Zacznijmy od początku. Podobnie jak słynny niemiecki prozaik, Pamuk z prawdziwie epickim rozmachem opisuje historię kupieckiego rodu. Kiedy więc wspominam o staroświeckim charakterze pisarstwa Turka, mam w tym konkretnym przypadku na myśli między innymi bardzo tradycyjne podejście do gatunku sagi rodzinnej. Jednak to nie sam wybór genologiczny determinuje ocenę jego specyficznie osobnej twórczości. Autorowi Cevdeta Beja... nie chodzi o formalne innowatorstwo, ponieważ co innego leży mu na sercu. Każdy, kto miał choćby pobieżny kontakt z tą prozą, wie, że najbardziej zajmuje pisarza Turcja i jej społeczno-polityczne problemy. Jak trudnym zadaniem jest uczynienie z wewnątrzpaństwowych spraw zagadnienia natury uniwersalnej, które mogłoby zainteresować szeroką grupę odbiorców spoza opisywanego kręgu kulturowego, wiedział inny noblista, Czesław Miłosz, gdy w Notatniku amerykańskim pisał: Znam to niebezpieczeństwo literatur narodowych. Każdy sądzi, że jemu jednemu udaje się go uniknąć i że w jego utworach jest oddech i rytm całej ludzkości, tymczasem naprawdę nic więcej niż partykularz. To przykre. Czy Pamukowi udaje się więc wyjść poza ciasne ramy narodowego partykularza?

Sądzę, że tak, choć problemy bohaterów Pamuka, związane z ich pytaniem o własną tożsamość, niewiele wykraczają poza to, o czym pisał wspomniany już Tomasz Mann. Niby nic wyjątkowego. Autor Cevdeta Beja... dodaje jednak tym dylematom lokalnego kolorytu i wiąże je ściśle z problemem „bycia Turkiem” – ani w Europie, ani w Azji. Tym samym poddaje refleksji znaczenie poczucia przynależności narodowej.

Akcja powieści zawiera się w trzech częściach, które koncentrują się wokół 1905, 1938 i 1970 roku. Bohaterem pierwszej jest tytułowy Cevdet Bej – założyciel kupieckiego rodu, który w wieku 20 lat przejmuje po ojcu skromny sklep z drewnem w Stambule. Dzięki swej przedsiębiorczości chłopak rozwija biznes, wkrótce przerzuca się na handel materiałami żelaznymi oraz lampami. Żeni się z córką paszy, która daje mu dwóch synów i córkę.
W tej rodzinie wszystko odbywa się w zgodzie z wielowiekową muzułmańską (choć mocno zlaicyzowaną) patriarchalną tradycją. Cevdet to typowy kupiec o drobnomieszczańskiej mentalności (nie więcej niż trzy papierosy dziennie!), kieruje nim chęć zrobienia majątku. Zupełnie inną osobą jest jego umierający na gruźlicę brat Nusret, który w czasie kilkuletniego pobytu w Paryżu przesiąkł ideami zachodnimi i deklaruje się odtąd jako zwolennik republiki. Dalsze losy bohaterów powieści będą odwoływały się do tego napięcia pomiędzy chęcią działania na rzecz własnego szczęścia a idealistyczną potrzebą przysłużenia się ojczyźnie.

Na pierwszym planie powieści Pamuka znajduje się oczywiście Turcja, o której losach czytelnik dowiaduje się z przytaczanych nagłówków gazet czy dyskusji prowadzonych przez bohaterów. Zmieniają się warunki polityczne (sułtanat, republika, planowany przez wojsko przewrót lewicowy...), lecz niemalże każda z postaci, bez względu na zajmowane stanowisko, żyje z kompleksem Europy, utożsamianej jednoznacznie z wysoką kulturą. Młodszy z synów Cevdeta – Refik, studiuje zapamiętale teksty Hölderlina, próbując zaszczepić w sobie z ducha antyczną miłość dla rozumu, harmonii i oświecenia, o których pisał niemiecki poeta. Jakże męczy się on podczas tej lektury! Nie inaczej z czytaniem Marksa. Narracja Pamuka jest głęboko ironiczna, co wynika z wiedzy autora i odbiorcy na temat późniejszych od czasu akcji powieściowej wydarzeń. Trudno tego nie zauważyć, gdy dążący do emancypacji bohaterowie porównują zapóźnioną cywilizacyjnie, przywiązaną do wiary, tradycji i patriarchatu Turcję oraz podziwianą przez nich nowoczesną, hołdującą wartościom oświeconym Europę, w której tymczasem słychać już okrzyki Hitlera...

