Kiedy po nowatorskim, słynącym z techniki strumienia świadomości Ulissesie wydawało się, że nie sposób już pójść dalej, James Joyce stworzył utwór pod pewnymi względami jeszcze radykalniejszy. W 1939 roku, po siedemnastu latach mozolnego tkania Work in Progress (Dzieła w Toku), zanurzył czytelników w mroczną podświadomość Finnegans Wake.

Jak głosi jedna z wielu prób interpretacji, ostatnia książka Joyce’a to podróż w głąb ludzkiej, boskiej czy kosmicznej, pogrążonej we śnie zbiorowej jaźni, dla której irlandzki pisarz wynalazł specjalną mowę – symfonię skomponowaną z neologizmów i wielojęzycznych kalamburów. Z czasem ten oniryczny, wzniesiony na ruinach wieży Babel wszechświat urósł do rangi prawdziwego mitu, mającego swych zaprzysięgłych zwolenników i równie nieprzejednanych wrogów. Żaden utwór literacki nie wzbudził tylu kontrowersji – po dziś dzień Finnegans Wake uchodzi za najbardziej tajemniczą książkę XX wieku, a być może i całej literatury.

Dzięki brawurowemu przekładowi Krzysztofa Bartnickiego, ukazującemu się pod tytułem Finneganów tren, z tym legendarnym dziełem może wreszcie zapoznać się polski czytelnik. Wydawca dołożył wszelkich starań, aby możliwie wiernie odtworzyć oryginalny kształt książki – jej format, czcionkę, zaprojektowaną zgodnie z sugestiami Joyce’a okładkę, oraz wywiedzioną z matematyczno-geograficznych proporcji liczbę stron, jak wiele wskazuje, zaplanowaną przez autora. W oryginale Finnegans Wake zawsze wydawane było w identycznej, 628-stronicowej objętości i taką objętość ma również polski przekład. Dołącza on do elitarnego klubu niewielu powstałych do tej pory kompletnych tłumaczeń tej jedynej w swoim rodzaju książki.


James Joyce, Finneganów tren
przekł. Krzysztof Bartnicki
Korporacja Ha!art
seria: Liberatura
premiera: 29 lutego 2012



James Joyce (2 II 1882 – 13 I 1941) – pisarz irlandzki tworzący po angielsku, jeden z największych artystów XX wieku.
Będąc wychowankiem jezuickich szkół, ostentacyjnie zerwał z Kościołem i w akcie protestu wobec zaściankowości i bigoterii rodzinnego Dublina w 1904 roku na zawsze wyjechał z Irlandii. Mieszkał kolejno w Rzymie, Puli, Trieście, Zurychu i Paryżu, gdzie powstawały przeniknięte wątkami autobiograficznymi jego najważniejsze dzieła. W tym dobrowolnym wygnaniu towarzyszyła mu Nora Barnacle (formalny ślub zawarli dopiero w 1931 roku), z którą miał dwoje dzieci – Georgia i Lucię. Zmarł w czasie II wojny światowej w Zurychu i tam wraz z żoną został pochowany.

Joyce jest autorem zbiorów wierszy Muzyka kameralna (1907) i Jabłuszka po pensie (1927), wydanego pośmiertnie poematu prozą Giacomo Joyce (1959), dramatu Tułacze (1918), zbioru opowiadań Dublińczycy (1914), powieści o dojrzewaniu Portret artysty w wieku młodzieńczym (1916) oraz dwóch książek, które całkowicie zrewolucjonizowały prozę powieściową: łączącego odkrywczość formalną z niezwykłą śmiałością obyczajową Ulissesa (1922) oraz napisanego wydestylowaną z kilkudziesięciu języków swoistą pra-mową Finnegans Wake (1939).

