Dosyć podobne do spotkania z Allen było spotkanie z Elisabeth Lebovici, francuską krytyczką, feministką i blogerką, która także zaserwowała słuchaczom sporą dawkę opowieści o własnym życiu, co wywołało nawet pewne niezadowolenie wśród jednej z uczestniczek spotkania (bo miało być o sztuce i krytyce). Pewne wątpliwości wzbudziły także przemyślenia Lebovici o pisaniu blogów, co oczywiście polecała każdemu, przekonując, że jest to wspaniałe doświadczenie. Nikt na sali nie wydawał się szczególnie przekonany, a już na pewno nie Karol Sienkiewicz, który stwierdził, że pisanie blogów jest dobre na emeryturze, kiedy masz czas i pieniądze, by tworzyć bloga. Może i tak… Od siebie dodam jednak, że wszystko zależy od tego, jak tego bloga prowadzisz i co chcesz osiągnąć, pisząc go.


Kronika umarłych, czyli blog

Taktyka stosowana przez Lebovici mi samej wydała się wątpliwa – Lebovici pisze na blogu dużo i często (niemal codziennie), ale chyba coś jest nie tak, skoro sama przyznaje, że nie odbywają się na nim żadne interesujące dyskusje i jej czytelnicy rzadko komentują jej teksty. Może dlatego, że – jak twierdzi – pisze sama dla siebie a blog jest dla niej jak dziennik. Cóż, na blogu Lebovici znajdziemy dużo notatek np. poświęconych zmarłym niedawno artystom, co faktycznie może nie zachęcać do gorącej polemiki… W przypadku blogów ostrożna byłabym z jakimikolwiek generalizującymi stwierdzeniami – można je tworzyć tylko dla samej przyjemności pisania lub jako archiwa, ale jeśli  zastosujemy odpowiednią taktykę, blog może okazać się niezłym narzędziem do nawiązania żywszego kontaktu z czytelnikami.

Dodatkowo, sama formuła bloga pozwala autorowi na swobodniejszy styl, wymusza także  pisanie w pierwszej osobie. Warto także pamiętać o tym, że to właśnie na blogach mogą znaleźć się tego rodzaju treści, dla których na zwykłych portalach lub w specjalistycznych pismach zwykle po prostu nie ma miejsca – a które także mogą być cenne.
Na blogu mamy nieograniczoną wolność i dowolną ilość miejsca – są to niewątpliwe plusy blogowania, które w jakiś sposób rekompensują brak doraźnych korzyści materialnych wypływających z pisania. Więc może jednak warto?


Krytyk idzie na wojnę

Niewątpliwie wydarzeniami, które wywarły na mnie największe wrażenie były spotkania z dwoma krytyczkami „ze Wschodu”, Ekateriną Degot (mieszka w Moskwie) i Ralucą Voineą (Bukareszt). Tak się złożyło, że obie przyjechały do Warszawy właśnie w momencie, gdy w ich rodzimych krajach wybuchły społeczne protesty i każda z nich odczuwała pewną irytację, nie będąc w centrum wydarzeń w tak ważnej chwili. Ten zbieg okoliczności mimochodem kierował nasze dyskusje na tematy społeczne i polityczne, pozostawiając zapewne wrażenie, że krytyk sztuki może – oprócz bycia rozpijaczonym bywalcem wernisaży – posiadać jakąś misję i rolę społeczną.

Spotkanie z Ralucą Voineą przebiegło dość spokojnie, choć nie obyło się bez dyskusji o aktualnej sytuacji politycznej w Rumunii i styczniowych protestach. Voinea opowiadała sporo o magazynach, które tworzy lub współtworzyła, trochę o trudnej sytuacji artystów rumuńskich i miejscowych akcjach w przestrzeni publicznej. W tym wszystkim zabrakło w końcu czasu na dokładniejsze przepytanie krytyczki z jej pisarskiej strategii, niestety. Dosyć interesujący jest jednak fakt, że w Rumunii działa prawdziwy tabloid o sztuce, w którym, co znaczące, prawie każdy dział kończy się „-ism” – przyrostek gwarantujący artystyczność tematu, jakikolwiek on nie jest.

W porównaniu do swojej rumuńskiej koleżanki po fachu, Ekaterina Degot wyróżniała się bojowym nastrojem. Jak zapewniała, w Rosji krytyka artystyczna jest równie bezpłciowa jak na Zachodzie, a krytycy – jakby na przekór własnemu tytułowi – starają się pisać jak najmniej krytycznie. W końcu w takim kraju jak Rosja nie warto (ponoć) zadzierać z nikim i wystawiać nosa zza bezpiecznej pierzynki pochwał. W swojej praktyce Degot stara się jednak postępować na przekór tym tendencjom, co wzbudza lekkie przerażenie w tamtejszym środowisku. Degot jest także kuratorką i redaktorką magazynu OpenSpace.ru. Nawet osoby nie znające rosyjskiego mogą się domyślić, że jest to dosyć żywa i nowoczesna witryna. Sama Degot zdawała się jednak tego nie dostrzegać, narzekając, że nie rozumie po co dzisiaj te wszystkie wtyczki do fejsbuków i twitterów. No cóż, na powrót do epoki Gutenberga już za późno.

Black snowman, David Shrigley, 1996

Oprócz działalności na scenie rosyjskiej, Degot pisze także dla „Artforum” i „Frieze”, ponieważ, jak twierdzi, pisanie do międzynarodowych pism jest jedyną szansą na prawdziwą karierę i wyrwanie się ze wschodniego zaścianka. Z jednej strony trudno się nie zgodzić, z drugiej – taki pogląd dobitnie obrazuje nasze środkowo-wschodnie kompleksy, każące nam sądzić, że wszystko, co Zachodnie jest dużo lepsze od tego, co mamy we własnej zagrodzie. Ten pogląd jest szczególnie widoczny w jej stosunku do publiczności. To dosyć znamienne, że Degot chętnie krytykuje instytucje sztuki, nigdy jednak nie krytykuje artystów ani ich prac. Jak sama stwierdziła, w Rosji nie ma sensu krytykować artystów, ponieważ to nikogo nie interesuje – w Rosji ponoć nie ma publiczności! To dosyć radykalny pogląd, biorąc pod uwagę fakt, że ktoś przecież czyta jej artykuły.

Takie ukierunkowanie krytycznego ostrza można tłumaczyć także inaczej. Wydaje się, że Degot zawsze stoi po stronie artystów, ponieważ to jest część jej walki z opresyjnym systemem politycznym, jaki panuje w Rosji. Nie krytykuje sztuki, ale państwowe instytucje. Aby oddać sprawiedliwość Degot, przyznam, że jej postawa jest bardzo odważna i wzbudza szacunek, nie zmienia to jednak faktu, że rzeczywistość, w jakiej porusza się ta krytyczka jest dosyć czarno-biała i trudna chyba do zrealizowania w Polsce lub jakimkolwiek innym kraju, w którym publiczność istnieje (lub chociaż nie jest ignorowana) i gdzie nie toczą się zaciekłe walki z systemem.

(c.d.n.)


PRZECZYTAJ TAKŻE - POLOWANIE NA KRYTYKÓW


Karolina Plinta – zła kobieta. Studentka MISH UJ. Szczecinianka z pochodzenia, obecnie mieszka w Warszawie. Interesuje się sztuką współczesną, krytyką artystyczną, kulturą wizualną i feminizmem. Autorka bloga "Sztuka na gorąco", który stanowi część niezależnego kolektywu blogowego "Gablota Krytyki". Upierdliwa i nieznośna, fanka taniego disco i równie taniego wina.