Po bliższym zapoznaniu się z trzydziestym pierwszym przewodnikiem Krytyki Politycznej, jego tytuł: „Muzyka. Przewodnik Krytyki Politycznej” zaczyna sprawiać wrażenie nieco naciąganego. Raczej nie jest pozycją wartą polecenia laikowi rozpoczynającemu przygodę z muzyką współczesną i jej historią, a i wkład KP w treść publikowanego pod własnym szyldem materiału jest niewielki. „Muzyka…” nie jest samodzielnym, powstałym od zera tworem Krytyki Politycznej, lecz jedynie tłumaczeniem brytyjskiego wydawnictwa „The Wire Primers” z 2009 roku. W polskim wstępie, będącym w gruncie rzeczy jedynym rozszerzeniem w stosunku do oryginału, Jakub Bożek zwięźle wykłada historię brytyjskiego magazynu muzycznego „The Wire”. Stara się dać jasno do zrozumienia, że Krytyka Polityczna zaufała odpowiedniemu autorytetowi – „W końcu mainstream zdycha, a The Wire ma się świetnie”. Jednocześnie zdradza stosunek do głównego muzycznego nurtu, zarówno swój, jak i autorów „The Wire Primers”. Warto o tym pamiętać, rozpoczynając lekturę publikacji, która – wedle słów z okładki – prezentuje „najbardziej znaczących artystów, zespoły i gatunki”. Swobodne podejście do narzuconej, przewodnikowej formy połączone z decyzją o przyjęciu perspektywy publicystów związanych z wybitnym branżowym czasopismem, zaowocowało powstaniem nieco chaotycznej i wybiórczej, ale bardzo ciekawej książki o muzyce.
Tytułów „The Wire Primers” i „Muzyka. Przewodnik Krytyki Politycznej” można w zasadzie używać na przemian. Rozszyfrowanie słowa „primer” jest kluczowe, aby zrozumieć sens „The Wire Primers”, a tym samym „Muzyki…”. Rob Young, redaktor oryginalnego, brytyjskiego wydania, przedstawia „primer” jako krótki przewodnik po dziele oraz życiu najwybitniejszych artystów i grup oraz po najciekawszych gatunkach. Od 1996 roku ukazało się ich na łamach czasopisma 30, z czego wybrane 19 opublikowano razem, właśnie jako „The Wire Primers”. Większość z nich zostało poprawionych i uzupełnionych o nowe informacje.
Trzy powstały specjalnie z myślą o przewodniku. Każdy z „primerów” opisuje muzyczne dokonania wybranego artysty bądź wyjątkowo interesujące zjawiska zachodzące w muzycznym uniwersum, z uwzględnieniem kulturowych i historycznych kontekstów. Na szczęście nie mamy do czynienia z nagromadzeniem dobrze znanych, uporządkowanych, suchych faktów. Ciekawostki dotyczące życia artystów i ich procesów tworzenia znacznie uatrakcyjniają lekturę, która dzięki warsztatowi piszących błyskotliwie autorów, już jest lekka i przyjemna. Jak zapewnia Rob Young: „W primerach chcemy opisać te historie, często poplątane i niemal ezoteryczne, oraz podać słuchaczom pomocną dłoń”. Za podanie pomocnej dłoni można śmiało uznać pomoc w wyborze płyty, czy polecenie ciekawego wykonawcy. W końcu ”The Wire Primers” miało się początkowo nazywać „Jak kupować współczesną muzykę”.
