Szkoda, że w tym roku festiwal wystawił uczucia publiczności na próbę. Program był ubożuchny, przedstawienia powtarzane po kilka razy. Nie było powodu – jak w poprzednich edycjach – by stawiać się na Rynku na główne wieczorne przedstawienie codziennie, bo spokojnie można było zobaczyć je innego dnia o innej porze. Nie było też specjalnie takich „monumentalnych” wieczornych przedstawień, poza Teatrem Ósmego Dnia, który to kolejny raz rozczarował nieco bardziej wybrednych odbiorców a zanudził tych nieco mniej wyrobionych. W poprzednim roku pokazał przynajmniej „Arkę” – niezwykłej konstrukcji machinę, która napędzana siłą ludzkich mięśni przesuwała się po płycie rynku i wymachiwała ogromnymi skrzydłami. To pozostawiało wrażenie. Tym razem Teatr Ósmego Dnia przedstawił spektakl pt. „Czas matek” opowiadający o tym, że matki rodzą synów (nie było nic o córkach – może dlatego, że one, wiadomo, zostają matkami), których potem karmią, a potem ci synowie są niegrzeczni, a następnie idą na wojnę i umierają. Jakaż to kalka i schemat – wydawałoby się, że nie sposób już po nie sięgać. A jednak. Wracając z Rynku zadawałam sobie pytanie, czy rzeczywiście powrót do tragedii II wojny światowej jest potrzebny jeszcze w sztuce ulicznej? Czy dzisiejsze MATKI żyją jeszcze w cieniu tych wydarzeń a alkoholizm, narkomania, AIDS i bezpłodność dzisiejszych SYNÓW nie są w stanie poruszyć nas współczesnych?

Abstrahując od ograniczonych środków wyrazu tego teatru, powtarzających się natrętnie z przedstawienia na przedstawienie, mam żal o tak wsteczne, zamknięte na współczesne problemy potraktowanie tematu matek.
Bo brzmi on w tytule dość szeroko, zobowiązująco i uniwersalnie a został uproszczony jak w szkolnym wypracowaniu. Przepraszam uczniów, bo mam wrażenie, że we współczesnej szkole już i to dzisiaj nie uchodzi. Owszem, scena porodu robiła wrażenie i plastycznie wciąż jeszcze Teatr Ósmego Dnia potrafi oczarować, ale uroda niektórych obrazów pozostaje w dysonansie ze schematyzacją przekazu.

Tegoroczny festiwal zapowiadał się lekko i z fajerwerkami – bo przecież to „dziecko, dzieci, dzieciństwo” były tematem przewodnim. Niestety, przedstawienia były skromniutkie, na niskim poziomie artystycznym i technicznym jeśli chodzi o pokazy sztuk cyrkowych. Nawet dyżurny klaun El Nino przyjechał w formie gorszej niż zazwyczaj – dziecko zaproszone przez niego do zabawy ostatecznie rozpłakało się po tym, jak przy pomocy taśmy klejącej przytwierdził mu balonik do ręki. Jego program pozbawiony był scenariusza i konceptu a jedynym łącznikiem pomiędzy kolejnymi numerami miała być głośna muzyka puszczona z przenośnego magnetofonu. Momentami śmieszne, ale w sumie żałosne.

Żałuję, że najpierw w wyniku spóźnienia a potem wskutek wypadku nie wystąpił holenderski zespół ze spektaklem _Chickenhouse_ (_Kurnik_), który zapowiadał się dość interesująco. Zaskakujące machiny i dowcipne metamorfozy, którym ulegają plus prościutka fabuła sprawdza się na ulicy doskonale. Ale nie było nam dane się nacieszyć.
Prawdziwą uciechę zorganizował natomiast Teatr Wagabunda z Krakowa, ustawiając na Małym Rynku przeróżne dowcipne i mądre konstrukcje do gier i zabaw zręcznościowych, takich jak rzut ścierką do dziurawego wiadra, „cztery w rzędzie”, nietypowe warcaby, łowienie na wędkę itp. Z tych pomysłowych instalacji skorzystało wielu Krakowian i gości – małych i dużych. Dostarczały przez kilka dni trwania festiwalu sporo radości i odprężenia. Tego rodzaju konkurencje poprawiają też refleks i koordynację. Pomysł nosił nazwę „Magiczny port”. Wydaje się on na tyle inspirujący, że można by pomyśleć o podobnym parku czy zakątku zabaw na stałe zlokalizowanym w mieście, chociażby na wspomnianym placu. Sprawdziłby się, jestem tego pewna, wielokrotnie lepiej niż kilka ostatnio ufundowanych pomników.
Wiem dobrze, że poziom festiwalu jest za każdym razem wykładnią jego budżetu i że pan dyrektor Jerzy Zoń miałby zapewne wiele na swoją obronę, ale cóż nam, odbiorcom pozostaje innego, poza kontestacją – trzymać kciuki i życzyć lepszej przyszłorocznej edycji.


22. Międzynarodowy Festiwal Teatrów Ulicznych
organizator: "Teatr KTO":http://www.teatrkto.pl/
Kraków 9 -12.07.2009

Na zdjęciu: Czas matek – Teatr Ósmego Dnia
foto: Beata Frysztacka








« powrót