Pisarzowi doskonale udaje się uchwycić zmiany obyczajowe, które dokonują się na przestrzeni kilku dziesięcioleci w kraju nad cieśniną Bosfor. Pamuk pokazuje się tu jako mistrz mikroobserwacji, zwracając uwagę na takie szczegóły, jak wzrastająca popularność kapeluszy, nowy zwyczaj pocałunku w policzek podczas spotkań czy odchodzenie od obyczaju całowania dłoni osób starszych i szanowanych. To wszystko nie niweluje jednak podstawowych różnic kulturowych, które odróżnia Turcję od krajów europejskich (jak zauważa starszy z synów Cevdeta: to, co dla niego jest oznaką dobrego pochodzenia, kultury i zamożności, dla Niemca będzie tylko symbolem rzeczy tak zabawnych jak harem, orient czy osmańskie kobiety). Zmiany, o których mowa, przychodzą wraz ze zmierzchem pokolenia Cevdeta Beja i wysuwaniem się na pierwszy plan ofensywnie nastawionych do życia młodych. Ich losy wypełniają drugą, najobszerniejszą część powieści.

Najwięcej uwagi skupiają na sobie trzej przyjaciele z czasów studenckich: Refik (wspomniany już syn Cevdeta), Omer i Muhittin. Każdy z nich okaże się przykładem niezrealizowanych planów życiowych i zawiedzionej ambicji. Problemem jest nadmiar entuzjazmu przy jednoczesnym braku idei, której mogliby poświęcić swoje życie (duch Cezarego Baryki jakby unosił się nad nimi...). Doskwiera im głód wielkich celów, chęć wyjścia poza pełną monotonii i nudy kupiecką codzienność oraz zamiar doścignięcia społeczeństw zachodnich. Refik kończy jako posądzany o naiwność autor niezrealizowanego projektu modernizacji tureckiej wsi, dla którego poświęcił harmonię życia rodzinnego. Omer, przezywany ironicznie Rastignakiem, buńczucznych zapewnia, że zostanie „zdobywcą”, a potem zrywa zaręczyny, popada w alkoholizm i ukrywa się na prowincji. Muhittin, wyniosły poeta, który deklaruje, że jeśli nie będzie dobrym pisarzem przed trzydziestką, popełni samobójstwo, powodowany tchórzostwem wmawia sobie namiętność dla idei panturkizmu i angażuje się w pełną nienawiści i ksenofobii działalność nacjonalistów. Jak powiada: Ważne, że coś robię.

W ostatniej częśći powieści narracja skupia się na malarzu Ahmecie – trzydziestoletnim już synu Refika, który przeżywa dokładnie te same dylematy, jakie wcześniej trapiły pokolenie jego dziada i ojca. Jako kolejny z rodu ponawia pytanie: kim jestem? Tu wracamy do Tomasza Manna. O ile zaprzątające literaturę i sztukę modernizmu poszukiwanie tożsamości, próby ustalenia jakiegoś jej wzoru odwoływały się często do sfery transcendencji, tajemniczego niewyrażalnego, o tyle zbudowane na tych samych problemach pisarstwo Pamuka ogranicza horyzont poszukiwań do ściśle wyznaczonego obszaru: identyfikacji z poczuciem przynależności narodowej. Mówiąc krótko, odnaleźć i zaakceptować własną tożsamość można tylko przez zrozumienie siebie jako Turka. Nie dziwi już, że na pytanie Ahmeta, jaki jest sens życia, jego turecka przyjaciółka bez wahania odpowiada: ocalenie ojczyzny!

Jest jeszcze jedno miejsce, w którym Cevdet Bej... spotyka się z Buddenbrookami. Chodzi o kwestię emancypowania się postaci artysty ze środowiska mieszczańskich kupców. W przypadku powieści Manna chorowity i nadwrażliwy muzyk, Hanno, kończy dzieje rodu. U Pamuka bohater epilogu, Ahmet, musi stawić czoła romantycznemu z ducha konfliktowi pomiędzy uprawianą przez siebie sztuką a czynem, do którego nawołuje historyczna konieczność (Bo w Turcji zajmowanie się malarstwem jest jak wybranie milczenia w kraju, w którym wszyscy krzyczą). Nie oznacza to bynajmniej, że Ahmet powinien zrezygnować z malowania. Musi tylko wyzbyć się tego, co uniemożliwiło drogę do szczęścia jego przodkom – egoizmu i próżnej dumy. Wówczas jego sztuka stanie się prawdziwsza, bliższa losom zbiorowości, i w niej bohater odnajdzie prawdziwą przestrzeń zakorzenienia. Trudno oprzeć się wrażeniu, że obierając za tło historię własnego kraju, Orhan Pamuk w Cevdecie Beju..., powieści, która była jego debiutem, przybiera ton osobisty i najwięcej opowiada o sobie samym.


Orhan Pamuk, Cevdet Bej i synowie
przeł. Anna Polat
Wydawnictwo Literackie, 2010