Twórcy wystawy Co to jest etnodizajn? postawili przed nami pytanie i kilka obiektów, po czym kazali samodzielnie szukać odpowiedzi. Jednak po obejrzeniu całej ekspozycji, po analizie wszystkich prac i rodzących się między nimi związków, problem pojęcia etnodesignu wcale się nie rozwiązuje. Wręcz przeciwnie.

Mimo że termin „etnodesign” jest stosunkowo nowy, sama tendencja do wykorzystywania ludowych form i motywów ma w polskim projektowaniu co najmniej stuletnią tradycję. Wystarczy przywołać Styl Zakopiański Witkiewicza, prace Stryjeńskiej czy polską porcelanę lat `50–tych i `60–tych. W procesie ciągłego poszukiwania inspiracji sięganie do rodzimych zasobów wzornictwa jest całkowicie naturalne. Czerpanie z ikonografii ludowej jest gwarancją nie tylko zaskoczenia i świeżości pośród zalewu nowoczesnych przedmiotów, ale też komunikatem natychmiast odczytywanym przez odbiorcę. Projektowanie zakorzenione i silnie osadzone w kontekście danej kultury, rzadko kiedy spotyka się z odrzuceniem czy niezrozumieniem ze strony odbiorców. Uznajemy je za „swoje”, bo motywy którymi się posługuje są częścią naszej tożsamości.

Jednak kuratorzy wystawy pokazują, że etnodesign nie jest nurtem typowo polskim, lecz ogólnoeuropejską tendencją. Moda na etno ogarnęła Europę od Szczecina nad Bałtykiem, po Triest nad Adriatykiem. Etnodesign tworzą Szwedzi, Włosi, Brytyjczycy, Litwini i Francuzi. Jednak przy różnorodności narodowej uderza homogeniczność zjawiska. Jeśli pominąć przykład natychmiast rozpoznawalnej skandynawskiej śnieżynki, ciężko jest nam przy pierwszym oglądzie określić, z jakich korzeni wyrasta dany motyw. Trudno odróżnić ludowość polską od niepolskiej. Wszystkie elementy wydają się wyrastać z jednego pnia, a precyzyjne określenie źródeł inspiracji staje się niemożliwe.

Przyglądając się przedmiotom eksponowanym w krakowskim Muzeum Etnograficznym, zauważamy że folklor inspiruje projektantów na trzech/czterech płaszczyznach – koloru, materiału i motywu, rzadziej - formy.
Jednak tylko sporadycznie zdarza się, żeby te trzy/cztery cechy spotkały się w jednym projekcie. Często ludowość zostaje tu wprowadzona tylko na zasadzie cytatu, ozdobnika dodanego do niezależnej formy. Możemy odnieść wrażenie, że „zwrot ku źródłom” dokonuje się w warstwie najbardziej zewnętrznej, powierzchniowej. Ludowość zaczyna pełnić rolę kalkomanii zdrapywanej z jednego przedmiotu i przeklejanej na drugi. Wszystko zaczyna dobrze wyglądać w ludowym opakowaniu. I tutaj rodzi się pytanie: Co to właściwie jest ten „etnodesign?”.

Gdybyśmy chcieli stworzyć definicję etnodesignu na bazie przedmiotów prezentowanych w krakowskim Muzeum Etnograficznym, zaczyna nam się rysować pojęcie niezwykle szerokie, obejmujące przedmioty tak od siebie odległe jak krzesło Starcka i stolik z Ikei (na wystawie proj. Christian Hallerod, 2009). Etnodesignem są filcowe torby na ramię (proj. Katarzyna Pokaszan, 2008) i plastikowe lampy (proj. Marcin Konicki, 2008). Czy więc wystarczy wydobyć ze świadomości motyw budzący choćby mgliste skojarzenia z ludowością, nanieść go na drewnianą bądź filcową powierzchnię by uzyskać etnodesignerski przedmiot? U podstaw większości projektów nie leżą jednak założenia tj. prostota, funkcjonalność, wytrzymałość, stanowiące punkt wyjścia do wykonania przedmiotu w każdej kulturze. Jeśli przyjmiemy, że etnodesign to coś, czego proweniencji nie możemy do końca określić, ale co wywołuje w nas skojarzenia z ludowością, stworzymy pojęcie niebezpiecznie otwarte, w którym zmieści się zarówno krzesło znanego projektanta jak i boazeria w naszym przedpokoju. Ludowość, odcięta od swojej podbudowy, zostaje sprowadzona do roli prostego, atrakcyjnego wizualnie gadżetu. To zaś niebezpiecznie zbliża etnodesign do etnokiczu, cepeliady i asortymentu rodem z Krupówek.

