Spektakl Głuchowskiej zaprezentowany w ramach bloku Paradiso poświęconego młodym reżyserom jest kolażem młodopolskich tekstów dotyczących poglądów na sztukę, ale nie tylko. Jest to również opowieść o poszukiwaniu tożsamości przez artystę. Kiedy jednak w grę wchodzi artystka, problem nabiera głębszego znaczenia. Kobieta pragnąca poświęcić swoje życie sztuce napotyka o wiele więcej przeszkód. Musi zdefiniować się nie tylko artystycznie, lecz także zawalczyć z kulturowymi stereotypami, które miejscem przynależnym kobiecie czynią przestrzeń domowego ogniska. Postacią, wokół której reżyserka snuje te rozważania, jest Zofia Nałkowska. Jest ona w końcu jedną z nielicznych, które z walki o należne im miejsce w kanonie literackim wyszły zwycięsko.
Premiera Córeczek odbyła się w warszawskiej kawiarni Nowy Wspaniały Świat. Kolejne pokazy miały miejsce w Café Kulturalna. Pomysł wyjścia poza przestrzeń teatru w przypadku tego przedstawienia jest jak najbardziej trafny. Umożliwia to zmniejszenie dystansu pomiędzy postaciami a widzem, a także pomiędzy (jak mogłoby się wydawać) literacką ramotą i współczesnością. Dodatkowo dystans ten zmniejsza się ze względu na fakt, że roli Zofii Nałkowskiej nie odgrywają profesjonalne aktorki. Agnieszka Hajkiewicz, Lan Pham, Kasia Wąsikowska oraz Kasia Zimowska to młode początkujące poetki, pisarki i blogerki. Początkowo występują w burych sukienkach z epoki, by pod koniec przedstawienia zrzucić je ukazując swój codzienny, zwyczajny strój – dżinsy i koszulkę. W spektaklu cytują fragmenty dzienników Nałkowskiej z czasów, kiedy była ich rówieśnicą. Pisarka tym samym staje się patronką dziewcząt stawiających pierwsze kroki na polu literackim. O dziwo zapiski sprzed stu lat nie brzmią w ich ustach ani sztucznie, ani też nienaturalnie. Z wybranych fragmentów wyłania się obraz dorastającej kobiety, która sprzeciwia się konwenansom, rozwija niezależność myśli, poszukuje swej tożsamości. Nie brakuje też wynurzeń o nieco pensjonarskim charakterze, lecz czy i dzisiaj młodych dziewcząt nie zajmują kwestie związane z pierwszymi zauroczeniami, budzącą się seksualnością i jakże ekscytującym okresem wchodzenia w dorosłe życie, kiedy wszystko przeżywane jest po raz pierwszy?
Zofia Nałkowska nie jest jedyną literatką przywołaną w spektaklu.
Postaci te zostaną odpowiednio scharakteryzowane przez swe działania sceniczne, tak by możliwość identyfikacji poszczególnych bohaterów nie stwarzała problemu. Między innymi cytują fragmenty swoich utworów, dzięki czemu obraz literacki epoki nabiera szerszego kontekstu. Spektakl staje się przez to manifestem „młodej polskiej” kobiecej literatury. Skąd więc w Córeczkach biorą się postaci męskie? Otóż Kisielewski przeistacza się w Szaloną Julkę, bohaterkę napisanego przez siebie dramatu W sieci. W pełnych emfazy gestach wije się na podłodze, opisuje oglądany przez początkującą malarkę obraz Podkowińskiego Szał, nie może jednak zrzucić z siebie symbolicznej, kołtuńskiej sieci, która krępuje jego/jej ruchy. Także te artystyczne.
W przypadku Przybyszewskiego, czołowego mizogina epoki, kontekst emancypacyjny nie jest już tak wyraźny. Jednakże jeśli wziąć pod uwagę zmanierowany sposób deklamacji fragmentów manifestu Confiteor czy poematu Androgyne Przybyszewski z przedstawienia Głuchowskiej zacznie o wiele bardziej przypominać egzaltowaną pensjonarkę, niż naczelnego skandalistę zafascynowanego satanizmem i wszelkimi możliwymi formami patologii. Pojawią się też aluzje do „Chopinerowania”, któremu zwykł się oddawać w trakcie suto zakrapianych spotkań literackich.
Równie wiele kontrowersji wzbudzała Norweżka, Dagny Juel Przybyszewska – poetka i tłumaczka. Muza dekadentów pojawia się w spektaklu z kieliszkiem absyntu w dłoni, melancholijnym, gardłowym głosem przemawia po norwesku. Odziana jest w suknię z futer, co nadaje jej wygląd barbarzyńskiej księżniczki. Futro to może być też aluzją do popularnej wówczas powieści Leopolda von Sacher-Masocha Wenus w futrze kreślącej portret femme fatale, za jaką zwykło uważać się Dagny. Pod koniec spektaklu padnie martwa, co stanowi nawiązanie do jej tragicznej śmierci. Dagny została zastrzelona przez zakochanego w niej Władysława Emeryka, który po zamordowaniu jej popełnił samobójstwo. Na wieść o tym wydarzeniu poeta Stanisław Korab-Brzozowski miał zażyć truciznę.
