Projekt _Zemsta kobiety w centrum miasta_ jest oparty na autentycznej historii skłóconego małżeństwa, jaka miała miejsce w Warszawie dwa lata temu. Zrozpaczona żona postanowiła rozstać się z mężem, a słowa pożegnania wypisała na masce rodzinnego kombi. Informacja o tym incydencie pojawiła się w prasowej wzmiance pod tym samym tytułem. Rafał Bujnowski postanowił odtworzyć to wydarzenie w formie trzech performensów na ulicach Krakowa. Organizatorzy festiwalu nie wskazali dokładnie miejsc i czasu akcji, ponieważ uczestniczyć w nich mieli przypadkowi przechodnie. Odbyły się one w różnych punktach miasta. Rolę „żon” odgrywały aktorki Teatru Starego w Krakowie. Miały one za zadanie jak najpełniej powtórzyć wydarzenie z Warszawy – wczuć się w rolę opuszczonej kobiety i zdemolować przygotowany przez organizatorów samochód, odtwarzając także napisy, jakie zostały namalowane na samochodzie w Warszawie. Istotny jest fakt, że spośród trzech performanc’ów tylko jeden należy uznać za udany. Miał on miejsce na skrzyżowaniu ulic Łobzowskiej i Garbarskiej, a w rolę żony wcieliła się Barbara Wysocka. W przypadku dwóch pozostałych performance’ów nie udało się tak dobrze odtworzyć wydarzenia z Warszawy (aktorki zaprosiły swoich znajomych, którzy utworzyli groteskowy tłum, napisy na samochodach różniły się od autentycznych). Dlatego podczas analizy akcji najlepiej skupić się na performansie z Łobzowskiej, ponieważ to on w pełni oddaje sens projektu Bujnowskiego.
*Sensacja*
Samo odtworzenie wydarzenia jest jednak tylko częścią projektu _Zemsta kobiety w centrum miasta_. Zdemolowane samochody na krótki czas zostały pozostawione na ulicach Krakowa, gdzie natykali się na nie zaskoczeni przechodnie, interpretując wozy jako ślad prawdziwego dramatu. Krótki dokumentacyjny filmik akcji został umieszczony na "YouTube":http://www.youtube.com/watch?v=icNqGD1OZkw, („oficjalna” odpowiedź – także na "YouTube":http://www.youtube.com/watch?v=99MKdxzFtZk) gdzie zaintrygowani internauci zamieszczali liczne komentarze do „wydarzenia”, na przemian chwaląc i krytykując zachowanie kobiety. W portalach informacyjno-społecznościowych zaczęła krążyć plotka o szalonej żonie rozbijającej rodzinny samochód, dzięki czemu praca Bujnowskiego dotarła do świadomości ponadprzeciętnej jak na odbiór sztuki współczesnej liczby osób.
*Nie będziemy repetować żadnej zimy ani lata?*
Motyw powtarzania, czy wręcz reprodukowania rzeczywistości jest niezmiennie obecny w twórczości artystycznej Bujnowskiego.
Po zakończeniu akcji pojawiły się głosy, że projekt był słabo wykonany i zbyt dosłowny, nie wygrywając konkurencji z innymi artystycznymi działaniami wykorzystującymi sekwencje powtarzających się scen, ponieważ realizacji Bujnowskiego brakowało dystansu, który ostrzegałby odbiorców, że mają do czynienia ze sztuką. Jednak na tym braku dystansu bazowała _Zemsta_... - tym razem odbiorca nie miał wytyczonych granic, w których można mu się poruszać, został wciągnięty w świat dzieła sztuki, stając się jego częścią. Granica pomiędzy sztuką a życiem jest w wypadku _Zemsty_... niezwykle cienka. Wystarczył nieznaczny gest artysty, aby prawdziwe wydarzenie zostało przeniesione na inną płaszczyznę, stając się sztuką, a więc przeciwieństwem życia. Jeśli widzowie tego spektaklu dali się złapać w pułapkę sztuki, to dlatego, że właśnie nie było tu dystansu, który charakteryzuje działania tego typu. Sam Bujnowski twierdzi, że nie zamierzał być reżyserem tej akcji. Jego działalność ograniczała się do pomysłu powtórzenia i wręczenia aktorkom zdjęcia oryginalnego samochodu. Wygląd performensu zależał od ich interpretacji. Artysta uważa się za malarza i nie próbował w _Zemście_... zmierzyć się z wyzwaniem reżyserowania _Zemsty_. Należy sobie jednak zadać pytanie, czy odcięcie się od warsztatu reżyserskiego jest w wypadku takich akcji możliwe.
