Od tej pory Allen zaczął w swojej twórczości czerpać z własnej biografii by opowiadać historie zagubionych życiowo, niespełnionych bohaterów w wielkim mieście. Po raz pierwszy też widać nacisk na bogactwo wizualne (zdjęcia autorstwa Gordona Willisa, znanego choćby z „Ojca chrzestnego”), które we wcześniejszych filmach, opartych przede wszystkim na gagach, nie mogło w pełni zaistnieć.
*Od kryminału do „nerwowego romansu”*
Film, studium miłosnej relacji, a zarazem wnikliwy portret środowiska nowej burżuazji, według pierwotnego pomysłu na scenariusz, miał być … kryminałem. Historia osnuta była wokół zagadki śmierci filozofa doktora Levy’ego, którą na własną rękę próbuje rozwikłać para bohaterów. Motywy tej opowieści powrócą po latach w 1989 roku w „Zbrodniach i wykroczeniach” (postać doktora Levy’ego, egzystencjalisty głoszącego pochwałę życia, który paradoksalnie popełnia samobójstwo) i w 1993 roku w „Tajemnicy morderstwa na Manhattanie” (para na tropie zabójstwa). Ostatecznie jednak Allen postanowił opowiedzieć zgoła inną historię – trzon fabuły stanowić miała postać nowojorskiego komika Alvy’ego Singera, intelektualisty cierpiącego na niemożność czerpania z życia jakiejkolwiek przyjemności. Finalny kształt fabuły pojawił się dopiero w trakcie montażu, w wyniku którego Allen poświęcił znaczną część opowieści dotyczącą życia Alvy’ego, koncentrując się na jego miłosnej relacji z Annie Hall. W związku z tym usunięto wiele scen, jak choćby fantazję Alvy’ego, przedstawiającą go grającego w koszykówkę w drużynie Intelektualistów przeciw drużynie New York Knicks. Inna wycięta scena znalazła swoje odbicie w 1997 roku w „Przejrzeć Harry’ego” – bohaterowie spacerując po Manhattanie spotykają diabła, który zaprasza ich na wycieczkę do swojego królestwa. Wraz z nim zjeżdżają windą w dół i na różnych piętrach widzą kręgi piekła, gdzie cierpi liczne grono znanych osobistości – na przykład na szóstym piętrze objawia się trawiony przez ogień piekielny Richard Nixon.
*Ostateczny tytuł filmu został wybrany zaledwie dwa tygodnie przed premierą*
Finał miłosnej historii, jaką koniec końców postanowił opowiedzieć Allen, poznajemy na samym początku. Główny bohater, zwracając się wprost do widza, obwieszcza „Annie i ja rozstaliśmy się” i postanawia zagłębiając się w przeszłość przeanalizować przyczyny rozpadu swego związku („Kiedy to się zaczęło psuć?”). Fabuła filmu to mozaika nakładających się wspomnień, strumień świadomości. Ma to swoje odbicie w sferze formalnej – Allen sięga po takie rozwiązania jak animacja, podzielny ekran czy podwójna ekspozycja by sugestywnie oddać różnorodność i subiektywność wrażeń bohatera. Obrazy wspomnień na zasadzie wolnych skojarzeń podążają za błądzącymi myślami i zmianami nastrojów. W „Annie Hall” często pojawiają się długie ujęcia, podczas których postaci niejednokrotnie znikają z pola widzenia – zabieg ten miał na celu podkreślenie realizmu scen dialogów.
Niczym podczas seansu psychoanalitycznego, Alvy usiłuje rozłożyć na czynniki pierwsze swoją przeszłość, by móc uporać się z miłosnym niepowodzeniem.
Związek Alvy’ego i Annie nie miał szans na przetrwanie. Głównym powodem są różnice emocjonalne i kulturowe (on – żydowski intelektualista, ona – stuprocentowa Amerykanka, reprezentantka WASP-ów, czyli bogatych anglosaskich protestantów), czyli coś, co początkowo fascynowało i pociągało bohaterów. Destrukcyjny wpływ zdaje się też mieć psychoanaliza, której Alvy poddaje się od 15 lat i namawia na nią swoją ukochaną – w plątaninie zawiłych analiz struktur edypalnych trudno znaleźć miejsce na prawdziwą miłość.
