Przyglądając się z dystansu 300 kilometrów ojczystemu grajdołkowi (nie ukrywam, że taka perspektywa jest bardzo przyjemna) wyłapałem kilka rzeczy, które sprawiły, że krew szybciej zaczęła płynąć w żyłach, a serce krakusa poruszyło się w klatce piersiowej.



Zanim jednak o nich opowiem wolałbym zacząć od po odciskach deptania i naprzykrzania się, do czego upoważnia mnie przecież naczelna funkcja krytyka – "sprawiać, by widziano"! Raz, dwa, trzy, zaczynamy!



Krzyki oburzonych katolików

Jak wszyscy dobrze wiemy – na przykładzie Londynu, Nowego Jorku czy Madrytu, oburzenie jest w modzie. Nieważne, że skandale lat 90-tych z Zachęty (Uklański vs. Olbrychski oraz Cattelan vs. poseł LPR, którego nazwiska i tak nikt nie pamięta) odeszły do historii i tam funkcjonują jako inspiracje dla następnych wystaw (niedawno otwarta "Bez tytułu" Goshki Macugi właśnie w Zachęcie). W Krakowie zwolennicy Piotra Skargi (niektórym znanego bliżej jako autor hasła "uwaga nakurwiam salto") bulwersują się przeniesioną ze stolicy wystawą Katarzyny Kozyry. Najlepszy komentarz do sytuacji pozostawia  Pani Dyrektor Muzeum, opisując sytuację z odrobiną niesmaku i podszytym ironią  dystansem.  Koniec końców, patrząc na długą kolejkę ludzi próbujących dostać się w dzień powszedni do Muzeum zastanawiam się, na ile takie obłożenie związane jest ze skandalikiem wywołanym  przez nieświadomych swego wkładu w promocję sztuki współczesnej autorów listów. Szkoda natomiast, że za tym nowoczesnym marketingiem stoją postulaty, które zdają się odstawać od liberalnych tendencji, zdobywających coraz więcej zwolenników między Odrą a Bugiem. Czy w dobie uwalniających się konopi i związków partnerskich jest jeszcze miejsce na święte oburzenie wymierzone w wystawę pokazującą ciało? 



Stare dobre krakowskie instytucje
Wygłodniały wydarzeń artystycznych zawsze kieruję swoje kroki do Bunkra Sztuki.
Cóż z tego, skoro instytucja jeśli nawet oferowała w minionym roku interesujące wystawy ("Panorama" K. Krakowiak, "Alias. Przegląd" w ramach Miesiąca Fotografii) to okazywały się one albo bardzo słabo wyprodukowane, co poważnie utrudniało ich oglądanie, albo ponadprogramowo zamknięte. Pech chciał, że podobna sytuacja spotkała mnie w MOCAKU, gdzie udałem się na najciekawszą tegoroczną propozycje, czyli wiedeńskich wielbicieli krwi i ekskrementów. Jakże wielki był zawód mieszczanina pragnącego spełnić obowiązek weekendowego ukulturalniania się, kiedy po przyjeździe na Zabłocie okazało się, że Muzeum jest nieczynne ze względu na konferencje o szczepionkach. No cóż, pozostało posilić się nietanim espresso w eleganckiej kawiarni, poczytać wcale interesujące wydanie Mocak Forum i powspominać „lekką” i „przyjemną” wystawę "Historia w sztuce" ciesząc się, że do skutku nie doszły jeszcze (i oby nigdy) "Sport w sztuce" i "Sztuka w sztuce" (mowa o drugim numerze czasopisma, które ukazało się pod redakcją Stanisława Rukszy). Szkoda, że instytucje zdominowały „Szczepionki w sztuce”, o czym przybywający zza Wisły potencjalni odbiorcy dowiadywali się niestety na miejscu. Trzecia próba – i znowu rozczarowanie: skrojona pod wycieczki szkolne wystawa „Polowanie na awangardę. Zakazana sztuka w Trzeciej Rzeszy” w Międzynarodowym Centrum Kultury. Z zaskoczeniem oglądałem, jak można zepsuć międzynarodowy projekt, robiąc z niego dydaktyczną apologię, w której prace przedwojennych artystów (dobrane według nie do końca zrozumiałego przeze mnie klucza) zarzucone zostały ogromną ilością niepotrzebnego tekstu.



