Wydawać by się mogło, że ciało, podlegające instytucjonalnej opresji, poddawane ciągłemu rytualnemu powściąganiu, skazane było tym samym na marginalizację, która uniemożliwi zrekonstruowanie ex post jego zmieniającej się kondycji. Lektura omawianego tomu uzmysławia jednak, że w historycznym procesie naprzemiennego ujarzmiania i wyswobadzania soma stanowiła w istocie szarą eminencję każdego bez wyjątku porządku społecznego, każdego układu sił. Co więcej, jej status nigdy nie był zagrożony. Bez względu na to, w jakiej relacji cielesna powłoka pozostawała do sfery pozamaterialnej i jak wielką wagę przywiązywano do wyrugowania pierwiastków zmysłowych z codziennego życia, cielesność i tak okazywała się niezbywalną podstawą egzystencji, determinującą faktyczny bieg dziejów i zajmującą niepoślednią pozycję w praktykach artystycznych. Na początku było ciało? Tak! I to ciało zaniedbane, brudne, lepkie, chore i kalekie, co zresztą z lubością ukazują autorzy Historii.
Ich rozprawa to przede wszystkim ukłon w stronę teorii nowego historyzmu i upodobania do mnożenia wszelkich mikrohistorii czy „historii niekonwencjonalnych”.
Tak jest w przypadku części poświęconych ciału pospólstwa, ciału nieludzkiemu czy rozerotyzowanemu, ocenianemu przez społeczeństwo według standardów podwójnej moralności. W takich rozdziałach dobre przygotowanie merytoryczne historyków pozwala na swobodne korzystanie z najnowszych ujęć teoretycznych przy interpretacji materiału z epoki nowożytnej – zarówno przedstawień wizualnych, jak i przekazów piśmiennych, to jest wyimków z kronik sądowych i policyjnych, prywatnych korespondencji, wspomnień, okazjonalnych druków, dokumentów urzędowych itd. Utrzymane w duchu Foucaultowskim analizy opowiadają się przede wszystkim za przywróceniem należnego miejsca cielesności niegdyś konsekwentnie poniewieranej i odrzucanej, to znaczy ciałom ubogim, chorym, kaleczonym, torturowanym, gwałconym.
Wiele miejsca poświęca się też rekonstrukcji zwyczajów higienicznych (np. kąpać się samotnie, jeśli to niczym nie grozi lub też z wyjątkowo przyzwoitą osobą tej samej płci; spokojnie; pozostawać całkiem zanurzonym w wodzie; nie pozbywać się w niej bielizny), tendencji modowych (w skład wyprawy wydawanych za mąż panien z dobrych rodzin wchodziły grube koszule nocne z dyskretnymi otworami z przodu, przy których widniały wyhaftowane pobożne zdania, na przykład: „Bóg tego chce”), skłonności chorobowych czy wymyślnych, acz nader nieskutecznych praktyk walki z rozmaitymi przypadłościami. Ujmuje na przykład próba obalenia mitu o przesadnej cnotliwości chrześcijan XVI wieku, którym nakazywano wstrzemięźliwość w niedziele, dni święte i Wielki Post, co dawało w sumie od 120 do 140 dni w roku. Jednak, jak pozwalają stwierdzić studia dzienników narodzin, nawet groźba popełnienia grzechu ciężkiego nie odwodziła wiernych od prokreacji. Bardziej wiążące były natomiast wytyczne natury: liczba poczęć w XVIII-wiecznej Francji zależała głównie od prac sezonowych, znacznie spadała w okresie żniw na terenach wiejskich oraz w czasie połowu śledzi i makreli w portach. Autorzy nie szczędzą uwagi także specyfice zmysłowych rozkoszy sodomitów: zoofilów, nekrofilów, masochistów, by wymienić tylko kilkoro z całej plejady miłośników kontrowersyjnych praktyk. Przy okazji takich omówień urzekają cytaty z dawnych źródeł, w których z należytą prostotą i drobiazgowością odnotowuje się na przykład sposób wymierzania kary za popełnione przestępstwo: W 1550 roku rolnik Jacques Gion został przyłapany na sodomii z krową. Gion, drewniany kloc, na którym stał, by dosięgnąć celu, i sama krowa zostali publicznie spaleni.
Autorzy Historii ciała dokładają wszelkich starań, by prócz oddania sprawiedliwości dawnym przekonaniom, w miarę możności rozpatrywać także każde opisywane zjawisko z obecnej perspektywy. I tak, na przykład, okazuje się, że gros z XVII- czy XVIII-wiecznych relacji o słynnych monstrach, prezentowanych publicznie rozentuzjazmowanej gawiedzi, dotyczyło albo zręcznie przeprowadzonych manipulacji, albo ewidentnych z punktu widzenia dzisiejszej medycyny przypadków chorobowych.
Jeśli rozważać kwestię atrakcyjności Historii ciała na tle innych pretendujących do miana „przekrojowych” opracowań, wypada przede wszystkim docenić dzieło francuskich badaczy za umiejętne wkomponowywanie ciała w złożoną siatkę interdyscyplinarnych zależności, co wzbudzi zainteresowanie zarówno czytelnika nieobeznanego z naukowym dyskursem dotyczącym cielesności, jak i odbiorcy w większym stopniu zainteresowanego podobną tematyką. Taka przystępność jest zapewne efektem sprawnego oscylowania między szczegółem i ogółem, anegdotą czy barwnym przykładem a refleksjami z pogranicza kulturoznawstwa, filozofii, antropologii czy historii sztuki. Co więcej, lekturę uprzyjemnia wyjątkowo atrakcyjna szata graficzna, dość poręczny format (co nie bez znaczenia zważywszy na rozmiary rozprawy – ponad 500 stron tekstu) i nade wszystko – integralny z całością opracowania aneks, złożony z kilkudziesięciu ilustracji opatrzonych dodatkowo krótkimi komentarzami. W rezultacie Historię ciała czyta się nie jak nudnawą, przeintelektualizowaną bądź – w zależności od odbiorcy – nadto uproszczoną rozprawę popularnonaukową, lecz jak trzymającą w napięciu powieść sensacyjną, która realizuje większość wytycznych gatunku: jest tu trochę potworności i perwersji, nieco krwi i innych wydzielin, kilkoro nieślubnych dzieci, piękne kobiety, co najmniej kilka trupów; jest władza, przemoc i seks. A nade wszystko – pełna dynamika przemian postrzegania cielesności. Pomijając wspomniane już drobne mankamenty, pozostaje zapytać – czegóż chcieć więcej? Otóż odpowiedź jest prosta – kolejnych odsłon nader frapujących przygód nowoczesnego ciała.
Historia ciała. Tom I, red. Georges Vigarello
przeł. Tomasz Stróżyński
słowo/obraz terytoria 2011