Uzdolniona artystycznie początkująca piosenkarka Annie, mimo neurotycznej osobowości, to wolny duch – osoba pozbawiona zahamowań, otwarta na zmiany. Pod wpływem Alvy’ego rozwija się intelektualnie, zyskuje pewność siebie, a kiedy osiąga psychiczną równowagę, decyduje się odejść. Alvy natomiast to przewrażliwiony, cyniczny i podejrzliwy intelektualista, lubujący się w książkach ze śmiercią w tytule. Dzieli ludzi na „potwornych” (upośledzeni, niepełnosprawni) i „żałosnych” (wszyscy pozostali). Nie chce i nie potrafi się zmienić – dusi w sobie emocje i uparcie tkwi w paranoicznym podejściu do życia. Obsesyjnie rozmyślając o przemijaniu i nieuchronności śmierci, nie jest zdolny do pełnego zaangażowania w relację miłosną. Alvy cierpi na niemożność odczuwania radości. Psychiatrzy określają tą przypadłość terminem anhedonia. Tak też brzmiał pierwotny tytuł filmu. Producenci odrzucili jednak tę wersję tytułu jako zbyt mało komercyjną.
*Alvy Singer vs Woody Allen*
W przypadku Woody’ego Allena, czerpiącego w swojej twórczości z własnej biografii, jak również grającego swoich bohaterów, relacja między rzeczywistą osobą a jego filmowym wizerunkiem jest trudna do określenia. Allen uważa swoich odbiorców za wystarczająco inteligentnych, by odróżniali fakty od fikcji. Jednak w pewnym momencie, w dużej mierze za sprawą „Annie Hall”, sprawy zaczęły wymykać się spod kontroli – publiczność zaczęła utożsamiać go z ekranowymi postaciami. Dla introwertycznego i nieśmiałego reżysera nie była to komfortowa sytuacja. Jednak stało się tak poniekąd na jego własne życzenie. To, że pokazywał swoją twarz, nie kamuflując się pod przebraniem jak choćby Charlie Chaplin czy Groucho Marx ,jak również traktowanie własnych przeżyć jako „surowy materiał” na film stwarzało iluzję realności. Choć Allen wielokrotnie przestrzegał przed bezpośrednim odnoszeniem fabuły „Annie Hall” do jego życia, podkreślając, że współautorem scenariusza jest jego przyjaciel Marshall Brickman, to jednak nie sposób oprzeć się wrażeniu, że to bodaj najbardziej osobisty film w jego karierze. Sam zresztą przyznał: „To był najpierw film o mnie, wyłącznie.. Moje życie, myśli, idee, moje pochodzenie i związki z innymi były zasadniczym tematem.”3
Słowa Brickmana również nie pozostawiają wątpliwości: „Woody nie jest lekkomyślny. Myślę, że naprawdę stosuje się do swej filozofii, że odczuwa przybywające lata i niepokoi się myślą o śmierci. Zawsze stara się intuicyjnie wykorzystać osobiste doświadczenia w twórczości.”4
Fascynacje i problemy Alvy’ego są Allenowi bardzo bliskie – czy będą to sprawy seksu, czy zainteresowanie filozofią i śmiercią, czy wreszcie miłość do kina i pogarda dla Hollywood.
Można odnieść wrażenie, że trudny charakter Alvy’ego zawiera w sobie niektóre cechy osobowości Allena, tyle że przerysowane i wyolbrzymione.
*Diane Hall*
Jednak najbardziej czytelnym odniesieniem do biografii reżysera jest sam związek miłosny – Allen miał w przeszłości romans z grającą tytułową rolę Diane Keaton, która zresztą naprawdę nazywa się Diane Hall (Keaton to panieńskie nazwisko jej matki). Rola Annie była pisana z myślą o niej – podobnie jak jej bohaterka, Diane to osoba skromna i pozbawiona przebojowości, uzdolniona plastycznie i wokalnie. To pierwsza tak wielowymiarowa postać kobieca u Allena, który jak twierdzi, pod wpływem relacji z Diane i psychoanalizy poczuł, że coś w nim pękło. Od „Annie Hall” w jego filmach zaczęły pojawiać się wyraziste bohaterki.
