Gordon, odrobinę żartobliwie, a zarazem poważnie nakreśla pewne niewątpliwie pozytywne odczucia, których doznają wszyscy ludzie – mówi o nich dziwne uczucia. Nie podejmuje nawet próby ich nazwania. Nie są to emocje, które ze śmiałością można wrzucić w słownikowe szuflady. Jedynie doznania, lekkie, nieuchwytne, nagle zaznaczające swą krótkotrwałą obecność, działające gdzieś pomiędzy codzienną, trzeźwą rzeczywistością a ludzką wrażliwością na subtelne doznania z zewnątrz. Osobliwe emocje, sprawiające specyficzną przyjemność, wynikające z prozaicznych czynności, przeżywane w samotności – to na nich skupia się Gordon. Na licznych przykładach ukazuje ich trwałość i nietrwałość zarazem, dziwne uczucia wypełzają nieoczekiwanie, przykuwają uwagę, po czym znikają. Są na tyle subtelne, że niekiedy niezauważalne, a innym razem niby od niechcenia pozostające na dłużej.

Te uczucia, które nie zasługują na to, by je uczuciami nazywać, przeżywane są zawsze w samotności. Nie rozmawiamy o naszym systemie odkurzania dywanu, układania naczyń w szafce czy kolekcjonowaniu nietypowych przedmiotów. Tymczasem posiadamy skłonność do badania granic, wytrzymałości. Odczuwamy kinetyczny dyskomfort, gdy doznamy przesunięcia bądź opóźnienia. Czerpiemy przyjemność z porządkowania, kompletowania w jedność albo z odbierania pewnego fragmentu całości, by dokonać jej rozbicia. Nieobca jest niemal zmysłowa przyjemność z ubywania, znikania, unicestwiania pewnych elementów. Przyjemnie jest również zaczynać od początku, żeby stare nie zmieszało się z nowym – mieszaniny wzbudzają poczucie wstrętu.



Owe odczucia miewają rozmaite rozmiary, kurczą się bądź mnożą, śmieszą lub straszą, zmieniają się, ewoluują. Wciąż krążą w rzeczywistości, doznanie ich zależy od umiejętności naszej uwagi. Jak pisze Gordon doznawana przyjemność zależy od uwagi, jaką poświęcamy rzeczywistości. Koncentracja jest wyznacznikiem spostrzegania rzeczywistości i odczuwania jej w sobie.

Autorka zwróciła się w kierunku dotychczas rzadko rozpatrywanym. Wielokrotnie, na różnych płaszczyznach rozważano owe poważne, pełnowartościowe uczucia, lecz nie te małostkowe, nikłe.
Pierwsza zwróciła na nie uwagę Joanna Brach-Czaina. Niewielka książeczka Gordon wyróżnia się swą problematyką, która na czasy przesycenia treścią i formą, zwraca czytelników do patrzenia na to, co najmniejsze. Walorem książki jest poszukiwanie potencjału w odczuciach pozornie nieistotnych.

Z tego rodzaju materią tekstu korespondują obrazy i instalacje w galerii. Dzieła sześciu artystów dopełniają się, rozrywają, nawiązują relację zawsze w zetknięciu z jakimś nietypowym uczuciem. W jednej przestrzeni realizują podróż po ludzkich odczuciach, strachach czy fetyszach.



Na Instalacje Karoliny Żyniewicz składają się zwisające z sufitu jasne, kruche rynny, wypełnione kulistymi, organiczno-podobnymi strukturami. Całość wydziela intrygujący, mydlany zapach, odczuwany natychmiast po przekroczeniu progu galerii. Zmysły węchu pochłaniające ów ulotny zapach wprawiają ciało widza w chwilowy, przyjemny stan, z którym udaje się on w dalszą wędrówkę. Jednak zadowolenie ze słodko-duszącego zapachu kontrastuje z formą niewielkich przedmiotów, które przypominają pofragmentowane ludzkie ciało. Pokiereszowane formy nie są jednak odrażające, wydają się raczej czekać na delikatną pieszczotę. Zaskakujący jest ten kruchy kontrast między pierwszym wrażeniem zmysłu węchu a wzroku.



Podobnie oddziałują obrazy Moniki Chlebek, która snuje złe sny na pograniczu jawy i rzeczywistości. Wytwarza szczególne napięcia na granicy przenikania się dwóch współistniejących rzeczywistości. Minimalistyczne przestrzenie w jej obrazach zaatakowane zostają przez wykwitające włosowate systemy, stopniowo wnikające w realistyczny pierwiastek. Wyczuwalny jest niepokój, ale i pewna satysfakcja ze zniszczenia purystycznego charakteru wnętrza.



