Każdy ocalony opowiada inną historię o swoim życiu i tym, jak wydarzenia z 1994 roku zmieniły jego losy. Świadectwa przenikają się, uzupełniają, ale i konkurują ze sobą, zwłaszcza jeżeli chodzi o próbę ustalenia przyczyn ludobójstwa i jego następstw. Niektórzy wskazują na chciwość Hutu, chęć zagarnięcia parcel ich sąsiadów, inni winią nienawiść o podłożu etnicznym i podkreślają rolę kolonizatorów w jej spotęgowaniu czy też ukierunkowaniu; jedni zgadzają się co do istnienia zasadniczych różnic między zamieszkującymi Rwandę przedstawicielami odmiennych plemion, drudzy tego typu wyjaśnienia wyśmiewają. Hatzfeld rezygnuje z jakiegokolwiek komentarza, syntezy bądź wartościowania relacji, pozostawiając tę pracę w gestii czytelnika. Ogranicza się jedynie do krótkiego wprowadzenia do każdej z wypowiedzi, prezentującego jej bohatera w charakterystycznej dla niego scenerii oraz codzienne życie mieszkańców Nyamaty. 12-letni pasterz Cassius opowiada swoją historię pilnując kóz, Marie-Louise poznajemy w jej sklepiku, a nauczyciela Jean-Baptisme'a w szkole bądź gdy z kijem pasterskim w ręku zagląda do tak zwanego kabaretu (coś w rodzaju baru). Autor zarysowuje również topografię Nyamaty z jej najważniejszymi punktami – targiem, niewielkim kościołem, postojem taxi-rowerów, kabaretami, gdzie wieczorem mieszkańcy spotykają się by pić piwo primus bądź urwagwę, wino z bananów. Dziennikarz nie stroni w opisach od nazw tutejszych gatunków zwierząt i roślin oraz etnograficznych konkretów.

Autor Strategii antylop postępuje w swoich ksiażkach inaczej niż na przykład Wojciech Tochman w reportażu Dzisiaj narysujemy śmierć. Ten ostatni gromadzi w jednym miejscu najbardziej wstrząsające anonimowe świadectwa o ludobójstwie. Jego relacja wywołuje w ten sposób większy efekt, ale teksty Hatzfelda sprawiają wrażenie, jakby znajdowały się bliżej prawdy o zbrodni. Postępowanie francuskiego dziennikarza można by określić, za Tadeuszem Sławkiem (piszącym o Stanisławie Barańczaku w zbiorowym tomie „Obchodzę urodziny z daleka...”), jako zrozumienie z wyrozumieniem. Formuła ta oznacza, jak wyjaśnia literaturoznawca, takie podejście do innego, w którym pisarz otwiera obce słowo na przestrzeń Bliźniego, ale traktuje je z wyrozumieniem, zapewnia mu prawo do ciemności, do prywatności, do niezależności, do oporu. Przedmiot nie jest (...) przyswojony (a więc i oswojony), lecz ocalony w swojej inności. Hatzfeld, pisząc o traumie ludobójstwa, oddaje głos tym, którzy ją przeżyli, ograniczając do minimum własną rolę. Próbując opowiedzieć czytelnikom o tym, co radykalnie obce, nie zawłaszcza tej inności, ale pozwala jej wypowiedzieć się we własnym imieniu.

Wyrwy

Czytając zgromadzone przez pisarza świadectwa, możemy starać się zrozumieć doświadczenie ludobójstwa, z góry jednak skazani jesteśmy na porażkę.
Przepaść niezrozumienia będzie odtąd dzielić tych, którzy kładli się na bagnach, i tych, którzy nigdy tego nie robili; na przykład pana i mnie – wyznaje Hatzfeldowi Francine, jedna z ocalałych, obecnie właścicielka sklepiku. Ktoś z zewnątrz, nawet jeśli jest Rwandyjczykiem, nawet jeśli jest Tutsi i stracił w rzeziach rodzinę, nie może do końca zrozumieć ludobójstwa. (...) Nawet jeśli widział stosy trupów w kościołach, nie może dzielić naszego sposobu widzenia – dopowiada Innocent, nauczyciel. Bo od tego doświadczenia i jego zrozumienia odgrodzeni są nawet jego uczestnicy – najprawdziwsza prawda o masakrze Tutsi przerasta nas wszystkich, nie da się jej wyjaśnić w żaden możliwy do przyjęcia sposób, nawet w rozmowach tych, którzy to przeżyli – mówią w Nagości życia Tutsi.