*Głos ulicy*
Jak widać, „podstępna” działalność Bujnowskiego jest przeciwieństwem tego, co należałoby nazwać street artem. Kiedy bowiem street art jest uliczną wypowiedzią wykorzystującą narzędzia z obszaru sztuki, wprowadzeniem nowych treści w tkankę miejską, Bujnowski interweniuje w świat ulicy wykorzystując do tego język, jakim ona się posługuje, i w stosunku do którego – paradoksalnie – pozostaje bezbronna. Sam Bujnowski utrzymuje, że nie wierzy w siłę street artu, ponieważ sztuka powinna być elitarna, zbliżając się tym zapewnie do Greenbergowskiej oceny sztuki. On sam przyznaje się do fascynacji tekstami teoretycznymi Malewicza. Dla Bujnowskiego język sztuki i język ulicy to dwa zupełnie odmienne sposoby komunikacji i ich zmieszanie jest niemożliwe. Język sztuki zawsze będzie sztuczny, co automatycznie oddala ją od życia ulicy. O swojej realizacji mówi, że jest prawdziwym street artem, ponieważ jest powtórzeniem tego, co wytwarza ulica. To, co wytwarza sztuka, nie jest komentarzem tego, co dzieje się na ulicy, jest ingerencją w świat streetu, wniesieniem do niego obcych mu treści. Bujnowskiego nie interesuje to, co on może dać ulicy, szuka natomiast tego, co przekazać może mu ulica. Wsłuchuje się w uliczny chaos dźwięków i barw i wybiera z niego interesujące go treści. W tym wypadku wykorzystał gorącego newsa o małżeństwie z Warszawy, igrając z niskimi reakcjami ludzi. Podobną taktykę zastosował choćby podczas projektu, w ramach którego planował namalować transparenty dla ugrupowań politycznych, reprezentujących zarówno prawicowe, co i lewicowe poglądy (w rezultacie tylko ugrupowania lewicowe zgodziły się na ten zabieg). Tutaj także jedynym artystycznym środkiem przy tworzeniu dzieła był gest autora; decyzja o pomalowaniu transparentów przez Bujnowskiego zamieniła je w artystyczne artefakty, które mimo to nadal spełniały swoją funkcję w życiu codziennym, zaś w pewnym momencie stały się obiektem muzealnym, łącząc w sobie wartości artystyczne i historyczne. Jeśli Bujnowski uważa się za artystę street artu, to dlatego, że posługuje się narzędziami, jakie daje mu ulica. Dodaje jednak do tego gest artysty, który przekształca jego działania w artystyczną pracę.
Taka taktyka niesie jednak ze sobą wielkie ryzyko niezrozumienia intencji artysty przez środowisko, z jakim pracuje. W wypadku transparentów ugrupowania prawicowe nie zaufały Bujnowskiemu, wietrząc w jego propozycji podstęp. Z kolei podczas _Zemsty_... pojawiły się głosy na temat niekorzystnego obrazu kobiety, jaki został pokazany w trakcie tej realizacji. Jednak sam Bujnowski nie jest w te spory zaangażowany – jego prace nie mówią o pozycji kobiety w polskim społeczeństwie, nie dotyczą też politycznych sporów. Są to opowieści o sztuce i zmianach, jakie w niej następują dzięki kontaktowi z rzeczywistością.
*Wkręt artysty*
Projekt _Zemsta kobiety w centrum miasta_ to także opowieść o sile plotki i niskich instynktach, które nami kierują. Bujnowski specjalnie odtworzył skandaliczną historię małżeństwa, będąc świadomym tego, że dwa lata temu ten news królował na liście plotek miejskich. W taki sposób sam się dowiedział o tym wydarzeniu. Nie wgłębiając się w historię pary, postanowił odtworzyć wydarzenie, które było nagłośnione przez ciekawskie języki. Dodatkowo powtórzył akcję trzy razy, wzmacniając tym zabiegiem efekt „ataku”. W Internecie zaczęły krążyć opowieści o szalonej żonie, przez co pracą Bujnowskiego zainteresowały się osoby na co dzień nie związane ze sztuką. W ten sposób projekt artysty zaczął prowadzić w Internecie odrębny żywot, stał się kolejnym elementem w mechanizmie poruszającym społeczeństwem spektaklu, jakby to określił Guy Debord. Tym razem jednak chwytliwa plotka okazała się „wkrętem artysty”
Serdeczne podziękowania dla Rafała Bujnowskiego za przedstawienie własnego stanowiska i opinii na temat projektu.
Foto: archiwum Artysty
"ArtBoom":http://www.artboomfestival.pl/
Zapraszamy do obejrzenia fotorelacji Beaty Frysztackiej "raster BLOG":http://rastergallery.blogspot.com/2009/06/krakowskie-bum-bujnowskiego.html.
« powrót