Zaopiekuj się moją mamą koreańskiej pisarki Shin Kyung-sook (Shin to nazwisko – zgodnie z koreańskim zapisem nazwisko poprzedza imię) na pierwszy rzut oka stanowi kronikę poszukiwań zaginionej Park So-nyo, sześćdziesięciodziewięcioletniej kobiety – żony, matki, siostry, szwagierki. Nic jednak bardziej mylnego. Shin prezentuje czytelnikom swoistą autowiwisekcję trojga (z czworga) dzieci oraz męża zaginionej. To właśnie jej portrety pamięciowe, które stworzą w umysłach, portrety zrekonstruowane z kruchych, bolesnych reminiscencji, złożą się na opowieść o życiu So-nyo, a tym samym – w szerszej perspektywie – staną się miniobrazem przemian współczesnego koreańskiego społeczeństwa. Szukanie zaginionej w miejskiej przestrzeni kobiety przeobrazi się niepostrzeżenie w poszukiwanie mamy we własnych wspomnieniach i rekonstruowanie jej portretu.

Nagłe zniknięcie matki, rozpłynięcie się jej w tłumie na dworcu seulskim, staje się asumptem do podróży w przeszłość, stopniowego odkrywania rodzinnych tajemnic, próby zmierzenia się z faktami i mitami oraz wyobrażeniami na temat życia matki. Pierwszym krokiem na drodze ku odnalezieniu So-nyo jest sformułowanie ogłoszenia, ale… co napisać o zaginionej i jakie zdjęcie wybrać? Okazuje się, że So-nyo stopniowo znikała z życia rodziny, czego przejawami były choćby: decyzja o obchodzeniu jej urodzin w tym samym dniu, co jubileuszu ojca, brak aktualnej fotografii czy wreszcie niewiedza na temat życia, które wiodła poza domem. Bezradna rodzina postanawia nawet przygotować nagrodę dla tego, kto odnajdzie ich matkę.
Ale na ile wycenić własną mamę? Czy można wyznaczyć za nią pieniężny ekwiwalent?

Czas teraźniejszy przeplata się z czasem przeszłym, fragmenty wspomnień, retrospektywne obrazy niepostrzeżenie mieszają się z bieżącymi zdarzeniami i problemami. Powieść Shin podzielona została na cztery części (quasi-rozdziały) oraz epilog. W pierwszej odsłonie życia So-nyo oraz w epilogu przysłuchujemy się opowieściom Chi-hon, pisarki, córki bohaterki. Druga część to reminiscencje Hyong-chola, najstarszego z dzieci zaginionej (co ciekawe, zupełnie brak wspomnień drugiego syna). Następna zaś – męża So-nyo. Intrygująca jest czwarta odsłona, w której narracja najmłodszej córki (jej imienia czytelnik nie poznaje) przeplata się z pożegnalnymi myślami ducha (duszy?) So-nyo, obserwującej najbliższych. Rozłamanie narracji wynika zapewne z faktu, że w międzyczasie córka stała się matką, a zatem jej percypowanie świata również uległo przeobrażeniu. Drugim, najprawdopodobniejszym powodem takiego zabiegu jest wyróżnienie oraz pożegnanie osób, które naprawdę były przy So-nyo i którym mogła zaufać. To swego rodzaju rozliczenie się z przeszłością, osobliwy testament w formie zbliżonej do listu.

Warto zaznaczyć, że monologi wewnętrzne bohaterów nie są prowadzone w pierwszej osobie – poza Hyong-cholem, który o sobie mówi w trzeciej osobie, wszyscy wybierają bezpieczną drugą osobę, „ty”. Innymi słowy, postacie wspominają i analizują swoje relacje z matką, czynią sobie wyrzuty z powodu zaniedbania i porzucenia kobiety, ale nie robią tego wprost – uciekają od „ja”, bojąc się, być może, wziąć na siebie odpowiedzialność za zaginięcie So-nyo. Jednocześnie poprzez dominację formy „ty” odbiorca książki mimowolnie zostaje wciągnięty w spowiedź każdego z bohaterów, sam będąc zmuszonym wyznać swoje przewinienia wobec własnej mamy. Wspominanie zaginionej matki przeobraża się w rozrachunek z przeszłością, który powinien umożliwić zrewidowanie dotychczasowych wyborów i dokonanie niezbędnych zmian. Nie wiemy na pewno, czy rodzina So-nyo wyciągnie wnioski z tej bolesnej lekcji i znajdzie miejsce dla matki we własnych sercach. Zwróćmy jednak uwagę na nieprzypadkowy wybór słowa, którym określona zostaje przez dzieci So-nyo – mama. „Matka” czy „rodzicielka” niosą inne nacechowanie emocjonalne, konotują odmienne obrazy tej samej osoby. „Mama”, chociaż w pierwszym odruchu wydaje się dziecięcym zawołaniem, staje się najbardziej adekwatnym słowem. Szczególnie, gdy zgubiliśmy mamę w naszym codziennym życiu i pragniemy ją odnaleźć.

Shin Kyung-sook w książce Zaopiekuj się moją mamą wnikliwie przygląda się interakcjom i stosunkom wewnątrzrodzinnym. Wzajemne pretensje i obwinianie się rodzeństwa, ojca oraz szwagierki powoli uwidoczniają brak prawdziwych, silnych więzi, umiejętności rozmawiania, porozumiewania się, komunikowania swoich uczuć i pragnień. Wydaje się, że to So-nyo była swego rodzaju siłą łączącą i spajającą rodzinę – wyrozumiała, pełna ciepła, ale niezrozumiana i permanentnie raniona przez najbliższych. Bohaterowie powieści Shin stają się poniekąd symboliczną rodziną – jak w soczewce, w rodzinie So-nyo skupiają się typowe, uniwersalne problemy rodzin, niesnaski, wyrzuty i pretensje, ale także piękne i ulotne chwile szczęścia.

Najsłabiej wypada epilog – nieco sentymentalny i ckliwy. Co prawda pojawia się w nim jeden z ciekawszych elementów życia współczesnych Koreańczyków – stosunek do chrześcijaństwa – ale na tle całej powieści zdaje się wymuszony i zbędny. Być może autorka chce, by odczytywać tytuł książki poprzez ostatnie sceny powieści. Wypowiedziane przez córkę So-nyo sformułowanie „zaopiekuj się moją mamą” byłoby skierowane do Matki Boskiej, której Chi-hon tyleż przekazuje pieczę nad zaginioną, ile prosi o opiekę nad porzuconą, samotną i zagubioną duszą mamy…

Zaopiekuj się moją mamą to poruszająca opowieść. Jej siła tkwi niewątpliwie w świetnie odmalowanych portretach bohaterów, zanurzeniu się w ich psychikę i sferę emocjonalną. Popularność książki Shin Kyung-sook wynika jednak przede wszystkim z podjęcia przez koreańską pisarkę uniwersalnego, bliskiego dla każdego człowieka problemu: relacji z matką, (do)określania się względem matki, usamodzielniania, porzucania i poszukiwania matki.

Shin Kyung-sook, Zaopiekuj się moją mamą
przeł. Marzena Stefańska-Adams i Anna Diniejko-Wąs
Kwiaty Orientu, 2011