Brak zrozumienia ze strony innych nie jest jedyną, i nawet nie najdotkliwszą formą samotności, na jaką skazani są ocalali z eksterminacji. Większość z nich przeżyła jako jedyni z całej rodziny oraz wspólnoty znajomych, masakry w Rwandzie zostawiły tysiące sierot, ludzi, którzy nie mają wokół siebie nikogo bliskiego. A znalezienie takiej osoby okazuje się dla kogoś, kto doświadczył ludobójstwa, niezmiernie trudne, jeśli nie niemożliwe. W wypowiedziach rozmówców Hatzfelda często pojawia sie opinia, że w wyniku wydarzeń z 1994 roku stracili oni wszelkie zaufanie do ludzi, świadomi tego, że zwykły człowiek zdolny jest przez miesiąc, dzień w dzień, zabijać innych. Widziałem, że w ludzkim sercu okrucieństwo może zastąpić życzliwość szybciej niż przychodzi gwałtowna ulewa – wyznaje Cassius. Myśl o tym nie pozwala ocalonym normalnie funkcjonować, każe im wobec każdej napotkanej osoby, nawet dobrze znanego sąsiada, zachować podejrzliwość. Ktoś, kto tak długo patrzył na straszliwe męki, nie będzie mógł juz nigdy żyć wśród ludzi jak kiedyś, bo będzie się miał na baczności. Nie będzie im ufał, nawet, jeśli nic nie zrobili – opowiada Jeannette, 17-letnia chłopka. Trauma ludobójstwa oddziela tych, którzy ją przeżyli, od własnego doświadczenia, nie pozwalając go zrozumieć, ale także od innych ludzi, skazując na samotność i od reszty swojego życia, tej, która toczyła się przed katastrofą. Dla ocalonych, jak informuje Innocent, życie rozpada sie na trzy odrębne kawałki – przed, podczas, po, i żadnym sposobem nie da się ich scalić.  Należą one do zupełnie różnych porządków i czasów, z których tylko w pierwszym możliwe było szczęście.

Widma


Jedną z postaci, które pojawiają się w Nagości życia, jest pan Gaspard – 80-letni starzec. Z dwunastoosobowej rodziny ocalał jedynie on i teraz czeka już tylko w samotności na śmierć. Pod tym względem jego przypadek opisuje sytuację wszystkich ocalałych, którzy wypowiadają się w książce Hatzfelda. Znajdują się wśród nich młodzi ludzie, którzy przed ludobójstwem dobrze się uczyli, mieli plany na przyszłośc, ale musieli porzucić szkołę i uprawiać ziemię, gdyż brakowało  ludzi do pracy. Większość z tych, co przeżyli, utraciła najbliższych, z którymi planowali wspólną przyszłość. Niejednokrotnie patrzyli na to, jak ci ludzie umierali, albo przeciwnie – nie wiedzą, jak zostali zabici i gdzie. Nie mamy już nikogo, z kim moglibyśmy myśleć o przyszłości, nikogo, komu można by wieczorem położyć na ramieniu głowę ciężką od trosk. To bardzo przykre żyć jako człowiek porzucony, takie życie to wielka gorycz – mówi Odette. Hatzfeld opisuje niby-zwyczajne życie mieszkańców Nyamaty, ale jest to rzeczywistość, z której wyciekła treść. Zajmuje ją opustoszała przestrzeń zamieszkiwana przez opuszczonych ludzi, których odstawiono (bądź sami sie odsunęli) na boczny tor życia. Często opowiadają oni dziennikarzowi, że nie wybiegają myślą poza teraźniejszość, nie planują przyszłości, bo są przekonani, że nic ich już nie czeka. Chyba najpełniej ujmuje tę sytuację zdanie Innocenta, który pragnie napisać książkę o ludobójstwie, ale wciąż czuje, że nie jest na to gotowy: ocalały ma skłonność nie wierzyć, że naprawdę żyje, że naprawdę jest tym, kim był przedtem, i w pewien sposób tym właśnie jest jego życie. To życie widm, jakie wiodą ocalali z ludobójstwa, tak radykalnie odmienne od niesamowitej woli życia, jaka pozwoliła im uniknąć śmierci na bagnach, jest być może najbardziej przygnębiającą rzeczą, jaka pojawia się w reportażu Hatzfelda.