Diane, wraz ze swoją wrażliwością, wniosła na ekran coś jeszcze – słynęła z ekstrawaganckiego stylu ubierania się. Kiedy zjawiła się na planie, oburzona kostiumografka zawołała: „Nie pozwól jej czegoś takiego nosić”, na co Allen odpowiedział „Daj spokój. Jest cudowna. Zostawmy ją i pozwólmy nosić, co jej się podoba.” I tak o to niekonwencjonalne, nonszalanckie stroje Keaton wpłynęły na ówczesną amerykańską modę.
Woody, którego Diane poznała podczas prób do jego sztuki „Zagraj to jeszcze raz Sam” w 1970, tak oto wypowiada się na temat ich związku: „Diane miała niewiele ponad 20 lat, a ja byłem jedną z jej pierwszych ważnych miłości. Wtedy właśnie kształtowała się jej osobowość, Diane rozwijała własne gusta i antypatie. Interesowały ją sprawy, które mnie nie intersowały wcale i vice versa. Zaczęło ją pasjonować malarstwo, fotografia, grafika, spędzała coraz więcej czasu w miejscach takich jak Kalifornia, Wielki Kanion i Santa Fe. Stała się skomplikowaną kobietą, która miała własne potrzeby.”5
Ich romans nie trwał długo, jednak para została serdecznymi przyjaciółmi – niejednokrotnie spotkali się jeszcze na planie filmowym, a Allen często korzysta z jej rad przy montażu swoich filmów.
*Żyd w Nowym Jorku*
Alvy Singer to najbardziej żydowski bohater Allena. Z jego ust padają słowa: „Nie musisz być Żydem aby być podatnym na ciosy. Ale to pomaga.” Uważa ponadto, że „odmowa pomocy finansowej ze strony rządu federalnego dla schorowanego Nowego Jorku, miasta „lewaków, komunistów, Żydów i homoseksualnej pornografii”, jaka miała miejsce na początku lat 70. to akt antysemicki. Odmowa to sprawa napletka, a nie ekonomii.”
Allen miał podstawy, by czuć się outsiderem – introwertyk w kulturze wychwalającej ekstrawertyków, słabeusz w świecie faworyzującym fizyczną siłę i piękno, a wreszcie Żyd w społeczeństwie zdominowanym przez WASP-ów.
Scena obiadu u rodziców Annie z okazji Święta Dziękczynienia nawiązuje do wizyty Allena w domu rodzinnym Diane Keaton. Mówi o tamtej sytuacji następująco: „Odczułem bardzo swoją żydowskość, gdy spotkaliśmy się przy świątecznym obiedzie. Byli zupełnie inni niż moja rodzina. I była babcia Hall, tzn. babka Keatonów. Miała niejasne wyobrażenie o Żydach jako ludziach pożyczających pieniądze, zabierających najlepsze miejsca pracy i wywołujących wojny.”
W filmie widzimy jak Alvy, ignorowany przez prowadzących sztywną konwersację wymuskanych rodziców ukochanej, pod wpływem znaczącego spojrzenia babci Hall wizualnie przemienia się w chasyda. Poprzez podzielony ekran wyrafinowana rodzina Annie zostaje zestawiona z jego własną – żywiołową i wrzaskliwą.
*Alergia na sławę*
U progu swojej kariery Woody Allen był, tak jak jego bohater, komikiem estradowym, zwierzającym się publiczności z własnych życiowych trosk. Dowcipy Alvy’ego pochodzą ze starych skeczy Allena, a występ w programie Dicka Cavetta to odtworzenie rzeczywistego wydarzenia. Allen także pracował jako dostarczyciel gagów dla mniej zdolnych kolegów po fachu i tak jak Alvy („To żałosny facet. Gdybym tylko miał odwagę sam występować ze swoimi dowcipami!”) nie czuł się z tym najlepiej, będąc przy tym bardzo krytycznym wobec siebie. Jako nieśmiały introwertyk, najlepiej czujący się w roli obserwatora, bardzo źle znosił popularność. Jego przyjaciele na ulicy zwracali się do niego per „Max” by utrudnić przechodniom identyfikację. W „Annie Hall” tym imieniem nazywa Alvy’ego przyjaciel Rob, grany przez Tony’ego Robertsa. Alvy czuje się kompletnie przytłoczony i przerażony w scenie, gdy dwóch mężczyzn rozpoznaje w nim komika z telewizji i nie daje mu spokoju: „„ty byłeś w programie Johnnyego Garsona, prawda?...Hej, to alvy singer!ten facet z TV!dasz mi autograf?... To dla mojej dziewczyny. Napisz: dla Ralpha, to dla mojego braciszka..hej, to Alvy Singer! ALVY SINGER JEST TUTAJ!”
