WYGRAJ CZĄSTKI POMARAŃCZY
Aneta Kamińska, Cząstki pomarańczy. Nowa poezja ukraińska, Narodowe Centrum Kultury–Korporacja Ha!art, Warszawa–Kraków 2011.
Анета Камінська, Дольки помаранч. Нова українська поезія, Національний Центр Культури–Корпорація «Ha!art», Варшава–Краків 2011.
Wyprawa na Ukrainę ciągle jeszcze pachnie przygodą: trwającą w nieskończoność podróżą zdychającym autobusem, kilkugodzinnym staniem na granicy razem z przemytnikami wódki i papierosów, tysiącem absurdów życia codziennego, rozległymi przestrzeniami, kozacką fantazją, słowiańską duszą, poezją i śpiewem. Cząstki pomarańczy to owoc takich właśnie niezwykłych wypraw i przygód.
To urodzeni w latach 60., 70. i 80. autorzy: Oksana Zabużko, Wiktor Neborak, Jurij Izdryk, Marija Szuń, Nazar Honczar, Roman Sadłowski, Iwan Łuczuk, Iwan Andrusiak, Marianna Kijanowska, Marjana Sawka, Oksana Łucyszyna, Dmytro Łazutkin, Katrina Haddad, Ołena Husejnowa, Ołeh Kocarew, Bohdana Matijasz, Lubow Jakymczuk, Bohdan Ołeh Horobczuk, Andrij Lubka w przekładach Anety Kamińskiej.
Поїздка до України все ще й далі пахне пригодою: безкінечною подорожжю автобусом, що ледве тримається купи, кількагодинним стоянням на кордоні разом із людьми, які перевозять контрабандою горілку й сигарети, тисячею абсурдних випадків повсякдення, далекими відстанями, козацькою фантазією, слов’янською душею, поезією та співом.
«Дольки помаранчі» – це плід саме таких незвичайних поїздок і пригод. Це вибрана й зібрана, виходжена й вистояна, притягнена, провезена контрабандою через кордон найсвіжіша українська поезія.
Це автори, які народилися в 1960-х, 1970-х і 1980-х роках: Оксана Забужко, Віктор Неборак, Юрій Іздрик, Марія Шунь, Назар Гончар, Роман Садловський, Іван Лучук, Іван Андрусяк, Маріанна Кіяновська, Мар’яна Савка, Оксана Луцишина, Дмитро Лазуткін, Катріна Хаддад, Олена Гусейнова, Олег Коцарев, Богдана Матіяш, Любов Якимчук, Богдан-Олег Горобчук, Андрій Любка в перекладах Анети Камінської.
Aneta Kamińska (1976) – poetka, performerka i tłumaczka najnowszej literatury ukraińskiej. Urodziła się w Szczebrzeszynie, pochodzi z Zamościa, mieszka w Warszawie. Skończyła filologię polską na Uniwersytecie Warszawskim i pracuje jako lektorka języka polskiego dla cudzoziemców. Autorka tomików: Wiersze zdyszane (2000), zapisz zmiany (2004), czary i mary (hipertekst) (2007; wersja internetowa: www.czary-i-mary.pl) oraz autoportret z klepsydrą. ostatnie wiersze nazara honczara napisane przez anetę kamińską (2012). Wydała również wybór przekładów wierszy Nazara Honczara: Gdybym (2007; przekład wspólnie z Andrijem Porytką) oraz Hałyny Tkaczuk Ja i inne piękności (2011). Na przygotowanie autorskiej antologii Cząstki pomarańczy. Nowa poezja ukraińska dostała stypendium Ministra Kultury w 2008 roku. Jako performerka występuje w multimedialnym projekcie Elektroliryka. Prowadzi dwa blogi: www.wszczebrzeszynie.blog.pl (o przygodach cudzoziemców z językiem polskim) oraz www.marszrutka.blog.pl (o przygodach z tłumaczeniem literatury ukraińskiej). Strona internetowa – na portalu www.literackie.pl
Анета Камінська (1976) - поетеса, перформерка і перекладачка новітньої української поезії. Народилася у Щебжешині, походить із Замостя, мешкає у Варшаві. Закінчила польську філологію у Варшавському університеті і працює викладачем польської мови для іноземців.