Wersje pamięci

Nagość życia stanowi, poza wszystkim, także fascynujący traktat o pamięci. To ona, pieczołowicie i cierpliwie odtwarzana przez Hatzfelda, jest tkanką, z której zbudowana jest książka, i ona również staje się niekiedy jej bohaterką. Relacje ocalałych są w wielu aspektach niewspółmierne, ale jeśli chodzi o to, jak działa pamięć, wypowiedzi rozmówców francuskiego dziennikarza okazują się zadzwiająco zbieżne. Przede wszystkim podkreślają oni jej paradoksalność – choć codziennie przywołują w myślach czas spędzony na bagnach, to treść tych wspomnień zmienia się. W zgromadzonych przez Hatzfelda świadectwach kilkakrotnie pojawia się stwierdzenie o modyfikacjach bądź różnych, ale równorzędnych wersjach wspomnień.  Z czasem moja pamięć wybiera ze wspomnień, co chce, a ja nie mogę nic na to poradzić – wyjaśnia Janvier. –  Niektóre epizody często się opowiada, więc nabierają znaczenia, także dzięki temu, co dorzucają jedni albo drudzy. Są ciągle przezroczyste, że się tak wyrażę, jakby zdarzyły się wczoraj albo ledwie przed rokiem. Informacje dostarczane przez innych to tylko jedno uzasadnienie dla modyfikacji wspomnień. Innym jest wstyd, trauma bądź nieufność, które zmieniają wersje wydarzeń, kluczą, dopasowują przeszłość do takiej prawdy, jaką można znieść. Zarówno Hatzfeld, jak i jego rozmówcy z wyrozumiałością przyjmują takie meandrowanie pamięci, wzbraniając sie przed nazywaniem go kłamstwem. Pewna sąsiadka opowiada, jak jej mama zginęła w kościele; potem, dwa lata później, wyjaśnia, że jej mama umarła na bagnach – mówi Angélique. – Dla mnie to nie jest kłamstwo. Dziewczyna musiała najpierw mieć jakiś wyraźny powód i chciała, by jej mama zginęła w kościele. Może dlatego, że opuściła ją podczas ucieczki przez bagna i to ją krępowało. Może pozwalało jej to złagodzić zbyt wielki smutek, przekonać samą siebie, że w ten sposób jej mama mniej cierpiała.

Istnieje także inny paradoks pamiętania, o którym opowiadają ocalali. Polega on na tym, że choć z czasem wspomnienia zacierają się, pewne szczegóły umykają, coraz trudniej uszeregować wydarzenia w chronologicznym porządku, to jednocześnie, nieustannie powtarzane w opowieściach własnych i cudzych, stają się one bardziej żywe i realne niż zaraz po ludobójstwie.

Pamięć o tych rzeczach przynosi cierpienie i jednocześnie uwalnia od niego. Cassius wyznaje, że najchętniej spędza czas w pobliżu Miejsca Pamięci, gdzie zgromadzono szczątki po zamordowanych w istniejącym tu niegdyś kościele Tutsich: Długo tak przesiaduję i moje myśli odchodzą razem z nimi wszystkimi. (...) wędruję we wspomnieniach z wszystkimi zmarłymi, których ciała pocięto i których nie pochowano. Widok i zapach tych kości wywołują ból, a zarazem przynoszą ulgę myślom.

Przerażające wspomnienia, powielane po wielekroć między tymi, którzy przeżyli ludobójstwo w Rwandzie, dla ludzi z zewnątrz przemieniają się w milczenie,  porażające zamknięcie się w  sobie, jak pisze we wprowadzeniu do swej książki Hatzfeld. Reporter spędził w Nyamacie blisko dwa lata, przebywając razem z  ocalałymi i rozmawiając z nimi. Dzięki temu zaangażowaniu autorowi Nagości życia jako jednemu z pierwszych udało się wspomnienia o eksterminacji z ich pamięci (dla nas) wydobyć.

Jean Hatzfeld, Nagość życia. Opowieści z bagien Rwandy
przeł. Jacek Giszczak
Czarne, 2011