Allen, obok niechęci do sławy, znany jest też ze swojego negatywnego stosunku do wszelkiej maści intelektualnych pozerów. W „Annie Hall” dał temu wyraz w scenie w kolejce do kina, kiedy to bohaterowie są zmuszeni słuchać pretensjonalnej tyrady pewnego mężczyzny, pragnącego popisać się przed partnerką m.in. poglądami na temat Felliniego czy błędnie cytowanymi teoriami Marshalla McLuhana. Ten ostatni pojawia się po chwili na ekranie we własnej osobie – Alvy odchodzi na chwilę z kolejki i przyprowadza go, by obnażył głupotę delikwenta. Allen chciał zaprosić do udziału w tej scenie inne osobistości, zależało mu zwłaszcza na Fellinim, co wywołałoby bardziej autentyczne wrażenie, jednak dopiero McLuhan zgodził się na występ.
Allen, jako intelektualista z krwi i kości, żywi też głęboką odrazę do konsumpcjonizmu i popkulturowych konwencji, a co za tym idzie – do Hollywood. Los Angeles jawi się w jego twórczości jako negatywny punkt odniesienia dla ukochanego rodzimego Nowego Jorku, będącego symbolem kreatywności i intelektualnej aktywności. Kalifornia to kraina powszechnego zepsucia i kulturalnego upadku. Wyprawa w te rejony to dla Alvy’ego prawdziwa tortura: „Nie chcę mieszkać w mieście, którego jedynym walorem intelektualnym jest możliwość skrętu w prawo na czerwonym świetle.” Kalifornijskie słońce i rozleniwieni mieszkańcy budzą w nim wstręt. O zgrozo, impreza u tamtejszego producenta muzycznego Tony’ego Laceya (Paul Simon) okazuje się być gwoździem do trumny związku z Annie. Alvy, tak jak Allen, najlepiej czuje się w Nowym Jorku. To miasto to bodaj najistotniejszy motyw w twórczości Allena i jego miejsce na Ziemi, stanowiące niewyczerpane źródło inspiracji. W „Annie Hall” w jednym z dialogów pełni rolę symbolu stanu ducha, ukochana zwraca się do Alvy’ego słowami: „Jesteś jak Nowy Jork, jesteś wyspą sam dla siebie”.
Ostatnią rzeczą, do której Allen przywiązuje uwagę przy realizacji swoich filmów są kwestie komercyjne – jak ognia unika pracy pod dyktando wielkich wytwórni. Jak na ironię, niebywały sukces „Annie Hall” (film w rok po premierze zarobił 30 milionów dolarów i zgarnął cztery Oscary, w tym w kategorii Najlepszy Film) przyniósł Allenowi rozgłos i sprawił, że jego życie prywatne, które zawsze obsesyjnie chronił, stało się własnością publiczną. 4 kwietnia 1978 Woody Allen miał szansę w dobitny sposób pokazać co sądzi o Hollywood – nie pojawił się na ceremonii wręczenia Oscarów by odebrać dwie statuetki za reżyserię i scenariusz oryginalny. Swoją nieobecność wytłumaczył następująco:
“Nie chciałem wcale urazić Akademii, nie pojawiając się na ceremonii, by odebrać Oscara. Po prostu zapomniałem o tym, był to przecież poniedziałek, a w poniedziałki gram na klarnecie w moim jazzowym zespole.”
W 1998 roku Amerykański Instytut Filmowy umieścił „Annie Hall” na liście stu najlepszych amerykańskich filmów. Od premiery minęły przeszło trzy dekady, film nie zestarzał się jednak ani trochę i wciąż pozostaje jednym z najpopularniejszych dzieł Allena.
Bibliografia:
1. Pep Aixalá, Woody Allen, Muza, Warszawa 2006.
2. Woody Allen, Woody według Allena, Znak, Kraków 1998.
3. Graham McCann, Woody Allen, Bis, Warszawa 1993.