Dziewiętnaście kompletnych, będących zamkniętymi całościami tekstów posegregowano wedle gatunków muzycznych i zamknięto w czterech rozdziałach poświęconych kolejno: „Avant rockowi”, „Funkowi, hip-hopowi i okolicom”, „Jazzowi i improwizacji” oraz „Nowoczesnej kompozycji”. Już przeglądając spis treści rzuca się w oczy dość dowolne zestawienie muzyków i brak niektórych nazwisk legendarnych dla fanów konkretnych gatunków. Wybór artystów jest mocno subiektywny i wybiórczy. Dla przykładu, w rozdziale o awangardowym rocku, znalazło się miejsce dla Captaina Beefhearta, The Fall, Sonic Youth i Franka Zappy, ale zabrakło go już dla The Velvet Underground. Podobnie rzecz ma się z rozdziałem o hip-hopie, gdzie nie opisano szczegółowo żadnego z amerykańskich klasyków na rzecz brytyjskiego grime’u. I nie ma to związku z charakterem „The Wire”, statecznego pisma o ugruntowanej pozycji, które po latach doświadczeń i eksperymentów ostatecznie odcięło się od mainstreamu i spraw nie dotyczących tylko i wyłącznie muzyki, by skupić się na alternatywie i scenie eksperymentalnej. Jako że „primery” stanowiły jeden z elementów czasopisma, nie tworzono ich z wyraźną intencją zebrania w uporządkowany zbiór. Ponadto, Rob Young uzasadnia selekcję artystów słowami: „Staraliśmy się też dobrać artystów, których twórczość nie jest jeszcze zbyt dobrze opisana”, a brak tekstu o Johnie Coltranie tłumaczy nadmiarem publikacji na temat jego dokonań. Po części wymuszony, nieoczywisty dobór muzyków opisywanych w „Muzyce…” wzmaga poczucie, że słowo „przewodnik” zostało użyte przez Krytykę Polityczną nieco na wyrost. Nie do końca mamy do czynienia z przekrojowym ujęciem sceny muzycznej od połowy XX wieku, bardziej z uporządkowanym trochę na siłę zbiorem artykułów o wybitnych muzykach, zasługujących na publikację. Zwiastun rozrzutu treści zawartych w „Muzyce…” znajduje się na obwolucie i rzeczywiście, brzmi zachęcająco: „Od brazylijskiej kontrkultury lat sześćdziesiątych i amerykańskiej awangardy, przez noise, free jazz czy muzykę konkretną, aż po grime i Iannisa Xenakisa. Od studiów nagraniowych francuskiego radia w powojennym Paryżu, przez lofty nowojorskiej East Village, do sypialni nastoletnich producentów dubstepu”.
„Muzyka…” jest książką, którą warto mieć, chociaż zdecydowanie bardziej przysłuży się osobom mającym pojęcie o muzyce i wykonawcach, którym poświęcono kolejne „primery”. Co prawda każdy z artykułów jest osobnym kompendium rzetelnej wiedzy, uwzględniającym biografię, dyskografię, inspiracje artystyczne i przyjemne w lekturze ciekawostki, ale momentami można odnieść wrażenie, że przydałoby się jakieś wprowadzenie, wyjaśnienie czy dopowiedzenie. Po stronie z nazwą rozdziału i grafiką od razu następuje prezentacja artysty/zjawiska. Nie pomyśleli o tym redaktorzy „The Wire”, redaktorom Krytyki Politycznej też nie przyszło to najwyraźniej do głowy, ale mogli choćby wytłumaczyć czym jest avant rock, którego przedstawiciele zaraz zostaną opisani. Nie każdy musi wiedzieć, że nurt rocka awangardowego powstał po awangardzie w muzyce poważnej i jazzowej, i że mocno z niej czerpał. Albo że opiera się na dekonstrukcji dotychczasowych norm konstruowania utworów, co odróżnia go od rocka alternatywnego. Jednak treści zawarte w „Muzyce…” są na tyle wartościowe, że śmiało można przymknąć na to oko. Biorąc okoliczności powstania „The Wire Primers”, dalsze spostrzeżenia w podobnym tonie mogą łatwo przerodzić się w zwyczajne czepianie. Brak podstawowych informacji o niektórych gatunkach i nurtach muzycznych skutecznie rekompensują wzmianki o tym, że np. Frank Zappa do końca życia nie pojął, że publiczność woli jego występy z zespołem The Mothers of Invention od solowych, a Sun Ra wykorzystywał jako instrument skrzypiące zawiasy od drzwi.
Wkład przedstawicieli Krytyki Politycznej odpowiedzialnych za przygotowanie i wydanie „Muzyki…” ograniczył się głównie do tłumaczenia „The Wire Primers” oraz zadbania o polski wstęp i szatę graficzną. I w zasadzie tylko na polu tych dokonań można próbować ich ocenić. Para redaktorek: Aldona Kopkiewicz i Aniela Pilarska oraz szóstka tłumaczy spisała się zadowalająco. Co prawda trafiają się drobne literówki czy niefortunne polskie odmiany angielskich słów, ale nie przeszkadza to w lekturze. Na uwagę zasługuje również zgrabne przełożenie „turntablismu” na „gramofonizm”. Wstęp Jakuba Bożka jest konkretny, zwięzły i zajmujący, nie ustępuje w tym względzie artykułom krytyków „The Wire”. Z pewnością nie będziemy się wstydzić „Muzyki…” na półce, projekt graficzny okładki jest przyjemny dla oka. Mimo wprowadzającego w błąd tytułu i niejako przypisania sobie zasług krytyków „The Wire”, Krytyka Polityczna wydała doskonałe narzędzie do poszerzenia muzycznej wiedzy i horyzontów.