W 2079 ludzkość opuściła gościnne kąty trzeciej planet od Słońca i rozpoczęła poszukiwanie planet, nadających się do zamieszkania.
Z powyższego opisu jednoznacznie wynika, że „Aldebaran” jest komiksem fantastycznym, który można ulokować gdzieś pomiędzy poważną, hard-sf a skonwencjonalizowanymi schematami opowieści science-fiction. Leo napisał sprawną i wciągającą opowieść przygodową o parze dwóch nastolatków wplątanych w nie lada aferę. Czytelnik będzie towarzyszył Markowi i Kim we wszystkich ich niesamowitych przejściach, od zagłady ich rodzinnej wioski, przez trudy niebezpiecznej wędrówki do Anatolii, stolicy Aldebaranu, aż do momentu, w którym tajemnica zerwania kontaktu z Ziemią i planety, na której goszczą, zostanie wyjaśniona. Mimo że komiks bazuje na stosunkowo prostych patentach fabularnych, nie pozwala czytelnikowi ani na chwilę oderwać się od opowiadanej historii. Podobnie zresztą jest z oprawą wizualną. Leo nie próbuje olśnić czytelnika wirtuozerią, ucieka się do najprostszych, często wręcz banalnych, metod. Dysponuje klasyczną, realistyczną kreską, która może wydawać się nieco toporna. Świetnie wychodzą mu surowe krajobrazy obcej i egzotycznej planety, a rzadko zdarzają się mu błędy w anatomii twarzy bohaterów.
Jeśli miałbym wskazać jakieś usterki, to zwróciłbym na dialogi, które momentami raziły mnie swoją sztucznością. Niekiedy podczas lektury miałem wrażenie, że pomimo obecności śmiałych scen erotycznych, czytam komiks przeznaczony dla nastolatków. Takie „Przygody Tomka w kosmosie”. Fabule komiksu zdarzają się też naiwne, wręcz infantylne mielizny, które jednak nie mogą zaważyć na ostatecznej, bardzo pozytywnej ocenie komiksu. Napiszę jeszcze raz – cieszę się, że Egmont reaktywował właśnie „Aldebarana” i z niejaką niecierpliwością czekam na kolejny integral Leo - „Betelgezę”, który już został zapowiedziany w ramach kolekcji „Science-fiction”.
Aldebaran
Leo
Tłum.: Maja Kostecka
Egmont
03/2009