Na marginesie, tomy opowiadań rodzimych „kryminalistów” to stosunkowa rzadkość, co wynika po części z niechęci wydawców, którzy wciąż zdecydowanie wolą stawiać na powieści, po części zaś z faktu, że wbrew pozorom dobre opowiadanie trudno jest napisać, bo wszelkie niedoróbki są w małej formie prozatorskiej widoczne jak na dłoni. 
        
Rowicki nie należy do wybitnych opowiadaczy, w powieściach miewa problemy z precyzyjnym poprowadzeniem fabuły. Jest za to prawdziwym specem od kreowania postaci. W opowiadaniach pomieszczonych w Fatum udało się pisarzowi – o to w krótszych formach łatwiej – uniknąć fabularnych pułapek, a postaci zaś… No cóż, jedna lepsza od drugiej.
Kogo tam nie ma?! Kupiec, medyk, Jan Heweliusz, uczeń gimnazjum, kuchcik, a nawet Czerwony Kapturek… Cała galeria rozmaitych, intrygujących, czasami komicznych, to znowu tragicznych postaci.

Wszystkie one uwikłane są w sprawy zbrodni różnego kalibru: poważnych, krwawych, czasami wręcz makabrycznych (na przykład ugotowana w zupie głowa ofiary z zamykającego tom tekstu Zupa z konia), to znowu przypadkowych bądź całkiem dziwacznych (jak morderstwo będące wynikiem polowania na… wampiry w Królowej Nocy). Jednak wszystkie kryminalne historie z książki Rowickiego nieodmiennie ukazywane są w tonacji śmieszno-groteskowej. Autor zdecydowanie postawił na – postmodernistyczną z ducha – zabawę w pisanie kryminalnych makabresek, igranie nawiązaniami do historii i literatury, mnożenie komicznych konceptów (jak chociażby w przypadku „przepisywania” na opak bajki o Czerwonym Kapturku, w którym złymi, oj bardzo złymi, postaciami są dzieweczka i jej babcia, dobry jest zaś mężczyzna o nazwisku Wolf). Rowicki – jak sądzę – bawił się świetnie przy pisaniu tych tekstów i chciał, żeby spory ubaw mieli też czytelnicy. Bez dwóch zdań: osiągnął swój cel.

Piotr Rowicki, Fatum,
Wydawnictwo Oficynka, Gdańsk 2011


Robert Ostaszewski - pisarz, krytyk literacki, ostatnio wydał (wraz z Martą Mizuro) powieść kryminalną Kogo kocham, kogo lubię.

Tekst pochodzi z blogu Autora