Agata Kus, współtworząca wraz z Katarzyną Kukułą Grupę Kuku-Kuku, zaprezentowała kilka obrazów z wciąż powracającym tematem dziecka. Kobieta-artystka, która pragnie powrócić pamięcią do czasów dawno utraconego dzieciństwa. Odkryć na nowo to, co zapomniane, ale bezustannie wyrywające się na wierzch dorosłości. Wykorzystując witalność siły pierwotnej, ukazanej tu jako zezwierzęconą, wynajduje zarośniętą ścieżkę do poszukiwanej praemocji. By ją odnaleźć zapuszcza się, poprzez swe bohaterki-dziewczynki, głęboko w dzikość zwierzęcego charakteru. Jeden z obrazów Kus przestawia zmultiplikowane futerka, które niebawem zapewne będą z gracją opływać ciało nieznajomej, bogatej kobiety. Teraz jednak futerka są jeszcze zakrwawione, wzbudzają niechęć niedawną śmiercią tylu istnień. Zarazem pobudzają swą haptycznością, dotyk futra jest przecież niezwykle przyjemny.


praca Erwiny Ziomkowskiej

Dotykanie to temat prac Erwiny Ziomkowskiej, która w wyniku poszukiwań formalno-warsztatowych zrezygnowała z różnorodności fakturowej czy kolorystycznej na rzecz jednolitej struktury i monochromatyzmu. Na wystawie zaprezentowała dwie prace z obszernej serii przedmiotów nabijanych kilogramami szpilek. Oglądając dzieła z bliska, dostrzega się działanie totalne, całe dni tworzenia, zwątpienie, oczekiwanie końca, niepokój o trwałość. Niezliczone myśli przebiegające przez umysł skoncentrowany na wypełnieniu każdej najmniejszej przestrzeni dziesiątkami szpilek zmuszają do zastanowienia. Efekt jest nadzwyczajny, delikatny materiał przeobraził się w lśniącą, drogocenna materię.



praca Łukasza Stokłosy














Zaskoczenie wzbudza także praca Łukasza Stokłosy. Przypomina dom dla lalek, przytulny, różowy, pluszowy domek, stojący nieopodal łóżka, wypełniony zabawkami. Jednak miejsce to jest odmienne od wyobrażeń z dzieciństwa: mroczne, ponure, zasnute ciężkimi, aksamitnymi zasłonami, z wnętrzem spowitym w głęboką czerń. Artysta wydaje się grać z puszystą fakturowością materii i jej posępną kolorystyką. Zarówno tkaniny okrywające fotele, zasłony, jak i formy futra przedstawione na dwóch obrazach należą do tych przyjemnych, przybliżających miłe skojarzenia. Jednak ich żałobne barwy zmieniają doznanie. Wyłania się poczucie dysharmonii i obawy.


prace Dawida Czycza, Karoliny Żyniewicz i Agaty Kus

Welcome, obraz Dawida Czycza umieszczony na wprost wejścia, wita widzów. Postać człowieka gestem dłoni prezentuje dominującą, ciemną, nieregularną kulę, która wciąga patrzącego w głąb siebie. Głowa człowieka jest także taką czarną kulą, jedynie mniejszą. Metaforyczny, liryczny obraz trochę śmieszy, trochę niepokoi. Zdaje się doskonale wyrażać słowa Gordon, w której książce kwitną cudowne dziwactwa i inwazyjne wyobrażenia z dziedziny część-całość czy badania granic, sprawdzania zużywalności.

Między książką Gordon a dziełami na wystawie istnieją silne więzy, które zacieśniają swobodną opowieść o dziwnych uczuciach. Artyści rozprawiają się ze świeżym tematem bez skrępowania, pomysłowo, z poczuciem humoru i przeświadczeniem, że dziwne uczucia to też ich własny, prywatny świat.

 „O dziwnych uczuciach” Galeria Zderzak,
16 marca 2011-30 kwietnia 2011
Monika Chlebek, Dawid Czycz, Agata Kus, Łukasz Stokłosa, Erwina Ziomkowska, Karolina Żyniewicz


Patronat medialny nad wystawą sprawuje









Fotografie dzięki uprzejmości Galerii Zderzak
Fot. Anna Sochacka