Wybrane wiersze z Cząstek pomarańczy:
Oksana Zabużko (1960)
W drodze do piekła
Jesteś ciałem, wciśniętym bokiem w napęczniałą walizę autobusu:
twarz akurat mieści się w czyimś bucie, od którego noga
gdzieś w przeciwległym kątku wypełnia zwolnioną rurkę przestrzeni
do spółki z damską parasolką; z tyłu do pośladków
mocno, na śmierć przyspawał się męski dół – i mimo ciasnoty
jakoś tam nawet się rusza; byłoby lepiej, gdyby tego nie robił,
bo jeśli, nie daj Boże, się spuści,
to zupełnie poplami mi spódnicę,
i kiedy rozewrą się zamki błyskawiczne klap, i powytrząsa nas,
to przede wszystkim trzeba mnie będzie zaprać.
Najgorsze jednak, że w tym tłoku już nie wiem,
czy myśli, które myślę, są naprawdę moje –
czy może przyszły spod tej potarganej peruki,
którą już od dwóch przystanków (dwóch lat czy dwóch żyć) usiłuję wypluć –
a to serce, przez które, myślałam, że cierpię,
bije na odwrocie krawatu, który zagiął mi się
na samym nosie. I wszystkie odczucia –
pojedyncze, zdeformowane – które przepływają przeze mnie,
należą do kogoś i jestem tylko publiczną toaletą złości i bezsilności.
O! – przychodzi mi do głowy. – Wiem, już wiem, gdzie jest wyjście:
chcę Golgoty, chcę krzyża – oto, gdzie można
rozprostować ręce-nogi, nie bojąc się, że się zaczepi
złoczyńcę z lewej albo złoczyńcę z prawej,
i wznieść oczy do nieba, i przypomnieć sobie własne imię!
Idiotko – odpowiada gdzieś przez mikrofon metalowy głos setnika –
najwygodniejsze krzyże rozdzielono jeszcze w zeszłym stuleciu, resztę zaś,
podzieliwszy na belki, pocięto na deski:
z jednego krzyża w ten sposób wychodzi prycza,
na której można położyć pokotem sześć osób,
a jeśli dwoma warstwami, to nawet dwanaście.
Boże, co się dzieje – chcę zmieszana wybąkać,
ale właśnie mój język ktoś podał do skasowania.
(tłum. Aneta Kamińska i Andrij Porytko)
Оксана Забужко (1960)
Дорогою до пекла
Ти — тіло, втиснуте боком в розбухлу валізку автобуса:
обличчя якраз уміщається в чийсь черевик, од якого нога
десь в протилежнім кутку заповнює звільнену рурку простору
вкупі з дамською парасолькою; ззаду до сиднів
міцно, насмерть приваривсь чоловічий низ — і, попри тисняву,
якось там навітьмусується; краще б цього не робив,
бо, наколи, боронь Боже, спуститься,
то геть поплямить мені спідницю,
і коли розчахнуться поздовжні «блискавки» клапанів і нас повитрушують,
то мене доведеться насамперед запирати.
Найгірше, однак, що в цій тичбі я вже не знаю,
чи думки, котрі думаю, є насправді моїми —
чи, може, вони прийшли з-під цієї злямченої перуки,
яку я вже дві зупинки (чи два роки, чи два життя) силкуюсь відплюнути,—
а це серце, котрим гадала, ніби страждаю,
калатає з вивороту краватки, що заломилась
у мене на самому переніссі, і всі відчуття —
порізнені, здеформовані, — котрі сочаться крізь мене,
комусь належать, і я — лиш громадська вбиральня злоби та безсилля.
О! — здогадуюсь. — Знаю, вже знаю, де вихід:
Хочу Голготи, хочу хреста — от де можна
випростать руці_нозі, не боячись зачепити
ані розбійника зліва, ані розбійника справа,
і звести очі д’горі, і згадати власне ім’я!
Ідіотко,—відказує десь в мікрофон металевий голос центуріона,—
найзручніші хрести розібрали ще в минулім столітті, а решту,
рознявши на перекладини, порозпилювали на дошки:
з одного хреста таким робом виходять нари,
на які можна вкласти покотом шість чоловік,
а якщо в два поверхи, то й дванадцять!
Господи, що ж це діється, — хочу розгублено бевкнути,
та тимчасом мого язика передано на компостер.
Nazar Honczar (1964-2009)
***
Symbolizmy
i mistyfikacje,
i fantazje,
i inne itede –
to jest mi obce:
za prawdą jestem,
choćby gorzka, choćby kwaśna, choćby słona,
choćby jakakolwiek, a jednak jak szydło,
co go nie schowasz do worka.
Wczoraj wpadłem w gnojówkę –
ledwo wylazłem,
a odmyć się nie mogę:
nie pomagają pachnidła,
te, które leję na siebie,
ani te, które piję.
I przewlekły katar
też nie pomaga.
