Media wykorzystywane we współczesnym teatrze mają trojakie zastosowanie: występują na scenie, ale w zasadniczy sposób nie zmieniają koncepcji teatru; stanowią źródło inspiracji – wpływają na estetykę przedstawienia i jego artystyczną formę; współtworzą rzeczywistość teatralną – teatr i sztuka mediów kooperują ze sobą w postaci różnorodnych instalacji wideo, wchodząc w rodzaj twórczego dialogu, dlatego można mówić o zjawisku postmedialności.
Nowe medium wykorzystuje w spektaklu Gwiazda śmierci Krzysztof Garbaczewski. Przestawienie jest autorską realizacją w ramach wałbrzyskiego sezonu teatralnego „Znamy, znamy do kwadratu", w którym reżyserzy poszukują nowych, ciekawych i nieoczywistych interpretacji popkulturowych zjawisk literackich i filmowych. Jak sugeruje tytuł, spektakl Garbaczewskiego jest inspirowany Gwiezdnymi Wojnami (części IV-VI) oraz ich wpływem na przemysł filmowy. Młodego reżysera interesuje, w jaki sposób trylogia George'a Lukasa została zrobiona, nie adaptuje filmu, ale odsłania jego kulisy. Spektakl rozpracowuje wpływ obrazu (przesyłanego za pomocą najnowszych mediów) na widza, wgląd do lacanowskiego Realnego przez to, co fikcjonalne i zapośredniczone. Realizatorów zajmuje problem kina/obrazu, lustra/kamery, ekranu/pragnienia. Dualizm monitora (ekranu) i lustra wskazuje na zmianę percepcji widza. Obiektyw kamery nie jest lustrem, nie przekształca prawej strony na lewą (można powiedzieć, że nie fałszuje obrazu), nie odbija światła, ale je emituje. To także źródło dźwięku. Oferuje nowy, odmienny od lustrzanego, obraz-widok zza okna. Cechy ekranu odwracają znaczenie teatru rozumianego jako lustro – rzeczywistość w nim prezentowana jest odbita, abstrakcyjna, wirtualna. Zatem obraz wideo nie wskazuje na pozateatralną rzeczywistość, ale na przewartościowanie „nażywości”, obrazowości teatru. Nie jest to wymiana międzymedialna (transpozycja między mediami, jak w przypadku adaptacji), ale proces intermedialny (transpozycja danych z realu na obraz). Garbaczewski w przewrotny sposób wykorzystuje odniesienia do Gwiezdnych wojen. To raczej refleksja nad filmem Roberta Guenetta The making of Star Wars. Spektakl jest autonomiczny, ale niezbędna wydaje się znajomość pierwowzoru, aby od niego wyjść w interpretacji. Przyjemność (intelektualna) jest tym większa, gdy reżyser prowokuje widza zaznajomionego z sagą Lucasa. Dopiero na tym poziomie komunikacyjnym dochodzi do recyclingu/ przepisywania filmu. Już w czołówce (pierwszym wyświetlanym na ekranie obrazie) wskazuje się na faktycznych realizatorów Gwiazdy śmierci. W pomieszczeniu operatora kinowego następuje zbliżenie na taśmy filmowe z naklejonymi na nich nazwami: reżysera, dramaturga, kostiumologa, scenografa i aktorów, nie są to jednak hollywoodzkie nazwiska. Medialne pośrednictwo przekształca się w autodramatyzującą realizację scenariusza duetu Garbaczewski-Cecko.
Grupa wykonawców „nawiązuje rodzaj dialogu z widzami, który pomimo wszystkich warstw obecności i nieobecności rozgrywa się <<tu i teraz>> realnego teatru”[1] . Doprecyzowując, zastosowanie w spektaklu telewizyjnego przekazu podważa doświadczenie cielesności aktorów i pozwala oglądać wydarzenia rozgrywające się <<tam i teraz>>. Istotne jest, czy transmisja jest na żywo czy odtwarzana z nagrania.
