Chór inwalidów wjeżdża na mroczną, zaciemnioną scenę. Mają nagie torsy i czarne meloniki na głowach. Czarne spodnie. Ustawiają się jeden za drugim i rozpoczynają dziwny taniec na swych inwalidzkich wózkach, taniec w ciszy, opatrzony licznymi zawołaniami, krzykami, śmiechem. Zdaje się, że pierwszy z inwalidów jest swoistym koryfeuszem. Prowadzi korowód po scenie, nadając pochodowi rozmaitą prędkość i różny kierunek. Czasem przypominają lokomotywę, którą zwykły imitować dzieci podczas zabaw, czasem jednak nasuwają skojarzenia ze _Ślepcami_ Bruegela. Skojarzenia zatem pochodzą z wielu, odrębnych sobie źródeł. Publiczność się śmieje. Panowie w średnim wieku tonacjami głosów i układami choreograficznymi skutecznie bawią zgromadzonych. Są jednak bardziej tragiczni niż komiczni. Okaże się to dopiero wkrótce, kiedy na scenę wjedzie na wózku inwalidzkim Elektra, następnie jej matka Klitajmestra oraz siostra Chryzotemis. Wszyscy będą uwięzieni na wózkach inwalidzkich, co staje się sygnałem, że znajdujemy się w szpitalu, być może psychiatrycznym, w którym pacjenci opowiadają nieprawdopodobne historie.


Elektra przypomina wschodnią wojowniczkę. Ubrana jest w brązową, przylegająca do skóry sukienkę, włosy ma wysoko upięte. Kiedy pielęgniarka zabiera jej wózek i pozostawia ją samą w pokoju czy na scenie, Elektra wykonuje ruchy przypominające walkę. Z nikim jednak nie walczy, czasem nieruchomo siada z boku sceny i patrzy w martwy punkt. Poprzez krzyk usiłuje zwerbalizować swój żal po utracie ojca, którego zabiła jej matka. Opowiada również o tęsknocie za bratem, choć wcale go nie potrzebuje.
Zdaje się, że jest świetnie przygotowana do własnoręcznego wymierzenia sprawiedliwości. Nie wchodzi jednak w żaden kontakt z Klitajmestrą, która przypomina swym wyglądem starą czarownicę. Wjeżdża na scenę, stojąc na wózku prowadzonym przez pielęgniarkę. Ma na sobie ogromne, brązowe płaty sukna, jej włosy są w nieładzie, w dłoni trzyma laskę, którą wymachuje. Pielęgniarkę traktuje jak służącą, co nadaje zachowaniu Klitajmestry charakter obłąkania. Pielęgniarka-służąca pod presją spełnia zachcianki swej kłopotliwej, ale w gruncie rzeczy niegroźnej pacjentki. Zupełnie inaczej jest z Chryzotemis, która nie potrzebuje żadnej opiekunki. Porusza się na wózku zręcznie, ma w sobie dużo złości i ogromne pragnienie wydostania się ze szpitala. Sugeruje siostrze, że Orestes nie żyje, wciąż opowiada o chęci założenia rodziny.


Orestes zabija matkę poza sceną. Słychać jedynie jej krzyki oraz słowa z tragedii Eurypidesa, które Klitajmestra wypowiada tuż przed śmiercią. Orestes również porusza się na wózku. Jest niemal cały przykryty brązowymi szatami i można przypuszczać, że został pozbawiony nóg. Pojawia się na scenie tylko na chwilę. Jest młodym, przystojnym mężczyzną. Po raz kolejny bierze udział w korowodzie tuż pod koniec spektaklu, kiedy w rytm gongów (na scenie znajdują się instrumenty, których muzyka wciąż towarzyszy aktorom) pojawiają się wszyscy pacjenci szpitala. To uzmysławia, że nikt nikogo nie zabił, a imiona tragicznych bohaterów są jedynie wymysłem chorych pacjentów, że tragiczna historia matkobójstwa jest wymysłem chorej wyobraźni. Zwłaszcza, że Agamemnon nigdy nie pojawi się na scenie, być może zatem wcale nie istnieje, podobnie jak cała reszta postaci, w które wcielają się umysły spętane chorobą psychiczną. Najbardziej autentyczny zdaje się być chór. To on nadaje rytm całemu przedstawieniu, będąc niemal cały czas na scenie. To on kpi z pojedynczych postaci, ale jednocześnie podsyca ich pomysły. Kiedy „Klitajmestra” ma problemy ze snami, proponuje jej złożyć ludzką ofiarę na przebłaganie bogów, o których nic się w zasadzie nie mówi. Ewidentnie ironizuje z przerażonej starszej kobiety, która chowa się za swym wózkiem i pyta, czy ofiarą może być pielęgniarka. Sceny tego rodzaju czynią przedstawienie nieco farsowym, dramat Eurypidesa został całkowicie pozbawiony tragizmu. Niestety idea szpitala psychiatrycznego, w którym pacjenci wcielają się w pojedyncze role, nie buduje tragizmu, nie czyni postaci jeszcze bardziej nieszczęsnymi. Wręcz przeciwnie – chwilami niesie poczucie żartu z miejsc i osób naznaczonych ogromnym cierpieniem. Trudno bowiem pośród licznych, farsowych scenek odnaleźć autentyczne cierpienie, piętno odrzucenia czy wykluczenia, jakie niesie ze sobą szpital. Choroba psychiczna staje się tutaj źródłem komizmu, zachowania poszczególnych postaci budzą jedynie śmiech, wysokie tonacje aktorów nazbyt męczą zamiast czynić bohaterów tragicznymi. Jedynie chór inwalidów niesie pewien posmak obcości, niepokoju i pozostawia pytanie kim są dziwni panowie, którzy tak wiele wiedzą i mają tak dużą władzę nad ludzką psychiką.

*Eurypides, _Elektra_*
Suzuki Company of Toga
*Festiwal ŚWIAT MIEJSCEM PRAWDY, Wrocław*
*Reżyseria i scenografia* Tadashi Suzuki
*Tekst* Hugo von Hofmannsthal, Eurypides
*Muzyka – kompozycja i wykonanie* Midori Takada
*Kostiumy* Orie Horiuchi
*Obrazy* Takako Tomura
*Występują:*
*Klitajmestra* Chieko Naito
*Elektra* Yoo Jeong Byun
*Chryzotemis* Min Seon Kim
*Orestes* Jaeho Jang
*Mężczyźni na wózkach* Sung Won Lee, Masaharu Kato,
*Pielęgniarki* Huyn Gil Yoo, Su Yeon Lee, Aya Takano, Michiko Okubo, Akane Okuwa,
Aki Sato Johnson
*Lekarz* Yoichi Takemori
*Kierownik sceny* Kiyosumi Niihori
*Światło* Makoto Niwa
*Dźwięk* Junya Kobayashi
*Garderoba* Toshimi Mitsuda
Tekst koreański i koordynacja Hye Jeong Lee






« powrót