Schemat fabularny Marii Severy w reżyserii Tadeusza Bradeckiego, choć jest wadą przedstawienia, to nie osłabia walorów rozrywkowych spektaklu i, na szczęście, nie kończy się happy endem. Akcja skupia się wokół życia portugalskiej śpiewaczki muzyki fado żyjącej w XIX wieku, która poznaje bogatego arystokratę, a jej talent wokalny szybko zyskuje rozgłos. Widowisko, choć jest długie, dzięki doskonałym piosenkom i wyczuciu humoru, nie nuży i pozwala czerpać przyjemność z oglądania. Przewidywalny ciąg wydarzeń umożliwia skupienie się na najważniejszych elementach widowiska, którymi są śpiew i muzyka. Natomiast kreacje aktorskie, które przedstawiają się bardzo różnorodnie, począwszy od budowy ciała, przez barwę głosu, aż po wrażliwość emocjonalną, sprawiają, że widz odczuwa ambiwalentny stosunek do spektaklu.

Główna postać, Maria Severa (Barbara Garstka), to portugalska młoda śpiewaczka, która wychowała się na ulicy i od zawsze na niej zarabiała. Młoda aktorka, chcąc zapewne pokazać siłę charakteru i ognistość temperamentu swojej bohaterki, niestety wydawała się zbyt pretensjonalna w partiach mówionych, mimika twarzy bywała sztuczna, gesty natarczywe. Poprzez nienaturalne modulacje głosu aktorki nie przekonywała ani złość Marii kierowana w stronę najbliższych, ani jej bunt przeciwko światopoglądowi arystokracji. Zupełnie inną naturę postaci Barbara Garstka odkrywała przed widzami, kiedy śpiewała. Partie wokalne – pełne imponujących „przeskoków” od niskich do wysokich tonów, perfekcyjnych drgań głosu, doskonałej harmonii i wyczuciu rytmu aktorki – przekładają się na interpretację tej postaci. Severa wówczas staje się bardziej dojrzała, charakterystyczna, a jej temperament staje się wyraźny. W piosence o miłości, którą darzy Armanda, śpiewa w ten sposób: Teraz już wiem o czym te słowa. I faktycznie, zakochana i śpiewająca Maria staje się bardziej kokieteryjna w ruchach scenicznych, znikają przejaskrawione miny i niepotrzebne modulacje głosu.

Bez zarzutu jest kreacja Jasmine (Magdalena Placek), zbiegłej z Brazylii przyjaciółki Marii. Jasmine jest uzupełnieniem tytułowej postaci, charakteryzuje ją poczucie humoru, bezpośredniość i serdeczność. Głęboki i niski głos aktorki oddaje charakter postaci. W „wyśpiewanym monologu” Jasmine obnaża przed widzami bolesne wspomnienia – gwałt, którego doświadczyła w czasie pracy na plantacji w Brazylii. Jednocześnie ujawnia miłosierdzie, które okazała jej Maria podczas próby samobójczej.
Piosenka poprzez latynoski rytm, melodyjny refren i doskonałe napięcie emocjonalne stanowi najmocniejszy punkt musicalu. Dzięki temu popisowi Placek otrzymała głośne owacje widowni.

Partner Marii, Armando de Vimioso (Łukasz Szczepanik), bohater walk torreadorów oraz zdeprawowany arystokrata, w dramacie pełni wiele funkcji. Ma obowiązek wybawić rodzinę z katastrofy finansowej poprzez ślub z Clarą, jest kochankiem Marii, a dodatkowo mediatorem pomiędzy światem plebejskim i arystokratycznym. Na scenie aktor prezentuje się przekonująco tylko w niektórych z tych „ról”. Nie jest on płomiennym i wybuchowym amantem, przeciwnie, mówi spokojnie, jego gesty są wyważone, zaś partie śpiewane precyzyjnie wykonane. Z jednej strony Szczepanik bardzo stanowczo ujawnia frustrację spowodowaną arystokratycznymi zobowiązaniami postaci, z drugiej – jego gra uczuć z Marią nie do końca na mnie oddziaływała. Szczególnie niefortunnie została przedstawiona scena walki z bykiem, podczas której aktor w obcisłym stroju z „frędzelkami” wykonuje skoczne ruchy i gesty naśladujące drażnienie byka płachtą. Zaraz po walce, podczas sekretnego spotkania z Marią, Armando pojawia się w czystej, lekko rozpiętej białej koszuli, co bardzo osłabia namiętność i odwagę torreadora. Schludność deheroizuje bohatera poprzez brak odzwierciedlenia jego temperamentu w formie wyrazu.

