Luk Perceval nie daje jednoznacznej wykładni. W spektaklu Hamlet (premiera: 18.09. 2010 r. w Thalia Theater w Hamburgu) ubiera dwóch (innych czy tego samego, tylko w różnym wieku i o zmienionym przez upływ lat wyglądzie?) Hamletów w jeden czarny, rozciągnięty sweter. Tworzy postać-hybrydę, dwugłowego (na usta ciśnie się – potwora) dziwoląga, figurę-symbol rozdwojenia? rozdarcia? rozcieleśnienia? Jak definiować tę semantyczną przestrzeń, by wytłumaczyć koncept „podwójnego” Hamleta, zszytych ze sobą ciał, uwięzionych w jednym kostiumie, być może zbyt ciasnym na połączenie młodzieńczych ideałów ze światem dorosłych, obowiązkiem, polityką, władzą?

Jak zaznacza reżyser, główny bohater to metafora ogólnie pojętej „kondycji ludzkiej”, człowieka pomiędzy: pewnością a zwątpieniem, rozsądkiem a namiętnością, prawdą a kłamstwem, moralnością a występkiem [1] . Stąd plastyczne ujęcie postaci, przywodzące na myśl rzeźbę o dwóch głowach – w fałdach czarnego swetra (czy to jeszcze kostium, czy może już kolejny aktor tej przedziwnej, żywej instalacji?) siedzi starszy mężczyzna w złotej koronie, tęższy i jakby pomnikowo unieruchomiony, poniżej, w okolicy kolan, w rękach trzyma głowę młodszego (korona jest za duża, zsuwa się na oczy), która wystaje z materiału. To klarowna figura rozdwojenia, a zarazem symbol opętania i władzy. Kostium Hamleta ma być krępujący, dzielony z niewygodnymi myślami, wcielonymi w alter ego postaci, ma nie pasować, utrudniać, a zarazem stanowić o istnieniu (w momencie gdy młody mężczyzna wydostaje się z tego „więzienia”, jest nagi, czyli bezbronny, niezdolny do podjęcia jakiejkolwiek decyzji). W innych częściach przedstawienia, kiedy obaj Hamleci ubrani są w klasyczne czarne stroje z kryzami, perspektywa dwugłowego stworzenia to niepokojące, nieustanne podważanie realności, kpina z królewskiego dworu, który właśnie staje się wylęgarnią nieludzkich monstrów.

Ten pamiętny obraz ze spektaklu, który opisałam powyżej, zyskuje na wyrazistości dzięki gigantycznych rozmiarów scenografii, stanowiącej tło scenicznego obrazu.
Na pionowej konstrukcji zawieszone są, w nieprzypadkowej kolejności (jaśniejsze kolory strojów pozwalają wyodrębnić kształt zwierzęcia – łosia), okrycia (teraz zgaduję) milionów Hamletów. „Ściana” płaszczy z teatralnej garderoby robi niesamowite wrażenie, które potęguje szelest materiałów (poruszają się dzięki podmuchowi powietrza zza kulis). Mur z ubrań może stanowić przeszkodę albo odkrywać przed aktorami swoje tajemne przejścia, umożliwiać podglądanie, przedzieranie się, błądzenie pośród tkanin. Podczas spotkania z twórcami spektaklu [2] , scenografka Annette Kurz odtworzyła przebieg pracy nad tą monumentalną, teatralną szatnią. Po pierwsze, na dekorację składają się prawdziwe, wypożyczone z wielu teatrów i muzeum, stroje szekspirowskich bohaterów, po drugie – jako realne symbole aktorskiej obecności, tylko pozornie są na drugim planie. Pośród kolejnych kwestii aktorów stają się nie tyle echem, ile donośnym krzykiem wielu głosów, które dawno odeszły w niepamięć, z każdym słowem „nowych” Hamletów powracających teraz do swych ról. Reżyser spektaklu przypomina, że Hamlet to nie tylko czołowa postać literatury i teatru, to również – że posłużę się kolokwializmem – stare jak świat pytanie o wartość istnienia, czy wreszcie bardzo osobiste i jednostkowe przeżycie tych, którzy wypowiadają te słowa, zawsze po raz pierwszy dla siebie i dla nas – widzów, a po raz n-ty w skali teatru świata. Każdy pojedynczy płaszcz Hamleta to mówiący rekwizyt, który łączy przeszłe z teraźniejszym. Ponadto kostium ten „wyznacza sferę pośredniczącą między istotą żywą a światem przedmiotów; ustanawia przejście między wnętrzem bohatera a światem zewnętrznym” [3] .