Fabuła oraz postaci Gwiazdy śmierci są alternatywne wobec Gwiezdnych wojen. Cytaty, imiona bohaterów, motywy, sceny, pomysły fabularne są podporządkowane nowej strukturze. Głównym przewodnikiem/reżyserem przedstawienia jest Gwiazda Śmierci (Paweł Smagała), ale w rzeczywistości każdy, kto trzyma kamerę. Teatr nie produkuje wyłącznie efektów, ale wskazuje na wykonawców. Dwunastu aktorów, dwanaście narracji prowadzonych z własnej, subiektywnej perspektywy. Ręczne mini-kamery krążą wśród artystów, aby powstało jak najwięcej projekcji, cząstkowych historii, nieskładających się w żadną integralną całość. To amatorskie kręcenie „z ręki” jest czynnością intymną, sakralną. Aktorzy najczęściej nie widzą się wzajemnie, grają z kamerą (są jej operatorami) i do niej, a ich wersje zostają emitowane na głównym ekranie. To specyficzna interakcja oddalonych od siebie partnerów, możliwa jedynie przy wykorzystaniu technologii. Doświadczenie obecności-nieobecności, bliskości-dystansu wobec widza zostaje przez media zniesione. Nawet jeśli widzimy akcję bezpośrednio, przed naszymi fotelami, to przecież po zejściu z ekranu aktorzy znajdują się w przestrzeni równie zapośredniczonej, objętej spojrzeniami widzów, tak samo zmediatyzowanej[2]. Bezpośredniość, cielesna bliskość aktorów nie gwarantuje w teatrze realności, autentyzmu; im bardziej zapośredniczone, tym paradoksalnie prawdziwsze. Odcieleśnienie aktorów za pomocą obrazów, zatrzymanie ich w bezczasie, w pozbawionej centrum przestrzeni urzeczywistnia prawdę sceniczną. Reprezentacja cielesności za pośrednictwem kamery staje się wiarygodniejsza niż faktyczna obecność wykonawców, pomimo że obraz jest brudny i zaśnieżony, dźwięki kalekie, głosy niekiedy nieczytelne. Na żywo aktorzy wydają się śmieszni, przebrani w dziwaczne kostiumy nie są bohaterami z Gwiezdnych wojen, to raczej głosy pozbawione swojego obrazowego ukonkretnienia. Postacie pojawiające się na scenie są mniej doskonałe, mniej widoczne od tych powiększonych na ekranie (uszczegółowionych za pomocą technik zbliżeń i powtórzeń).
Obrazy przesyłane za pomocą kamery (lub kilku kamer jednocześnie) obejmują całe wnętrze kina Zorza, także miejsca pozostające poza zasięgiem wzroku widzów. Rozciągnięty po podłodze kabel symbolicznie łączy wszystkie planetarne przestrzenie. Akcja rozgrywa się na kilku planach jednocześnie: przed ekranem kina i za jego kulisami, na widowni, w holu, na zapleczu, w schowkach, na schodach, w piwnicach i poza obrębem budynku. Medialne pośrednictwo pomiędzy przestrzenią teatralną (umownie zaznaczoną w sali kinowej) a przestrzenią pozateatralną, zagospodarowanie miejsc użytkowych i codziennych zaciera granice: scena-widownia (występowanie-oglądanie) oraz scena-kulisy (publiczne-prywatne). Przedstawienie wyznaczane jest nie przez miejsce (scenę, arenę, ekran kinowy czy telewizora), ale fakt bycia oglądanym, podpatrywanym czy rejestrowanym na nośniku. Aktorzy teoretycznie ani na chwilę nie mogą „wyjść z roli”, ponieważ obecność licznych, nieoczekiwanie włączanych za kulisami kamer pozwala nieustannie śledzić losy postaci. W praktyce obrazy emitowane są w zaplanowanej uprzednio kolejności, aktorzy nie są obserwowani przez cały czas. Nie mniej jednak status sceny został podważony, chociaż istnieje miejsce centralne, gdzie nadzór nad przedstawieniem sprawuje guślarz-inscenizator – Gwiazda Śmierci. Ekscentryczna postać prowadzi widzów przez przedstawienie, filmując i dokumentując kreowaną jednocześnie przez siebie rzeczywistość. Przestrzeń działania quasi-reżysera pozostaje najczęściej pusta, ponieważ kluczowe momenty rozgrywają się za pomocą telewizyjnego przekazu. Obraz prezentowany na szarej płachcie płótna wydaje się bardziej rzeczywisty niż to, co rozgrywa się „na żywo” przed oczami widzów. Przy zduplikowanym obrazie (scena-ekran), widzowie nie rezygnują ze śledzenia akcji na ekranie, ponieważ tam widać szczegóły. Nie ma potrzeby wychylać się zza oparcia siedzenia czy ramienia widza siedzącego we wcześniejszym rzędzie. Kamera rejestruje te obszary, do których normalnie wzrok ma ograniczony dostęp. W spektaklu Garbaczewskiego miejsce gry scenicznej jest wydzielone także w tylnej części sali kinowej, na specjalnej platformie-makiecie, ustawionej na szerokości ostatnich rzędów krzeseł. Widz rezygnuje z naocznego wglądu w to, co dzieje się za jego plecami (musiałby siedzieć na fotelu w niewygodnej pozycji, będąc odwróconym tyłem), kiedy wszystko rozgrywa się jednocześnie na ekranie.