Niewielu pisarzy wywarło porównywalny wpływ na dwudziestowieczną literaturę (lista dłużników Joyce’a obejmuje takie nazwiska jak T.S. Eliot, Samuel Beckett, Vladimir Nabokov, Julio Cortázar, Hermann Broch, Michel Butor, B.S. Johnson, Georges Perec czy Umberto Eco), a to oddziaływanie rozciąga się również na inne dziedziny sztuki, nauki czy filozofii. Dzieło genialnego Irlandczyka stało się także inspiracją dla polskich twórców liberatury, upatrujących w autorze Ulissesa i Finnegans Wake jednego z wielkich mistrzów Księgi, obok Dantego, Laurence’a Sterne’a, Williama Blake’a czy Stéphane’a Mallarmé.


Krzysztof Bartnicki – tłumacz, autor wydanej w serii Liberatura powieści Prospekt emisyjny, autor słowników, stypendysta MKiDN w dziedzinie przekładu. Publikował fragmenty Finnegans Wake w „Literaturze na Świecie” i „Przekładańcu”. Dokonane przez niego tłumaczenie Finneganów trenu jest jednym z niewielu całościowych przekładów Joyce'owskiego arcydzieła (po francuskim, włoskim, niemieckim, holenderskim, hiszpańskim, portugalskim, japońskim i koreańskim). Praca nad przekładem zajęła tłumaczowi ponad dziesięć lat.


Opinie:

Andrzej Sosnowski:  Czytaliśmy obszerne fragmenty tłumaczenia Pana Krzysztofa Bartnickiego w redakcji czasopisma „Literatura na Świecie” w roku 2004 dosłownie z zapartym tchem, pełni podziwu dla niebywałej wirtuozerii tłumacza, która w wypadku tej książki siłą rzeczy oznacza też pedantyczną drobiazgowość, niemal niewyobrażalną erudycję i poliglotyczną przenikliwość. Całość, pod doskonale pięknym tytułem Finneganów tren, nie była jeszcze wówczas gotowa (…). W naszym mniemaniu był to jednak tylko skromny zwiastun przyszłej publikacji książkowej, na którą czekamy.

Tadeusz Sławek: Nie waham się powiedzieć, że praca wykonana przez pana Bartnickiego ma z pewnością charakter przełomowy w polskiej humanistyce. (…) Spodziewam się, że tłumaczenie Finnegans Wake będzie wydarzeniem w polskim życiu kulturalnym, okazją do zadania wielu ważnych pytań.


POCZĄTEK KSIĄŻKI:


rzekibrzeg, postephując od Ewy i Adama, od wygięcia wybrzeża do zakola zatoki, zanosi nas znów przez commodius vicus recyrkulacji pod Howth Castle i Ekolice.

Sir Tristram, violeur d’amores zza morza krótkiego, passancer z Armoryki Północnej, revendrował na tę stromę przez wąski przesłyk Europy Mniejszej aby wielderwydać wojnę o penisolt: ani topsa wyerna roka Oconee w gorgii Laurens County nie zbiła w stos rokoczaków choć ich liczba cygle szła w dubliony i mumliony: noraz ognłos z ogniali nie odduł misze misze na tauftauf tyjesteśpiotryk: jeszcze, acz venisstąpiło to mięsadługo, bladzo stary izaak nie dał się podejść cadziecko jak kosioł, jak tył butta: ani jeszcze, choć vanesskie chwytargi dozwolone, nie zagniewały sosiestry suroczo na dwiednego nathandajo. Agnij kropli piwa papy Jhem i Shen nie sfaraomtowali w arkyświetle, agni rosykraj tęczarycy nie zabrwił kręgiem akwalica.

Upadek (bababadalgharaghtakamminarronnkonnbronntonnerronntuonnthunntrovarrhou- nawnskawntoohoohoordenenthurnuk!) starego parra z wallstrait zapowiadano już w łożysku, a dalej w żywotach chrzęścijańskich ministralnałów. Wielki upad zmursztwy tak pftjszybko ociągnął za sobą Finnegana, ersonę solidną jak zadko, że jegompty górgłowa damptychwiast śle rokonesans na zachód, niech dojdzie co z pumptalcamipustóp: wyżwrotupłaćpokażipomieszczą u puk nóża w parku gdzie oranże spoczynają po trawieczny czas w zieleni od pierwolubnego livvocu diablina.