Miłosny rywal Armanda i zarazem muzyczny partner Marii, Carlos (Rafał Supińsk) – grajek w tawernie, jest całkowitym przeciwieństwem zdeprawowanego arystokraty. Ciepła barwa głosu aktora, gesty wyrażające nieśmiałość, piosenki miłosne do Marii śpiewane w samotności oraz stale towarzyszący mu rekwizyt – gitara, czynią z niego postać wyrazistą, tragiczną w scenie finałowej, ale nie ckliwą. Z kolei Clara (Agata Klimczak) to arystokratka, z którą matka braci de Vimioso, Constanca (Beata Linde Lubaszenko) planuje ślub Armanda. Postać ma muzyczne aspiracje, lecz brakuje jej talentu. Jest ona bohaterką, która z jednej strony najmocniej odczuwa powinności damy „z dobrego domu”, z drugiej – posiada znaczące poczucie humoru. Aktorka grająca Clarę jest bardzo wysoka, co kontrastuje z pudrową sukienką, dziecięcą fryzurą i infantylnymi przytaknięciami, skłonami i uśmiechami. Postać pozbawiona jest powagi również w scenach, kiedy zabiera się jej „prawo głosu” – czasami się odzywa, ale cicho i nieśmiało, nie przeciwstawia się rozkazom Constanci, choć są wbrew jej woli. Zaskakująca jest scena, kiedy zwierza się ona przed Marią i uzewnętrznia siłę przejawiającą się w pokorze i dystansie do arystokratycznego świata oraz wyraża szacunek dla śpiewaczki.

Linii wokalnej aktorów akompaniują pianino, dwie klasyczne gitary, perkusja wraz z trójkątem muzycznym, których dźwięki bardzo dobrze się zgrywają i oddają nastrój tawerny w słonecznej Portugalii. Elementy muzyczne zostały dobrane w zgodzie ze schematem musicalu. Na początku jest piosenka śpiewana przez wszystkich aktorów, ilustrująca małe miasteczko, zaułki pełne południowego żaru. W trakcie akcji postaci śpiewają, kiedy się przedstawiają i opowiadają o sobie. Dynamiczne pieśni rozbrzmiewają, kiedy akcja osiąga punkt kulminacyjny. Piosenka finałowa pozostawia widza w sferze domysłów na temat tego, co stało się z Marią. Bardzo charakterystyczne są sceny, w których dochodzi do symultaniczności przestrzeni i wykonywane są dwie różne pieśni jednocześnie. Piosenkę Marii śpiewaną w tawernie słyszymy na przemian z pieśnią liturgiczną w kościele. Oba utwory zostały doskonale zharmonizowane, a odśpiewanie ich „na przemian” uwidacznia konflikt między światami. Jednocześnie brak w tych scenach przekrzykiwania się. Podobne „nastrojowe zderzenie” dokonuje się, gdy matka Marii (Monika Kępka) wyśpiewuje swój „życiowy numer”, humorystyczną Tę fontannę, którą znam, podczas gdy z boku sceny Carlos w samotności wyznaje Marii miłość. „Podwójne” utwory wykonano po mistrzowsku – rytmicznie, bez fałszu i jednocześnie bardzo wyraźnie.

