Rzeczywiście, istnieje taki mit, zasadzający się na przekonaniu, że artysta to ten, który działa i konstruuje, a nie „filozofuje” – dosyć naiwny, biorąc pod uwagę całą konceptualną spuściznę sztuki XX wieku. Myśl ta ma jednak jakieś paradoksalne przełożenie na artystyczną codzienność rodzimego świata sztuki, gdzie antyintelektualizm postrzegany bywa czasami jako zaleta. Artysta, zamiast paplać, ma tworzyć – tak przynajmniej sądzą niektórzy. Czy twórca, który namiętnie teoretyzuje, może być dzisiaj interesujący? To pytanie jest kluczowe w przypadku twórczości pisarskiej Kozaka – dla wielu niełatwej i wprawiającej w pewne zakłopotanie.
Erotyczny intelektualizm nie jest jednak jedyną nietuzinkową propozycją artysty: kolejną z nich jest zwrot ku romantyzmowi. Tradycja romantyzmu, kluczowa w tekstach Kozaka, jest, jak podkreśla artysta, marginalna w rozważaniach o sztuce prowadzonych przez kuratorów i teoretyków. Neoromantyzm sytuuje on w opozycji do ruchów neoawangardowych, stanowiących niejako mainstream polskiej sceny artystycznej: sztuki krytycznej, pop-banalizmu czy neo-surrealizmu. Czym różni się więc neoromantyzm od reszty wymienionych nurtów? Artysta wymienia kilka wyznaczników romantyczności, jak ironiczność, dygresyjność i zamiłowanie do cytatów. W przypadku duszy romantycznej możemy mówić także o specyficznej potrzebie górności, patosu i wzniosłości, którą można zaobserwować – wedle słów Kozaka – w naszych czasach. Warto zaznaczyć, że artysta, mówiąc o neoromantyczności, odnosi się przede wszystkim do polskiej społeczności. Próbując oszacować krajowe nastroje, pisze także o aktualnych wydarzeniach politycznych (jak katastrofa smoleńska), które postrzega przez pryzmat sarmackiej, mesjanistycznej i martyrologicznej spuścizny, odbijającej się do dziś czkawką w polskiej mentalności. To w niej doszukuje się źródeł społecznych konfliktów; jest ona dla niego także polem do twórczych eksperymentów, mających podważyć nasze narodowe stereotypy. Pracując na polskiej mentalności, chce się od niej dystansować i patrzeć na nią z góry – stąd tak wielkie znaczenie ironii i działań subersywnych w jego sztuce. Skierowanie się zaś ku górności i patosowi ma być radykalnym zerwaniem z mieszczańską kulturą bezpieczeństwa, kalkulacji i opłacalności. Tylko „wzlatując nad poziomy”, można się od nich dystansować; żeby przekreślić wszelkie wątpliwości co do konieczności tego szaleńczego lotu, artysta dodaje: w chwili obecnej żywimy się marzeniami, które bywają zaskakująco podobne do marzeń niemieckich romantyków z początków XIX wieku. Postawiłbym tezę, że polskie „błędne trzody” właśnie dzisiaj desperacko jęczą za wzniosłością i patosem. Ten niewyartykułowany vox populi jest częściowo przynajmniej głosem romantycznym. Przekonaliśmy się o tym tej wiosny.
W rezultacie przyjęcia perspektywy romantycznej wykształcić ma się późna polskość, nowa krytyczna postawa, charakteryzująca się zdystansowaniem do własnych mitów przy jednoczesnym podtrzymaniu narodowej tożsamości. Późny Polak żyje w cieniu narodowych demonów i obsesji, czerpie jednak z nich siłę – dopiero w fantazmatycznej ciemności, w całkowitym zmurzynienieniu-wniknięciu w polską noc, Późny Polak, niczym sowa Minerwy, rozpościera skrzydła i mknie ku racjonalności. Jedną z kluczowych postaci w rozmyślaniach Kozaka jest Kurtz z „Jądra ciemności”. To właśnie on zapisuje znaczące słowa: wytępić te wszystkie bestie. Jednak bohater idealny Kozaka to geniusz, który nie tępi, lecz krytykuje i zatraca się w dzikości i ciemności. Bohater idealny, definiowany pod postacią Krytyka Fantazmatycznego lub artysty Alegoryka, to – używając języka artysty – bożek dziczy, kierujący się ku temu, co ciemne, obsesyjne i erotyczne.
Wydawać by się mogło, że taki tok myślenia może prowadzić tylko do artystycznych wariacji na temat dyskursu naukowego i polskiej tożsamości narodowej. W pojemnej książce Kozaka znalazło się jednak miejsce także dla ostrej krytyki polskiego art worldu, sytuacji na uczelniach artystycznych czy tendencji neoawangardowych w polskiej sztuce. Trzeba dodać – bardzo radykalnej: W chwili obecnej to wciąż jest tradycja neoawangardowej gry z awangardą, z awangardowym modernizmem. (…) Mnie się to wydaje rozpaczliwie wtórne i słabe. (…) W tego typu grach nieodmiennie uderza mnie niższość rodzimych graczy, ich bezrefleksyjna uległość, konformizm w stosunku do zakademizowanego modelu gry estetycznej, wypracowanego przez silniejszych – zawsze zagranicznych – dyktatorów mody. Radykalizm Kozaka może momentami wręcz niepokoić, a nawet odrzucać – samo wysuwanie takich pojęć jak „Wspólnota Konwencjonalnego Myślenia” trąci zaklęciami demiurga i sporym snobizmem pod patronatem Ortegi y Gasseta. Jego rozumowanie nie jest jednak pozbawione sensu. Najbardziej interesująca jest w Kozaku jego duchowa i intelektualna niezależność wobec wszelkich kulturowych konwencji i schematów myślowych, którymi nieuchronnie posługujemy się na co dzień.
Walka z filistrem – oto, w największym skrócie, cel działań Tomasza Kozaka. Narzędzia, jakich używa w pojedynku z polską zaściankowością, mogą niejednego zaskoczyć. I może o to chodzi. Erotyczne propozycje Kozaka nie są też znowu AŻ TAK nieprawdopodobne. Jeśli bowiem miałam jakąś obsesyjną myśl w ciągu ostatnich tygodni, niewątpliwie było to pytanie: A gdyby tak domalować papieżowi czerwone usta?
Tomasz Kozak, Wytepić te wszystkie bestie?
40000 malarzy, 2010