Art Boom obrasta w piórka
Trzecia edycja Festiwalu Art Boom przyniosła, oprócz monumentalnych realizacji, bogaty program spotkań, gier miejskich, interwencji i warsztatów. Muszę przyznać, że chwalę Art Boom po raz pierwszy bez obaw, iż spotkam się z miażdżącą krytyką środowiska. Powód? Tym razem środowisko zostało zaangażowane na wielu płaszczyznach z lepszym („RUMB”) bądź gorszym („Pamiętajcie o ogrodach”) skutkiem. Obecność Zakładu Odnowy Miasta, skupiającego wielu kuratorów z różnych stron kraju, oprócz nowej jakości sprawiła, że festiwal spotkał się z przychylnymi opiniami. Wyjątkiem jest Dawid Hajok, który zawsze kibicował festiwalowi a tym razem, moim zdaniem słusznie, zwrócił uwagę na brak wydarzeń kontrowersyjnych, przywołując jako przykład zeszłoroczne realizacje laureatów konkursu Fresh Zone. Z ciekawością przyglądać się będę tegorocznej edycji, nadgryzionej przez program oszczędnościowy Prezydenta Majchrowskiego. Kraków to przecież miasto kultury, a KBF jest dobrze znany z rozwiązań low budget'owych.     



Nowa Nova
Z ciekawością przyglądam się działalności galerii Art Agenda Nova, która dopiero teraz wydaje się w pełni wykorzystywać nową (otwartą w czerwcu) przestrzeń. W wystawie "Wymiary Echa" kurator Szymon Maliborski wraz z absolwentem intermediów Kamilem Szpunarem realizują swoje landartowe fascynacje, grając z tematem artystycznego echa w postaci powracających inspiracji i wzorców. Ekspozycja co tydzień "uzupełniania" była przez realizacje kolejnego artysty. Performance'y zrealizowali tam Adam Gruba i Tadeusz Nowak a Michalina Rolnik, Jolanta Przytuła i Tomasz Prymon dokonali interwencji poprzez instalacje. Igrająca z przestrzenią białego kwadratu wystawa była dotychczas zdecydowanie najciekawszą propozycją Novej.



Niezależne inicjatywy
Czym jeśli nie muzeami Kraków stoi? Krajobraz artystyczny to przede wszystkim duże instytucje, które (nie licząc trzymającego formę Muzeum Narodowego) tkwią w jakimś dziwnym marazmie. Przeciągają się leniwie w niebycie czasowym, nie oferując żadnego godnego wspomnienia fermentu. Rolę kulturotwórczą przejęły partyzanckie inicjatywy, organizacje działające pod egidą instytucji bądź też NGO'sy. Z ciekawością przyglądam się działalności Goldex Poldex, projektom przygotowywanym przez Fundacje No Local czy dwóm nowym galeriom: New Roman i AS. Kibicowałem wydarzeniom odbywającym się w ramach półrocznej działalności Zbiornika Kultury (zwłaszcza tym, które przygotowywałem sam), a przede wszystkim pomysłowi powstałemu w środowisku Grupy Strupek, czyli sekciarskiej świątyni Towiańskiego, przygotowanej w ramach konkursu P4. Pisząc o nowinkach, nie sposób nie wspomnieć o quasi squoterskich miejscówkach, jak „Dietla 44/9” czy tchnące krakowskim klimatem „Pod Kopułą”. Świetną inicjatywą był sprzeciw wymierzony w krwiożerczych morderców Modraszków (Modraszek Kolektyw), a także koncerty Konrada Smoleńskiego i Daniela Szweda, czyli BNNT podczas ArtBoomu. Kraków jako twór o charakterystycznej specyfice miasta skończonego, skazany jest na instytucje i monumenty. Tym przyjemniej patrzy się na wyrastające w okresie posuchy niezależne inicjatywy.

Oprócz tego lubię: kłótnie na facebooku, Burbona, zmieniający się wystrój Bomby, artystyczne porno, kuchnię Mateusza Okońskiego, targi dizajnu w Literkach oraz fakt, że kawa w Pauzie wciąż kosztuje 5 złotych. Więcej grzechów nie pamiętam. Tego, czego nie udało mi się zobaczyć, a co zaprawdę dobrym było, serdecznie żałuje i mam nadzieję, że będzie więcej, lepiej i mocniej, czego sobie i Państwu życzę w Nowym Roku. Good night and good luck!


Piotr Sikora - autor publikacji na portalach: E-SPLOT, artPapier, OBIEG oraz w periodykach drukowanych: Fragile, Ha!art. Kurator wystaw i projektów artystycznych. Współpracował między innymi przy realizacji dwóch edycji Festiwalu Sztuki Wizualnych Art Boom w Krakowie, festiwalu Hożarty 2010 czy wystawach Zbiornika Kultury. Kurator pokazu Riding the Wave w Londynie oraz wystawy They don't know why, but they keep doing it realizowanej w ramach programu Polskiej Prezydencji w Radzie UE. Wiceprezes Waterside Foundation. Mieszka w Warszawie.


Ilustracje inspirowane są pracami artystów:

01 WILHELM SASNAL
02 PAWEŁ SUSID
03 ANDY WARHOL
04 BLU
05 ELMGREEN & DRAGSET
06 MARTIN CREED

Autor: Kuba Woynarowski.