W momencie zamiany tekstu wizualnego na tekst pisany, dopuszczamy się sztucznej regulacji jego potencjału jako manifestu, komentarza, a konkretnie artefaktu czy też gestu. Bazujemy przy tym na naszej subiektywnej interpretacji, odbiorze opartym o wiedzę, kulturę i tradycję ikonograficzną w których zostaliśmy wychowani. Nie chciałbym, aby powyższy wywód został odebrany jako wymówka uprzedzająca głosy polemiki, ale samokrytyczny komentarz, mający przedstawić ten tekst jako ułomną próbę interpretacji. Jej niedoskonałość wynika nie tyle z braku wiedzy teoretycznej czy nieumiejętności odczytania wskazówek i narracji autorskich, co z formy sensu stricte.
Przedmiotem interpretacji będzie w tym wypadku Film Mówiony (1-3), autorstwa poznańskiego artysty, animatora i muzyka – frontmena zespołu KOT Wojciecha Bąkowskiego. Jego prace mogliśmy oglądać w zeszłym roku, między innymi na wystawie Establishment jak źródło cierpień w CSW Zamek Ujazdowski oraz podczas kontrowersyjnego projektu kuratorskiego Nie ma sorry w Muzeum Sztuki Współczesnej. Pokazywane były również podczas XIV edycji OFAFA.
Stając się widzami jego animacji, zostajemy zaproszeni do kameralnej przestrzeni, enklawy istniejącej poza sterylnym white cubem, w której otwiera się przed nami nowa rzeczywistość, stworzona przez „ruchome obrazki” poparte komentarzem.
Obserwując „bijące własnym pulsem” (efekt przeskakiwania klatek) opowieści czujemy, że za prostacką i surową formą kryje się głębsza treść. „Głębsza” rzeczywistość nie tyle przeciwstawiona realnej, co umiejscowiona na granicy dostrzegalności. Bąkowski paradoksalnie, w sposób subtelny otwiera przed nami nowe obszary. Operując zdewastowaną stylistyką, prowadzi nas po slumsach wyobraźni, snując swą dokładnie dopracowaną narrację. Wciąga nas w świat zdegradowany, wulgarny, odstający od przestrzeni galerii, a jednocześnie mieszczący się w olbrzymim obszarze możliwości, jakie oferuje sztuka współczesna.
Przedstawiony banał nie powinien nas już razić swoją nieokrzesaną formą i treścią, w której nie znajdziemy ani akcji, ani puenty. Z brakiem tych kardynalnych dla literatury elementów spotykamy się choćby w banalizmie, obecnym w kulturze polskiej od początku lat 90. Przedstawiciele tego nurtu popisują się znajomością opisywanego w swoich utworach świata, unikają rozbudowanych treści, ograniczając się do metafory dnia powszedniego. Walorów ich twórczości nie należy jednak upatrywać w kategoriach dokładności czy zgodności z rzeczywistością. O jej wartości stanowią: kreatywność oraz selektywność w doborze motywów, umiejętność inteligentnej i niekiedy ironicznej żonglerki wątkami, a także biegłość w wykorzystaniu języka danej grupy społecznej. Błędem byłaby interpretacja tego misternie skonstruowanego obrazu tylko w oparciu o precyzję w tworzeniu socjologicznego świadectwa. W takim rozumieniu zjawisko banalizmu analizowali nieprzychylni mu krytycy (Jarosław Klejnocki, Tomasz Majeran), zarzucając wtórność w stosunku do utworów Mirona Białoszewskiego.
„Mówiona” przez Bąkowskiego rzeczywistość, ożywiona szczyptą intrygujących spostrzeżeń i aroganckich wypowiedzi, pozostawia odbiorcy możliwość szerokiej interpretacji. Czy odnajdziemy w niej portret danej społeczności, czy też niewidoczny na co dzień, przesłonięty przez konwencje artystyczne obszar świata, czy może tylko zabawę formą? Niedopowiedzenie i kunszt narracyjny konstytuujące opisywane dzieła prowadzą nas jednak dalej, w wykraczające poza możliwości dokładnego opisu oraz kategorie nurtów i zjawisk, nieokreślone „dalej”.
Fot. Wojtek Bąkowski, Film mówiony 1, (dzięki uprzejmości Galerii Leto)