Wzrok jest silnie przyciągany przez ciemną plamę. Okładka książki dzieli się na dwie dość symetryczne części: jest do połowy czarna, czarna czernią nasyconą i aksamitną. Z tej czerni wyłaniają się i wyraziście odcinają na jasnym tle dwadzieścia dwie twarze. Twarze dwudziestu jeden wybranych poetów, których wiersze znalazły się w antologii Poeci na nowy wiek, są narysowane zdecydowaną kreską. Tylko jedna z nich – ta na grzbiecie książki – pozostaje anonimowym cieniem, co można spróbować odczytać jako symboliczną „wolną przestrzeń” dla innych twórców, którzy w niedawno wydanym przez wrocławskie Biuro Literackie zbiorze z jakichś powodów się nie znaleźli. W tle widać, w formie koncentrycznego układu promieni słonecznych, kontury płytki elektronicznej, które przypuszczalnie mają podkreślać jasność i energię bijącą z najnowszej młodej poezji – lecz raczej nie jest ona przypisywana jej do końca słusznie i zasłużenie.

Na okładce każda twarz jest osobna i precyzyjnie wyrysowana, niestety jednak wiersze, a zatem swoiste twarze poetyckie poszczególnych autorów, tego nie potwierdzają. W sporej części są tautologiczne. Roman Honet, redaktor antologii, zapowiadał: złączeni datą debiutu, obejmującą dekadę 2000-2009, wybrani spośród ponad stu autorów, różnią się od siebie niemal pod każdym względem: wiekiem, wykształceniem, ilością wydanych książek, sposobami na życie i pisanie, ale przede wszystkim wierszami.
To dwadzieścia jeden odmiennych głosów, na odrębne sposoby poruszających zróżnicowane tematy. Piszą o muzeach i hipermarketach, o miłości i cierpieniu, o życiu w mieście i ucieczkach od cywilizacji. Czasem tworzą światy posiadające źródła wyobraźniowe, czasem wiernie odwzorowują rzeczywistość: piszą o filozofii i o Internecie, o religii i o współczesnej Polsce.
Wbrew temu poeci, których w zbiorze można odnaleźć, piszą dość podobnie. Tylko niektóre utwory jedynie nielicznych autorów – w moim odczuciu – rokują i mogą być zalążkiem dobrej, lepszej i najlepszej poezji, mają siłę, której impet pozwoli im z czasem osiągnąć rozleglejszą perspektywę i ciekawe sposoby wyrazu.

Symptomatyczne, że brak wyrazistych, tętniących życiem języków (oczywiście są od tej reguły wyjątki) potwierdzają sami twórcy. Język jako narządzie i postawa wobec niego stają się dla nich kluczowe, rozdźwięk między życiem, myślą a językiem jest coraz głębszym pęknięciem w ich tożsamości poetyckiej. Julia Szychowiak w wierszu Wolniej pokazuje psychoanalityczne sprzężenie języka i tożsamości: Jakbym w ogóle nie miała języka, / jak gdyby język pytał o swoją tożsamość, / jakby wszystko to naraz, a Joanna Mueller, podkreślając odrębność tych światów, w Korekcie stwierdza: Nie jest rytmem życia rytm języka, / rym wiersza.

Chyba najlepiej na całym tle prezentują się wiersze metapoetyckie, bo sam proces pisania wydaje się dla ich twórców najważniejszy i tym sposobem uzasadniają własną poezję. Inne pod względem tematycznym, kreacyjnym, mieszczą się w dobrze znanych ramach – widać w nich lęk, poszukiwanie, melancholię, nostalgię (te dwie ostatnie są często odzwierciedlane w metaforach, aluzjach i motywach związanych z  fotografią, która nadal pozostaje w literaturze tematem bardzo na czasie). Próbują zapisać medialny szum, współczesny świat. No i – znów można powiedzieć za Joanną Mueller – w gruncie rzeczy wiersze są smutne. Smutny w nich jest i emocjonalnie letni wydźwięk dla odbiorcy, i brak śmiałości autorów, aby przekroczyć zastane granice poezji, spuściznę po „przodkach”.

Stworzenie antologii poetyckiej, która ma wyłonić reprezentację najlepszych debiutów ostatniej dekady – jest zadaniem zdecydowanie karkołomnym. Żaden z możliwych wyborów nie będzie dobry. Czy więc warto nad nimi pracować i je tworzyć? Poeci na nowy wiek prawdopodobnie zostali pomyślani przez redaktora tomu jako kontynuacja Antologii nowej poezji polskiej 1990-2000 (2004). Można się zastanowić, jaka jest celowość podobnej selekcji utworów (dodatkowo zawężonej poprzez decyzję firmowania tomu tylko jednym nazwiskiem redaktora, która, skądinąd, była odważna – Honet w rozbudowanym komentarzu pisze, że jego wybór był całkowicie subiektywny, podyktowany wyłącznie prywatnym gustem, lecz łatwo można zauważyć, że jest okraszony wierszami kilku poetów, których twórczość być może nie do końca mieści się w jego upodobaniach literackich) i czy nie jest ona podyktowana bardziej prowokacyjną chęcią wywołania dyskusji nad kondycją poezji ostatniego dziesięciolecia, niż rzetelną próbą stworzenia jej rzeczywistej mapy. Jeśli głównym celem antologii Honeta było odnowienie dyskusji, to… raczej – niestety – wywołała ona mało emocji i ostatecznie niewiele wniosła.

Po co komu taka antologia? Warto zastanowić się, czy jest w ogóle sens, aby przewidywać, co za chwilę będzie w poezji, i czy wróżenie z debiutanckich fusów (słowa „wróżba” i „wróżenie” padają bardzo często w dyskusji, którą można prześledzić na stronie internetowej Biura) jest w tym celu najlepszą obraną drogą? Sądzę, że najlepiej traktować tę antologię jako – mniej lub bardziej udaną – próbę podsumowania debiutów, ale wtedy nijak ma się zawartość tomu do jego (dość szumnego) tytułu.



Poeci na nowy wiek. Antologia
red. Roman Honet
Biuro Literackie, Wrocław 2010