W tej sytuacji należy zweryfikować wcześniejsze rozważania: ani rozdwojony Hamlet, ani dwa stadia człowieka, ale cielesność i jej znikanie, chwilowe trwanie, po którym zostaje tylko rzecz, bezwolnie wisząca na wieszaku wspomnień, w szeregu innych, choć zadziwiająco podobnych, niewiele znaczących, materialnych śladów istnienia. Reżyser puszcza oko tym, którzy nie boją się duchów przodków, czy raczej przodków aktorów, nawet kiedy na scenie znajduje się cmentarzysko umarłych już strojów. Balansuje na granicy poezji obrazu oraz sztuki, która rzecz tradycyjnie istotną (w tym przypadku kostium teatralny) pozbawia wyjątkowości, historii, osobności, oferując w zamian dekoracyjny „przywilej” bycia jednym z elementów, często niezauważonym, scenografii. Świadomie użyte, tytułowe określenie ściana płaszczów (sic!) to potwierdzenie demontażu teatralnej fikcji, jak i reżyserki gest sprzeciwu wobec nostalgii czy wspomnienia. Z jednej strony scenę „zaludniają” płaszcze Hamletów, „drugie skóry aktorów” [4] , wypełniające wnętrze tej olbrzymiej szafy, z drugiej zaś – ich nagromadzenie pozbawia przebranie jednostkowego znaczenia na rzecz funkcji estetycznej, eksponującej kostium jako taki. Podsumowując, ściana płaszczów to nie tylko wyraz inscenizacyjnych historii Hamleta, ale przede wszystkim, zwłaszcza po ogłoszeniu ery teatru postdramatycznego, składnik teatralnego tu i teraz, równie istotny (ale nie ważniejszy) komponent scenicznego wydarzenia. Można postawić wektor: od kostiumu jako powierzchni znaczącej do autonomicznej funkcji garderoby, która akcentuje sam walor estetyczny i to, że kostium (a w tym przypadku mnogość kostiumów) współistnieje/gra z aktorami, widzami i przedmiotami (podłoga z drewnianych desek, naturalnych rozmiarów łoś, leżący z przodu sceny, połączony liną ze ścianą ubrań) w jednym czasie, w tej samej przestrzeni, nie znacząc nic poza własną teraźniejszością.

Luk Perceval od dawna zmaga się z materią teatru elżbietańskiego (zrealizował spektakle na motywach Makbeta, Otella, Króla Leara i maraton szekspirowski Schlachten!, wersja niemieckojęzyczna – Do boju! – na podstawie kronik królewskich Szekspira). Omawiany spektakl zawiera wiele wątków, na które zabrakło tu miejsca. Przede wszystkim dlatego, że tym razem reżyser ubiera wątpliwość „To be or not to be: Is that really the question?” nie w jeden dobrze skrojony kostium odpowiedzi, ale obarcza tym zadaniem publiczność – otwierając garderobę płaszczy Hamletów, zachęca do przymiarek, wedle uznania. Ku naszemu niezadowoleniu, może się okazać, że „egzystencjalny” płaszcz Hamleta wcale nie jest wygodny, a w jego wnętrzu już ktoś jest.


Tekst ukazał się w „Shakespeare Daily” 6.08.2011, nr 8


HAMLET
THALIA THEATER, HAMBURG
Premiera: 18. 09. 2010 r.
Tekst: Wiliam Shakespeare
Tłumaczenie i adaptacja: Feridun Zaimoglu i Günter Senkel
Reżyseria: Luk Perceval
Scenografia: Annette Kurz
Kostiumy: Ilse Vandenbussche
Światło: Mark Vandenesse
Dramaturgia: Susanne Meister
Muzyka: Jens Thomas
Obsada: Mirco Kreibich, Peter Maertens, Barbara Nüsse, Josef Ostendorf, Jörg Pohl, Gabriela Maria Schmeide, Birte Schnöink, André Szymanski, Sebastian Zimmler, dzieci-statyści


[1] Online. Protokół dostępu: http://www.lukperceval.info/html/index.php/project/Hamlet/?year=1957⟨=en; 15.07.2011 r.
[2] Mam na myśli wizytę Luka Percevala i Anette Kurz w czerwcu 2011 r. w Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha w Krakowie.
[3] P. Pavis, Słownik terminów teatralnych, Wrocław 2002, s. 261.
[4] Tamże, s. 259.