Minęło 18 lat od czasu, gdy charyzmatyczny inspektor kryminalny zagościł po raz pierwszy na kartach powieści Mankella (część inaugurująca cykl – Morderca bez twarzy – ukazała się w Szwecji w 1991 roku, zaś ostatnia, Niespokojny człowiek, w 2009). Sukces postaci przerósł wszelkie oczekiwania i przyczynił się do ogromnej popularności jego twórcy. Autor Niespokojnego człowieka wyrósł na jednego z niekwestionowanych liderów skandynawskiego kryminału, pod względem rozgłosu być może niewiele ustępuje szwedzkiej sieci sklepów Ikea. Jego książki są publikowane w 39 krajach na całym świecie. Przygody komisarza Wallandera stały się inspiracją dla kilku seriali telewizyjnych, z których jeden emitowała też polska telewizja. Trudno nie zapytać w tym przypadku, co zadecydowało o tak ogromnym powodzeniu serii.
Zapewne nie bez znaczenia jest fakt, że kolejne książki dostarczały nie tylko nowych frapujących zagadek kryminalnych, którym Wallander musiał stawić czoło, ale też – a może przede wszystkim – były opowieścią o życiu prywatnym bohatera. Zainteresowanie jego dalszymi losami stymulowało przywiązanie fanów do serii. Każdą następną powieść czytało się z rosnącym zaciekawieniem, jak potoczą się dalsze losy kontaktów Kurta z jego byłą małżonką, starzejącym się ojcem czy niepokorną córką. Cykl kryminałów z policjantem z Ystad stał się w ten sposób narracją na temat losów szwedzkiej rodziny na przestrzeni kilkudziesięciu lat. Mankellowi udało się zachować doskonałą proporcję pomiędzy dozowaniem napięcia związanego z intrygą kryminalną a warstwą obyczajową, na którą składała się historia relacji policjanta z najbliższymi.
Historię ostatniego śledztwa komisarza spowija nastrój senilny. Niespokojny człowiek nie jest kolejną kryminalną opowiastką spod znaku Kojaka czy Colombo, której podstawowym założeniem jest brawurowo dowieść: „kto zabił?”. Zbyt wiele pytań pozostaje zawieszonych w próżni. To przede wszystkim melancholijna powieść o powracających duchach przeszłości. Kurtowi stuknęła sześćdziesiątka, został dziadkiem, mieszka w towarzystwie labradora Jussiego w nadmorskim domku na wsi i próbuje pogodzić się z własną starością. Nie przychodzi mu to łatwo. Dręczy go poczucie, że śmierć jest coraz bliżej, a on wciąż nie wie, „dokąd zmierza” (pytanie, przyznaję, mało subtelne). Coraz częściej popada w nastrój refleksyjny, wspomina zmarłych przyjaciół oraz ojca, do którego, ku własnemu przerażeniu, coraz bardziej zaczyna się upodabniać. Zdarzają mu się poważne luki w pamięci, które są pierwszymi oznakami choroby Alzheimera. Bohater marnieje na naszych oczach, zaś zawód, który z pasją przez tyle lat wykonywał, staje się dla niego tylko niechętnie odgrywaną rolą. Ponadto udziela mu się frustracja z powodu narastającej przepaści między nadziejami obywateli a działalnością szwedzkiej policji.
Sprawa, przed którą staje Kurt, również wiąże się z przeszłością, sięga czasów zimnej wojny oraz dotyka wątków szpiegowskich. Komisarz prowadzi śledztwo na potrzeby prywatne, chce wyświadczyć przysługę swojej jedynej córce – Lindzie, która właśnie została matką. Pewnego dnia znikają dobrze sytuowani rodzice jej partnera: emerytowany oficer marynarki wojennej oraz jego żona. Co ich spotkało? Czy, jak to bywało w przypadku klasycznych powieści detektywistycznych pióra Agathy Christie, pod pozorami wzorowej mieszczańskiej rodziny Wallander odkryje tylko hipokryzję i zakłamanie? W trakcie dochodzenia inspektor wysłuchuje bardzo wielu opowieści różnych ludzi, które niejednokrotnie mają luźny związek z toczącym się postępowaniem. To nadaje prozie Mankella epicki oddech, który pozwala na chwilę oderwać się od głównej intrygi i przypatrzeć pojedynczym ludzkim losom. Na tle wysłuchiwanych historii bohater zaczyna zastanawiać się nad sobą i kierować pytania również do samego siebie. To, przyznajmy, sytuacja nieczęsta w policyjnym fachu.
Od zawiłości fabularnych u Mankella ważniejszy jest inny aspekt – polityczność. W Niespokojnym człowieku wprost roi się od mniej lub bardziej wyraźnie sygnalizowanych uwag na temat aktualnej szwedzkiej sytuacji społecznej (pojawi się nawet... tani polski hydraulik!) czy ekonomiczno-politycznej oraz jej powiązania z sytuacją globalną. Nie sposób nie zauważyć antyamerykańskiego nachylenia powieści (Udajemy, że prowadzimy politykę neutralności, a jednocześnie pod kołdrą zabawiamy się z NATO, a przede wszystkim ze Stanami Zjednoczonymi). Pisarz nie kryje swojego pesymizmu, jeżeli chodzi o miejsce i znaczenie jednostki na tle wielkiej polityki, działającej poprzez mechanizmy wykluczenia. Wallander, nawet po wykryciu afery szpiegowskiej na wysokich szczeblach władzy, zachowuje sceptycyzm wobec dostępu do prawdy, co wypowiada wprost: W dalszym ciągu jestem tą zagubioną postacią na obrzeżach wielkiej polityki. Teraz, podobnie jak wtedy, jestem tylko tym samym niespokojnym człowiekiem gdzieś na marginesie wydarzeń.
Książka zdradza proweniencję lewicową (pod debatę poddaje problemy tak różne, jak redukcja personelu w domach późnej starości i laicki model rodziny). Tak wyraźnie zaznaczająca się polityczność literatury Mankella wiąże się z bezpośrednio przez niego wypowiedzianym założeniem: „pisać, by świat stał się bardziej zrozumiały”. Ciekawe, że Wallander nieszczególnie interesuje się polityką, a mimo to nie potrafi się od niej odciąć, ponieważ na każdym niemal kroku decyduje ona o jego życiu.
Niespokojny człowiek jest godnym zwieńczeniem cyklu o komisarzu Wallanderze (polski czytelnik może pocieszać się jeszcze trzema książkami z opowiadaniami o młodym Kurcie, pochodzącymi z tomu Piramida z 2000 roku, które ukazały się ostatnio w nowej serii „Polityki” i Wydawnictwa WAB - Zima z kryminałem). Może niektórych rozdrażni raczej rzewna i sentymentalna osobowość starzejącego się policjanta, może inni będą zżymać się na upodobanie Mankella do „spiskowej teorii dziejów”, może u wielu pozostanie niesmak z powodu nieudzielenia odpowiedzi na wiele spośród narosłych w trakcie śledztwa pytań... Tak czy owak, zaciśnijmy zęby, bo to już wszystko. Historia Kurta Wallandera nieodwołalnie dobiega końca. Lindo Wallander, czekamy.
Henning Mankell, Niespokojny człowiek
przeł. Beata Walczak-Larsson
WAB, 2010