„O czym jest ta książka?” Czytelnik, który sięga po recenzję, być może pragnie uzyskać przynajmniej częściową odpowiedź na to podstawowe pytanie. Chciałabym zaproponować pytanie inne, nieco przewrotne: z kim Ernesto Sábato napisał Abaddona, na którego pełną nieocenzurowaną wersję tak długo oczekiwali jego czytelnicy? Na okładce książki widnieje nazwisko tylko jednego autora, właśnie Sábato. A jednak uparcie podtrzymuję swoje pytanie i próbuję znaleźć na nie odpowiedź, która niech brzmi tak: Sábato pisze z duchami.

Kolejne dzieła są niczym miasta wzniesione na gruzach dawnych miast: choć nowe, materializują pewną nieśmiertelność zachowaną w dawnych legendach (…), w powracających twarzach praojców. W Abaddonie powracają duchy bohaterów poprzednich powieści Sábato (Bruno, Alejandra, Martin, Fernando Vidal, których osobliwe historie złożyły się na powieść O bohaterach i grobach, czy Juan Pablo Castel i Maria Iribarne z Tunelu), są też widma postaci z historii Argentyny – jak Che Guevara, są również duchy przyjaciół, kochanki (Soledad, która stała się pierwowzorem powieściowej Alejandry) i innych, których stopień bliskości z autorem Abaddona do końca książki pozostaje niewyjaśniony.
Głosy duchów nakładają się na siebie, spiętrzają poziomy narracji i prześladują tak czytelnika, jak i samego Sábato. Sábato, a może po prostu S.? Pod tym inicjałem występuje bohater, który w wielu miejscach mówi głosem samego autora, choć ten jest przecież także w tekście osobno wymieniany. S., Sábato, Bruno – wszyscy oni opowiadają fragmenty jakichś historii. Podobnych i zgodnych, a jednak w niespodziewanym momencie rozdzielających się, wykluczających, niemożliwych. Jedna narracja zaczyna się na ruinach innej, za cenę jej zagłady, a równocześnie przynosi jej osobliwe ocalenie, które przeszkadza w uruchomieniu nowych poziomów. Wciąż zostaje jakieś demoniczne „to samo”.

Jak powiedział Proust, dzieło sztuki jest to nieszczęśliwa miłość, złowróżbna dla innych miłości. Zjawy, co wyłaniają się z naszych podziemnych jaskiń, wcześniej czy później ukażą się znowu i dokonają zapewne pracy lepiej odpowiadającej ich warunkom. Bruno wędruje z Soledad jakimiś nieznanymi podziemiami. Odkrywa, że znajduje się w tunelu – tak, jak Juan Pablo Castel i zamordowana przez niego Maria Iribarne. Znów, jak w poprzednich powieściach, tunel staje się wielkim symbolem osobliwej wspólnoty nocnych, okrutnych kondycji bohaterów; wspólnoty doskonałych izolacji. W innym miejscu Bruno opowiada, że prześladuje go obraz twarzy pewnego mężczyzny. Ów obraz tkwił miesiącami w jego pamięci, utrwalił się w niej w sposób niepojęty. Bruno jest opętany pragnieniem zidentyfikowania mężczyzny, w którego twarzy wyczytuje jakąś bolesną tajemnicę. Wreszcie znajduje zdjęcie: owym nieznajomym mężczyzną był Juan Pablo Castel, który w 1947 zamordował swoją kochankę. Zjawy z fikcji infekują rzeczywistość, która sama od początku tekstu wydaje się poddana właśnie prawom fikcji.

Sábato szedł pośród ludzi, ale go nie dostrzegali, jak gdyby był upiorem. Zdesperowany począł krzyczeć. Wszyscy jednak szli dalej, każdy swoją drogą, w milczeniu, obojętni, nie dając znaku, że go widzą i słyszą. Sábato jest w Abaddonie widmem samego siebie. Zwłaszcza jako pisarza. W jednym z fragmentów książki wchodzi do swojej pracowni i widzi w niej siebie przy roboczym stole. Jednak Sábato z pracowni nie dostrzega przychodzącego. Łączą ich tylko łzy.

Powieść z zapasem: w dołączonej torebce otrzymuje się stronice mające zastąpić inne w książce. Wariant: znane powieści z nowymi torebkami. „Czarodziejska góra” z zapasem produkcji krajowej. To jeden z punktów zaskakującej teorii pisania, która pojawia się we fragmencie Abaddona. Odpowiedzią na widmo teorii powieści, a właściwie jej kryzysu, jest pełen złośliwości katalog wytycznych dla potencjalnego powieściopisarza. Ten katalog to jedyny bodaj autoironiczny i żartobliwy moment tekstu. Autor Tunelu zdecydowanie unika wszelkich elementów komizmu, konsekwentnie wybierając pisanie „na serio”. Dlaczego wciąż ten podniosły i poważny ton? Bo kiedy piszesz na serio (…), to temat wybiera ciebie. Ani jedna linijka nie powinna być wolna od obsesji, która cię ściga z najbardziej mrocznych rejonów, czasem przez długie lata. Urwane fragmenty wywiadów, notatki prasowe, widmowe postaci i ślepcy, wciąż ci prześladujący widzących ślepcy – wszystko to ocala w swojej ostatniej powieści Sábato. Ocalenie to spisana summa demonów.

Ernesto Sábato, Abaddon – Anioł Zagłady
przeł. Helena Czajka
Znak, 2011