Mimo tych zagrożeń przedmioty nawiązujące do ludowych sprzętów spotykają się z niemal stuprocentowo pozytywnymi reakcjami odbiorców. Popularność etnodesignu wpisuje się w szerszą tendencję, związaną z obowiązującym obecnie ekologicznym stylem życia. Etnodesign jest częścią tego samego prądu co muzyka folkowa, biożywność i ubrania z naturalnych tkanin.

W Polsce panują szczególnie korzystne warunki do rozwoju etnodesignu. Etnodesignerskie obiekty idealnie zaspokajają właściwą naszym konsumentom potrzebę „uprzytulniania” mieszkań. Chętnie mościmy gniazda, wycofujemy się w sferę prywatną, domowe ciepło przedkładamy nad gwar ulicy. Kupione zwykle ogromnym wysiłkiem finansowym nowoczesne mieszkania próbujemy przystosować do indywidualnych potrzeb, oswoić, nadać im „swojski ” charakter poprzez celebrację tradycji i rękodzieła.

Polacy, obok tendencji do oswajania wnętrza, są też konsumentami do bólu praktycznymi, dla których przy zakupie sprzętu od tego czy jest ładny ważniejsze jest to, czy można włożyć go do zmywarki. Obiekt nie jest oceniany w kategoriach estetycznych, ale praktycznych. W oczach większości Polaków produkty, które do niczego nie służą, albo których wartość dekoracyjna góruje nad funkcjonalnością, nie mają szans. Produkt nie ma zdobić. Produkt ma służyć. Etnodesign wydaje się być odpowiedzią na te potrzeby. Ludowe – czyli stabilne, proste, naturalne. A do tego tradycyjne, znane, „swojskie”. Oswaja modernizm i wystarcza na lata.

Design inspirowany ludową tradycją jest doceniany w Europie i na świecie. Powstają na jego temat liczne publikacje prasowe, muzea poświęcają mu czasowe wystawy, jest prezentowany na targach, licznie nagradzany i chętnie kupowany. Bez wątpienia etno jest magazynem wielkich możliwości, stwarzających pole do łączenia atrakcyjnych motywów z praktyczną, stabilną formą. Stwarza on możliwości realizacji założeń tzw. demokratycznego designu, którego idea oparta jest na triadzie: estetyka – funkcjonalność – dostępność. A cechy, które wynikają z jego ludowego rodowodu stanowią skuteczne antidotum na niesione przez demokratyczny design zagrożenia tj: bylejakość, masowość i nietrwałość. Jednak o tym, czy etnodesign jest tylko chwilową modą czy nurtem, który na stałe wejdzie do historii projektowania, zdecyduje czas i to czy spełni on podstawowe oczekiwania, stawiane każdemu projektowi - jakim jest idea usprawniania i ubogacania codziennego życia. A do tego trzeba czegoś więcej niż zamieniania motywów w kalkomanię. Przemyślane projekty powinny nie tylko zdobić, ale tez spełniać nasze potrzeby. Na tym polega różnica między stylingiem a designem. Jeśli etnoprzedmioty nie przejdą drogi od stylingu do designu, szybko się opatrzą i staną kolejną ikoną – fetyszem nowobogackich i trochę droższym dodatkiem do wnętrza z Ikei, a samo pojęcie – workiem do którego wrzucić można wszelkie pseudoludowe obiekty.




Wystawa „Co to jest etnodizajn” w ramach „Etnodizajn Festiwal” organizowanego przez Muzeum Etnograficzne im. Seweryna Udzieli w Krakowie trwa do 22.11.2009.




fot. Agnieszka Lasota, Lampa wiecha







« powrót