Krótkie układy choreograficzne, które towarzyszą partiom wokalnym, rozgrywają się jedynie w przestrzeniach tawerny oraz na ulicy. Skłania to do założenia, że taniec jest formą ekspresji gwałtownych uczuć, na które nie ma miejsca w arystokratycznych salonach. Ujawnienia skostniałych zwyczajów obowiązujących w wyższych warstwach społecznych dokonują bracia, Armando i Fernando (Marcin Kątny), podczas tańca do piosenki To kwestia krwi. W tym układzie choreograficznym wykorzystano elementy baletu i tanga, ale właśnie poprzez świadome „mierne” wykonanie figur tanecznych, zobrazowany zostaje dystans braci do ich szlachetnego pochodzenia. Następnie do tańca dołączają się Maria, jej matka, Jasmine i Carlos, którzy poprzez taniec towarzyski, skoczne obroty i głośne przytupnięcia wyrażają pogardę dla elity portugalskiej. Żałuję, że już w tańcu nie ujawnia się konflikt pomiędzy braćmi – zazdrość Fernanda o nobilitację Armanda, którą młodszy brat zdemaskuje dopiero w scenie finałowej.

Akcja ma miejsce w XIX-wiecznej Lizbonie. Idąc na spektakl rozgrywający się dwa wieki temu, w południowoeuropejskim obszarze, spodziewałam się gwaru, wysokich kamienic, gęstej atmosfery oraz rekwizytów kojarzących się z dawną epoką. W musicalu jednak zabrakło bajkowej scenerii i tylko stroje przypominały o zamierzchłych czasach. Bogato zaaranżowaną przestrzenią jest tawerna prowadzona przez rodzinę Marii. To uprzywilejowanie portugalskiej karczmy wynika przede wszystkim z pozytywnego wartościowania miejsca, w którym rodzi się muzyka Marii i gdzie towarzyszy jej dźwięk gitary Carlosa. Brak rozbudowanej scenografii w przestrzeni bogatych dzielnic, loży przy ringu torreadorów i w kościele, można odczytywać jako próbę wypełnienia tej pustki śpiewem.

Reżyser postawił przed młodymi aktorami bardzo trudne zadanie, by płomienną opowieść odegrać słowem, śpiewem i tańcem. Nie do końca zostaje ono wykonane w scenach, w których artyści wykorzystują tylko dramatyczne aktorstwo i gdy ujęcia wymagają głębokich emocji (moment śmierci Carlosa zabitego przez rozwścieczonego Fernanda czy kłótnia Marii i Armanda, które zamiast odsłaniać absurdalność uczuć i bogactwo muzyki, ujawniają jedynie sprzeczność warstw społecznych). Jednak te sceny, w których brakuje intensywnych przeżyć wewnętrznych lub barwnej scenografii, „uzupełnia” rytmiczna muzyka i doskonały śpiew aktorów, szczególnie Marii. Ona z kolei staje się symbolem muzyki: Czym jest pieśń? Moim ciałem, krwią, sercem, myślą mą. Ja jestem nią…


Maria Severa
Teatr Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej im. Ludwika Solskiego w Krakowie (spektakl dyplomowy studentów IV roku Wydziału Aktorskiego, specjalności wokalno-aktorskiej)

Muzyka: Paul Sportelli
Libretto: Jay Turvey
Tłumaczenie: Jacek Mikołajczyk
Reżyseria: Tadeusz Bradecki
Scenografia i kostiumy: Joanna Braun
Ruch sceniczny: Artur Dobrzański  
Występują: Maria Severa – Barbara Garstka, Armando de Vimioso – Łukasz Szczepanik, Constanca – Beata Linde Lubaszenko, Clara – Agata Klimczak, Fernando – Marcin Kątny, Ojciec Manuel – Kamil Błoch, Mama – Monika Kępka, Jasmine – Magdalena Placek,
Carlos – Rafał Supińsk.
Zespół muzyczny: pianino – Olga Piotrowska, I gitara – Wojciech Rudek, II gitara – Grzegorz Mazanek, perkusja – Wojciech Zdebski.

Fot. Archiwum Teatru PWST w Krakowie