Największą skandalistką z tego grona była jednak Maria Komornicka. Sam rozwód z poetą Janem Lemańskim wystarczył, aby znalazła się na marginesie społeczeństwa. Poszła jednak dalej. Używany w początkowym okresie twórczości pseudonim, Piotr Odmieniec Włast, uznała za swe imię własne, kazała zwracać się do siebie w rodzaju męskim. Aby dopełnić przemiany ścięła włosy, przywdziała spodnie i usunęła wszystkie zęby. Wyraz choroby psychicznej czy świadome, konsekwentne wcielenie w życie artystycznej wizji? Pytanie to nadal stanowi przedmiot dyskusji wśród literaturoznawców. W spektaklu Komornicka pojawia się w ortopedycznym gorsecie, który wyraźnie krępuje jej ruchy. Patrzy przed siebie niewidzącym wzrokiem, recytując fragment opowiadania. Pociera dziąsła palcem, by po chwili splunąć krwią do trzymanej w dłoniach szpitalnej nerki. W jednej z ostatnich scen ubierze się w garnitur.
W ramach scenografii u Michalika pojawiły się dwie druciane klatki, w których najpierw zamknięte zostają Zofie, później Komornicka. Można to odczytywać jako wspomnianą już wyżej metaforę skrępowania kobiecości przez patriarchalny obyczaj – szczególnie w jej artystycznej odsłonie. Wystrój kawiarni sam w sobie jest doskonałą scenografią i nie potrzebuje dodatków. Przestrzeń sceny stanowi wąskie przejście pomiędzy barem a kolejną salą i to w nim rozgrywają się działania aktorskie. Część z postaci pojawia się tylko na chwilę, by wygłosić swoją kwestię i oddalić się gdzieś na zaplecze kawiarni, inne obecne są przez cały spektakl siedząc wśród publiczności.
Kim są więc tytułowe Córeczki? To my, współczesne pisarki, poetki, malarki, reżyserki, dziennikarki, działaczki polityczne. Nasze duchowe prababki utorowały nam drogę, dzięki której możliwość realizacji artystycznej (choć nie tylko tej) stała się dla nas łatwiejsza i nie wywołuje już oburzenia. Jednakże kolażowa konstrukcja spektaklu pozwala na ukazanie o wiele szerszej liczby wątków. Córeczki roją się od anegdotycznych aluzji odwołujących się do młodopolskiej legendy literackiej. Dzięki temu dla miłośników moderny spektakl ten stanowi nie lada gratkę. Zwłaszcza u Michalika.
Córeczki
Teatr Dramatyczny m. st. Warszawy im. Gustawa Holoubka
scenariusz na podstawie I tomu Dzienników Zofii Nałkowskiej oraz fragmentów tekstów Charlesa Baudelaire'a, Colette, Cezarego Jellenty, Jana Augusta Kisielewskiego, Marii Komornickiej, Jana Lemańskiego, Tadeusza Micińskiego, Wacława Nałkowskiego, Zofii Nałkowskiej i Stanisława Przybyszewskiego
reżyseria: Małgorzata Głuchowska
scenariusz: Małgorzata Głuchowska, Justyna Lipko-Konieczna
dramaturgia: Justyna Lipko-Konieczna
scenografia: Ewa Machnio
muzyka: Maria Rumińska
produkcja: Sławomir Adamko, Katarzyna Szustow
koordynacja warsztatów i konsultacje pedagogiczne: Aleksandra Antoniuk
realizacja dźwięku: Dariusz Kamiński
realizacja światła: Tomasz Burzyński
sufler, inspicjent: Barbara Zając
występują:
Joanna Drozda / Agnieszka Roszkowska – Maria Komornicka
Milena Gauer (gościnnie) – Anna Nałkowska
Adam Graczyk – Wszystkie miłości Zofii Nałkowskiej
Natalia Kalita – Dagny Juel Przybyszewska
Henryk Niebudek – Wacław Nałkowski
Marcin Tyrol – Stanisław Przybyszewski
Piotrek Polak (gościnnie) – Jan August Kisielewski/Szalona Julka
Agnieszka Wosińska – Colette
Młodzieńcy Dekadenci: Mateusz Ławrynowicz, Bartosz Martyna, Arkadiusz Smoleński
Zofia Nałkowska: Agnieszka Hajkiewicz, Lan Pham, Kasia Wąsikowska, Kasia Zimowska [młode polskie blogerki, poetki i początkujące pisarki]
Premiera 18 lutego w Nowym Wspaniałym Świecie, Nowy Świat 63
Występ w ramach 4. Międzynarodowego Festiwalu Boska Komedia 10 grudnia w Jamie Michalika, Floriańska 45
Fot. materiały organizatora (Tomasz Wiech)