w 1972 roku mniej niż 3 procent filmów pokazywanych w kinach stanowiły te rodzimej produkcji.

Uznając swoją słabszą pozycję na zdominowanym przez hollywoodzkie wytwórnie rynku, rząd kanadyjski wielokrotnie decydował się na rozwiązania „tak kolonialne, że aż śmieszne”. Dobrym przykładem może być zapoczątkowany pod koniec lat 40-tych projekt Canadian Co-operation, który regulować miał warunki dystrybucji filmów pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Kanadą.
W zamian za uznanie hollywoodzkiej hegemonii na kontynencie, USA zobowiązywało się umieszczać krótkie animacje National Film Board of Canada przed pełnometrażowymi filmami, a także przemycać w swoich produkcjach wspierające turystykę „kanadyjskie odwołania”.

Nie był to wszakże pierwszy mariaż kina i reklamy w historii Kanady. Rozwój sztuki filmowej związany był bowiem z protektoratem Canadian Pacific Railway (na przełomie XIX i XX wieku odpowiedzialnej za kolonizowanie północnych terenów), która wspierając rodzimych twórców, wykorzystywała efekty ich pracy w celach promocyjnych. Uwiecznione przez nich na celuloidowej taśmie piękno Maniotoby zachęcić miało przyszłych imigrantów do zasiedlania tamtych obszarów (co ciekawe, prowincja ta zaznaczyła swoją obecność w historii kina kanadyjskiego raz jeszcze w ostatnich dwóch dekadach XX wieku – pisze o tym Brenda Austin-Smith).

I tu pojawia się kolejny element charakteryzujący specyfikę kanadyjskiej produkcji filmowej. Jest nim uzależnienie od różnego rodzaju instytucji, powoływanych zarówno przez rząd federalny, jak i przez władze poszczególnych prowincji. Co istotne każda z nich musiała na wstępie określić swój profil ideologiczny, wyważyć proporcje pomiędzy edukacyjnymi (w tym kierunku podążał zarządzany przez Johna Griersona National Board of Canada/ L’Office National du Film du Canada), artystycznymi i komercyjnymi funkcjami obrazu filmowego. Szybko też początkowe przekonanie o możliwości stworzenia kanadyjskiego Hollywood i o tym, że „sukces, blask i ogólnoamerykański sen związany z przemysłem ruchomych obrazów może stać się także udziałem Kanady”, zweryfikowane zostały przez brutalną rzeczywistość. Efektem tego było skierowanie uwagi instytucji na kino tworzone dla mniejszej publiczności, naznaczone jednak silnym piętnem autorskim. Szczególną uwagę temu fenomenowi poświęca Jim Leach w tekście „To nie jest kolejne kino narodowe”. Na fali zainteresowania instytucji kinem artystycznym dużego znaczenia nabrał też, omawiany przez McSorleya, film eksperymentalny, który podobnie jak kanadyjskie animacje od lat sześćdziesiątych zeszłego stulecia jest stale obecny na światowych przeglądach.

Innym zasadniczym elementem składającym się na eklektyczny obraz kanadyjskiej kinematografii jest wyraźna odrębność kina Quebec’u, które więcej ma wspólnego z filmem francuskim niż bliższymi geograficznie produkcjami anglojęzycznymi. Prowincja ta, wielokrotnie wykazująca tendencje separatystyczne, kierując swój wzrok w stronę europejskiej motherland, konsekwentnie realizowała politykę podtrzymywania więzi kulturowych. Podczas gdy ROC (Rest of Canada – innymi słowy anglojęzyczna część kraju) za naturalną uznawała dominację produkcji ze Stanów Zjednoczonych, Quebec, już od wczesnych lat czterdziestych posiadał prężnie działający (wspierany przez rząd prowincji, jak i kościół) system produkcji i dystrybucji. Działania te znalazły przełożenie zarówno na poetykę dzieł filmowych, jak i tematykę oscylującą wokół trudnej historii prowincji (która podkreśla swoją kulturową suwerenność mottem: „Je me souviens” – „Pamiętam”). I właśnie w oparciu o dzieje Québécois Tom McSorley pokazuje, jakie znalazła ona odbicie w sztuce ruchomych obrazów w tekście „Kino Quebec’u”.

„Kino kanadyjskie to różnorodny i niepodporządkowujący się zasadom ansamblaż. Nie rządzi nim żadna reguła o charakterze państwowym czy narodowym, która spajałaby jego części składowe i pozwalałaby ustanowić jednolitą zasadę wyjaśniającą” – dobitnie podkreśla cytowany w jednym z tekstów David McIntosh. Ten typ refleksji przewija się jednak przez większość publikacji. I może ów brak ujednolicającej wykładni i, będąca wynikiem „trudnej” historii różnorodność, są jednymi z powodów nieobecności kina Kanady w świadomości światowej publiczności. Patrząc wstecz na zainteresowanie polskich widzów wyróżnić można lata, by je tak nazwać, „czeskie”, „skandynawskie”, „włoskie”, w których na fali popularności jednego tytułu, sławę zyskiwała tworzona w podobnej poetyce (przekładanej nierzadko na dość enigmatyczne pojęcie swoistego ducha narodowego) produkcja filmowa danego państwa. Brak zainteresowania dystrybutorów i mody na kino kanadyjskie może być właśnie skutkiem jego heterogeniczności. Pozostaje mieć nadzieję, że po omawianej publikacji i wrocławskim przeglądzie zostanie ona uznana za zaletę.


_Nowe kino kanadyjskie_ pod redakcją Toma McSorleya
„Linia Filmowa”, tom 5
tłumaczenie / Michał Guzik, Ola Janus, Kaja Klimek, Ilona Koguciuk
projekt okładki i logotypu serii / bartek materka
redaktor serii / kuba mikurda
redaktor tomu / robert kardzis
współpraca redakcyjna / ewa opałka
koordynacja projektu / robert kardzis, karolina więckowska
korekta i adiustacja / monika ples, kinga surówka, marcin hernas
skład / marcin hernas
isbn 978-83-61407-37-9
"Korporacja Ha!art":http://ha.art.pl/index.php i "Stowarzyszenie Nowe Horyzonty":http://www.enh.pl/, Kraków-Warszawa 2009








« powrót