Kim jest Norman Leto? Jak sam o sobie mówi na pierwszych stronach Sailora, urodził się w 1980 roku w Givenne. Jego ojciec, człowiek łagodny i uczciwy, pochodził z rodziny o myśliwskich tradycjach. Matka, zgodnie z zasadą, że przeciwieństwa się przyciągają, była kobietą silną i władczą.

Według Normana byli najuczciwszymi ludźmi jakich udało mu się poznać. Norman miał siostrę – Monique, która w wieku ośmiu lat została pozbawiona ślicznej główki w wyniku potrącenia przez ciężarówkę. Jego najlepszym kumplem od czasów młodości był niejaki Fuss, który z biegiem czasu wykańczał się psychicznie przez walki z pewnym profesorem na uniwersytecie. Za nim jednak Fuss porzucił wiarę w edukację wyższą, Leto postanowił zakończyć swoją przygodę z systemem szkolnictwa na trzeciej klasie liceum, stając się genialnym dzieckiem raczkujących systemów informatycznych, pozwalających tworzyć fikcyjne rzeczywistości. Norman mógł zostać jednym z wielu przygarbionych chłopców, wpatrujących się zza grubych szyb okularów w migoczące ekrany komputerów w Dolinie Krzemowej. W jego umiejętnościach czaiła się taka wersja historii, jednak nigdy nie urzeczywistniła się. Norman został informatykiem, następnie artystą. Jednak zawsze i niezmiennie był socjopatą...

Sailor to debiut prozatorski tego młodego, zdolnego artysty, mającego na koncie wiele wystaw indywidualnych i zbiorowych.
Jego prace znajdują się w kolekcjach takich instytucji sztuki jak CSW Zamek Ujazdowski, Muzeum Narodowe w Krakowie czy Galeria Arsenał w Białymstoku. W centrum jego zainteresowań artystycznych znajduje się problematyka społeczna oraz wiwisekcja własnego życia. Przez wielu krytyków uznawany jest za najbardziej obiecującego artystę młodego pokolenia. Problem jednak tkwi w tym, że Norman to tak naprawdę alter ego pochodzącego z Bochni Łukasza Banacha. Stworzenie przez artystę podwójnej osobowości pozwala na wyrwanie się z szablonów oczekiwań publiczności, ułatwia poszukiwania i eksperymenty, stawianie poprzeczki wymagań pod innym kątem niż dotychczas. Fikcyjna osobowość staje się także wentylem bezpieczeństwa, ułatwia nabranie dystansu, krytyczny osąd czy odizolowanie się od dotychczasowego życia.

Sailor jest powieścią podzieloną na trzy części: Dojrzewanie, Polowanie na tekstury, Entropia zaczyna wygrywać, skupioną na życiu Normana. Wątki autobiograficzne przeplatają się tu z dziwnymi fotografiami przedstawiającymi np. mózg z zaznaczonym obszarem odpowiadającym za uczucie gniewu czy reprodukcjami prac artysty. W samym gąszczu liter poukrywane są odsyłacze do zrealizowanych przez niego prac, czy linki do utworów muzycznych oddających aktualny stan emocjonalny bohatera. Jednak w samej powieści nie chodzi o intertekstualne odsyłanie do rzeczywistości. Norman żongluje konwencjami, dryfuje pomiędzy zdarzeniami niczym marynarz odurzony zbyt dużą ilością rumu. Zaczepia się w rzeczywistości, by za chwilę odpłynąć z niej dzięki pomocy narkotycznej tabletki, zwanej omegą.

Zebrana na prawie trzystu stronach historia staje się zapisem życia człowieka postrzegającego własną i cudzą biologiczność poprzez ciąg reakcji chemicznych. Autor tworzy bohatera pozbawionego heroicznego patosu, niepotrafiącego przywiązać się do drugiego człowieka. W konsekwencji Norman nie potrafi usytuować siebie względem innych ludzi, czerpać przyjemności z błahych elementów rzeczywistości. Przyjaźń jest warta zachodu, gdy w jego mniemaniu druga osoba wyróżnia się czymś wyjątkowym, miłość istotna jest tylko ze względu za ukrytą w niej możliwość nieśmiertelności, możliwą dzięki przekazaniu swoich genów. Jego związek z Nel jest toksyczny, oparty na chorej fascynacji, zbudowanej na trudnej do określenia relacji. Ona pociąga Normana, jej siniaki, wystające kości, blizny w jego oczach stają się kanonem piękna, a może tylko materiałem umożliwiającym tworzenie kolejnych tekstur? Może tylko dlatego kobieta jest mu potrzebna, jako figurka do ustawiania, obfotografowania, kolejny gadżet w tym szalonym, zjadającym siebie świecie. Wszystko to sprawia, że Normana trudno polubić, okazać minimalne współczucie dla jego aspołeczności. Nie można mu odmówić inteligencji, błyskotliwych przemyśleń, kąśliwych uwag czy ironicznej gry ze światem. Wszystko to nie ratuje go to jednak w żaden sposób przed emocjonalną klęską, która jest tym tragiczniejsza, że dzieje się również w jego uporządkowanym matematycznym świecie. Socjopatyczna osobowość Normana każe mu odbierać rzeczywistość w sposób przewidywalny, nudny. Każda, nawet najmniejsza zmiana jest przez niego tłamszona, zabijana w zarodku wyrastających emocji.

W trakcie lektury pojawiają się pytania, na ile Norman autor wykreował Normana bohatera, gdzie przebiega cienka nić łącząca te dwie fikcyjne postaci? Odpowiedzi można szukać również w filmie Sailor, opartym luźno na motywach książki.
Nie można książce Normana odmówić dobrego kunsztu literackiego, sprawnego budowania fabuły, wyraźnego nakreślenia charakterów postaci. Dryfując jednak z nimi po ciemnym, zdającym się ciągnąć w nieskończoność morzu bezsensowności otaczającego ich świata, trudno na pokładzie znaleźć szalupę ratunkową. Sam Sailor po przeczytaniu ostatniej strony staje się elementem spinającym i redefiniującym na nowo twórczość artysty. Dla czytelnika nieobeznanego z jego twórczością może stać się wyprawą zbyt hermetyczną, ciążącą.



Norman Leto, Sailor
40 000 Malarzy, 2010