Garbarczewski tak rozplanował przestrzeń starego kina, aby zaznaczyć czasoprzestrzeń akcji Gwiezdnych Wojen. Jego powierzchnia otwiera się na galaktyczną przestrzeń, a zmiana scenerii jest, jak w filmie, błyskawiczna. Poszczególne sale zostały w symboliczny sposób oddzielone miliardami lat świetlnych. Reżyser zerwał z tradycyjnym podziałem konstrukcji czasowej. Czas teatralny realizuje się w dwojaki sposób: w czasie realnym, scenicznym, trwającym od rozpoczęcia do zakończenia przedstawienia oraz w czasie dramatycznym, który nie realizuje się na scenie, tylko jest zasygnalizowany (dzieje się tu, w naszym systemie słonecznym, w odległej przyszłości, w 1999 roku). W Gwieździe śmierci zamiast reprezentacji czasu doświadcza się czasu prezentacji. Możliwe jest symultaniczne przywoływanie wielu planów gry i jednocześnie żadnego z nich nie trzeba oglądać w całości. Sekwencyjność i epizodyczność czasu scenicznego oraz zwielokrotnienie odbioru przez wprowadzenie kilku punktów widzenia umożliwia zdynamizowanie przestrzeni. Widownia przeistacza się w terytorium Gwiazdy Śmierci, zaplecze za ekranem – w statek kosmiczny oraz plener pustyni. Piwniczne pomieszczenia zastępują wnętrza Imperium, a schowek wypełniają plastikowe rury – to przestrzeń należąca do Bena, czyli Obi-Wana Kenobiego (Dariusz Skowroński). Piwnica z tapczanem zmienia się w statek Fadera, a budka kasjera w „Sokołą” – statek Hana Solo. Widz musi dokonać w wyobraźni daleko idącej obróbki obrazu, który widzi, aby uwiarygodnić dekoracje – świat Imperium wykreowany z niematerialnych przekazów medialnych. Uwaga widza zwrócona jest na różnicę między przedmiotem (rekwizytem, dekoracją) a jego obrazem. Mini-plany stworzone przez Garbaczewskiego (scenografia) za pomocą surowych, budowlanych materiałów przeistaczają się na ekranie w elementy wirtualnego świata. Tandeta filmowo-teatralnych dekoracji i maszynerii odsłania metainscenizacyjny charakter przedstawienia. Co na ekranie jest galaktyczną przestrzenią, przy zbliżeniu okazuje się zabawką (budka kasjera to prowizoryczny statek kosmiczny, gdzie joystick pełni rolę steru). Należy przy tym pamiętać, że w przedstawieniu nie występują ele-menty designu kojarzącego się z filmową wersją. Cała amerykańska superprodukcja została zastąpiona scenografią ze sklejki i przedmiotami codziennego użytku (kakao Puchatek, lampa stołowa, keczup, lalki barbi/ken czy żółta kaczuszka do wanny, należąca do Czuła_ii [Irena Wójcik]).
Obraz nie wskazuje na pozateatralny kontekst, ale konstruuje, za spojrzeniem widza, nową rzeczywistość. Podejmuje tematykę fikcji i realności, zapośredniczonej przez transmisję obrazu. Filmowanie jest kreowaniem tego, co się „dzieje teraz, ale tam”, co daje efekt lepszego, wiarygodniejszego obrazu za pomocą technik zbliżeń i powtórzeń, obróbki cyfrowej, zatrzymania klatki. Zwielokrotniony przez media odbiór pozwala interpretować przedstawienie z kilku punktów widzenia. Powstaje tym samym nowe medium (w relacji między technologią a żywym człowiekiem, środek umożliwiający akt komunikacji), które koresponduje z estetyką teatru i wirtualnej kultury masowej. Postulowana czystość sztuk (pod względem medialności), mając na myśli ich estetyczne możliwości wyrazu, stała się nieadekwatna. Wykorzystanie instalacji wideo pozwala na zaistnienie nowej, interaktywnej relacji w teatrze, włączenie w akt widzenia nowej percepcji. Scena zostaje zduplikowana w obrazie, który urzeczywistnia przedstawienie. Przedstawialność w teatrze jest momentalna, ulotna, film zatrzymuje ją w miejscu, w szklanej ramie. Teatr – odsyła przez swoją znakowość, medialny przekaźnik – zmienia możliwość (sytuacji) w obecność. Projekty, które realizuje Krzysztof Garbaczewski, nie są już aktem przekroczenia granicy między dziedzinami teatru i sztuk audiowizualnych. Fikcyjny status teatru (prezentowane w nim
fikcyjne treści przy fizycznej współobecności aktorów i widzów) został podważony. To teatr interdyscyplinarny, hybrydyczny, otwarty na medialność, performatywny.
Gwiazda Śmierci
Teatr Dramatyczny im. Jerzego Szaniawskiego w Wałbrzychu
Tekst, dramaturgia: Marcin Cecko
Reżyseria, scenografia: Krzysztof Garbaczewski
Kostiumy: Marek Adamski
Ruch sceniczny: Tomasz Wygoda
Reżyseria świateł: Wojciech Puś
Asystent scenografa: Adrian Jakuć-Łukaszewicz
Obsada: Małgorzata Łakomska, Jaśmina Polak (gościnnie), Irena Wójcik, Ewelina Żak, Daniel Chryc, Rafał Kosowski, Sebastian Łach (gościnnie), Dariusz Skowroński, Paweł Smagała (gościnnie), Michał Wanio (gościnnie), Ryszard Węgrzyn
Premiera: 25.09.2010
Miejsce: kino Zorza
[1] Hans-Thies Lehmann, Teatr postdramatyczny, Księgarnia Akademicka, Kraków 2004, s. 285-300.
[2] Joanna Jopel [rec.], dream. Faktory, teatr dramatyczny im w Wałbrzychu: gwiazda śmierci, reż K. Garba-czewski, „Didaskalia” 2010, nr 100, s. 94.