Mojego smrodu
może i nie czujecie,
ale ja się nie kryję,
nie kryję się, nie.
(tłum. Aneta Kamińska)
Назар Гончар (1964-2009)
***
Символізми,
і містифікації,
і фантазії,
та інше і т.д. –
це чуже мені:
за правду я,
хоч гірка, хоч кисла, хоч солона…
хоч яка, а все одно як шило,
що його не заховаєш у мішку.
Вчора я в гноївку впав –
ледве виліз,
а відмитися не можу:
не допомагають аромати,
ті, що ллю на себе,
й ті, що п’ю.
І хронічний нежить
теж не помагає…
мого смороду
вам, може, і не чути,
але я не криюсь,
я не криюсь, ні.
Bohdana Matijasz (1982)
15 (57)
nigdy nie umiałam dobrze malować a ostatnio tak obsesyjnie myślę
że gdybym była fridą kahlo mogłabym teraz namalować kobietę z obciętymi
od samych ramion rękami ale malowałabym nie tak jak frida nie byłoby ani bólu
ani krwi po prostu kobieta bez rąk po prostu kobieta która płacze i nie może wytrzeć łez
po prostu kobieta która może dotknąć twojego ramienia tylko spojrzeniem i nawet
nie głosem bo ona go już nie ma po prostu kobieta która nie widzi daleko i twoje
ubranie zlewa jej się z niebem po prostu kobieta która nawet nie może cię objąć czy
nie widzisz obcięto jej ręce a blizny schowano daleko w środku obcięto jej ręce
nożycami i gdzieś daleko schowano nożyce nie malowałabym ich na obrazie jak frida
kobietom które idą na wygnanie już nie są potrzebne ani nożyce ani ręce kobiety więcej
nie muszą się bać że ktoś zobaczy czym im rozcinano skórę jak im przelewano krew
z jednej żyły do drugiej kiedyś im obiecano że zamiast rąk wyrosną skrzydła i
staną się aniołami i będą wędrować po świecie i nie będą robić więcej
nic złego wiesz kiedy zostaję bez rąk i kiedy nie mogę wyciągnąć do ciebie
choćby kwiatka podać kubka wody nie wiem czy naprawdę tak bardzo chciałam
stać się aniołem i czemu tak nagle i czemu tak przykro ode mnie odchodzisz bo nie mogę
niczym się z tobą podzielić zupełnie nie umiem malować zbieram tylko maleńkie
wizerunki twojej twarzy twojego uśmiechu twojej radości i tak się boję od tej pory
że na zawsze zapomnę jak się śmiejesz jak patrzysz na świat jak oglądasz obrazy
fridy boję się przez tak długi czas bez przerwy być kobietą z obciętymi rękami
i oczami które nieznośnie bolą od niespodziewanej jesiennej powodzi
(tłum. Aneta Kamińska)
Богдана Матіяш (1982)
15 (57)
я ніколи не вміла добре малювати а ці останні дні так нав’язливо думаю
що якби була фрідою кало могла би тепер намалювати жінку з обітнутими
від самих плечей руками але малювала би не так як фріда не було би ні болю
ні крові просто жінка без рук просто жінка що плаче і не може витерти сльози
просто жінка що може доторкнутися твого плеча тільки поглядом і навіть
не голосом бо вона його вже не має просто жінка що не бачить далеко і твій
одяг зливається їй із небом просто жінка що навіть не може тебе обняти хіба ж
не бачиш їй відрізали руки а рубці заховали далеко всередину їй відрізали руки
ножицями і десь далеко заховали ножиці я би не малювала їх на картині як фріда
жінкам які йдуть на вигнання вже не потрібні ні ножиці ні руки жінкам більше
не треба боятися що хтось бачитиме чим їм розтинали шкіру як їм переливали кров
із однієї судини в іншу їм колись обіцяли що замість рук виростуть крила і вони
стануть ангелами і вони мандруватимуть світом і вони не робитимуть більше
нічого лихого знаєш коли я залишаюся без рук і коли я не можу простягнути тобі
назустріч бодай квітку подати горнятко води я не знаю чи насправді дуже хотіла
стати ангелом і чому так раптово і чому так прикро від мене відходиш бо я не можу
нічим із тобою поділитися я зовсім не вмію малювати я збираю тільки маленькі
образки твого обличчя твого усміху твоєї радості й так боюся відтепер
назавжди забути як ти смієшся як ти дивишся на світ як ти розглядаєш фрідині
картини боюся так багато часу поспіль бути жінкою із обітнутими руками
і очима що нестерпно болять від несподіваної осінньої повені