13 września o godzinie 20 zabrzmiały pierwsze nuty VII edycji festiwalu Sacrum Profanum. W tym roku upłynie on pod znakiem współczesnej muzyki brytyjskiej. Jedno z haseł tegorocznej odsłony festiwalu brzmi: „Opuściliśmy na zawsze tradycyjne sale koncertowe”. I faktycznie, miejsca, w których odbywać się będą koncerty zostały zawężone do minimum. Nawet koncert inauguracyjny, co zostało zaznaczone na wstępie przez organizatorów, odbył się w hali ocynkowni w Nowej Hucie, czyli w zupełnie innym miejscu, niż to do tej pory bywało.

Koncertem inauguracyjnym był występ The Cinematic Orchestra z towarzyszącą im Sinfoniettą Cracovia. Krakowski koncert przyrównywany był do słynnego występu brytyjskiej grupy w Royal Albert Hall, gdzie również zagrali z akompaniamentem orkiestry. Jak można się było domyślać, Sinfonietta nie zagrała wiele. Była raczej tłem i to nawet nie muzycznym, a wizualnym. Występ rozpoczął się nawet tak samo jak wspomniany w Royal Albert Hall – pierwszymi utworami były „All That You Give”, „Child Song” oraz „Flute”. The Cinematic Orchestra słynie z tego, że zawsze i z chęcią znajdą miejsce na improwizacje. Na niedzielnym koncercie improwizacje były częste, ale niezbyt rozbudowane (przynajmniej w części głównej). Co kawałek perkusja, saksofon albo, częściej, pianino miały drobne solówki.
Z racji bardziej melodyjnego charakteru utworów, muzycy nie mogli pójść w improwizacjach za daleko, ale zdarzyło się raz czy dwa, że saksofonista rozkosznie zaskrzeczał, a perkusista mocniej uderzał w talerze. Paru muzyków naprawdę błyszczało, m.in. wspomniany perkusista bądź grający na gitarze elektrycznej Stuart McCallum, który zagrał uderzając w struny oraz korpus gitary podpiętej do mocno ustawionych efektów bardzo ciekawe intro do jednego z utworów. Po godzinie Jason Swinscoe zapowiedział, że teraz zagrają ostatni kawałek, jednak po jego zakończeniu publiczność wyklaskała i wytupała podwójny bis, który trwał ok. 45 minut. Dopiero przy końcowych utworach („Burn Out” oraz „Ode To The Big Sea”) muzycy pozwolili sobie na dłuższe improwizacje, z których wyszedł mały jam. Były potrójne owacje na stojąco. Trochę niezasłużone, bo The Cinematic Orchestra nie zagrali tak, żebym miał dreszcze przyjemności na każdą myśl o ich występie. Było w porządku, miejscami przewidywalnie i nużąco, miejscami sympatycznie, a najrzadziej zachwycająco.

"Oficjalne nagranie z koncertu The Cinematic Orchestra":http://www.youtube.com/watch?v=oEzciY60u6c



O 23 w teatrze Łaźnia rozpoczął się audiowizualny show Chrisa Cunninghama. Przez godzinę publiczność była świadkiem konfrontacji dźwięku i obrazu o to, który z nich bardziej wstrząśnie i zmaltretuje widza. Niestety, każdy wiedział, czego się po Cunninghamie spodziewać i wydaje się, że wymagaliśmy od niego czegoś więcej ponad to, co pokazał. Po naprawdę mocnym i obiecującym początku, artysta serwował kolejne filmiki połączone z głośnym i brutalnym IDM-em, wszystko jednak podciągnięte pod ten sam schemat. Poszczególne projekcje były budowane symetrycznie do głównej części utworu, którym była agresywna perkusja w stylu mocnego drum and bass lub wspomnianego IDM-u. Kawałki zostały specjalnie zmiksowane by dodatkowo zaakcentować ten element. Wyglądało to mniej więcej tak, że do każdego dźwięku linii perkusyjnej był przyporządkowany obraz. Takie połamane i zmiksowane sceny układały się w pełną agresji i wstrętu narrację, która ciekawiła jedynie na początku. Kiedy Cunningham przedstawił przygotowaną obróbkę Windowlickera, wśród publiczności dało się dostrzec kilka ironicznych uśmieszków. Tak, Cunningham nie bardzo miał co pokazać. Owszem, występ, a szczególnie oprawa dźwiękowa, był masywny i bezkompromisowy, ale chyba wszyscy chcieli czegoś więcej. Dodatkowo, bardzo zastanawiało mnie to, co Cunningham robił za pulpitem. Obraz z dźwiękiem były dograne perfekcyjnie, co do najmniejszych ułamków sekund, zatem czynnik ludzki tylko by przeszkadzał w prezentacji takiego materiału. Mimo to jakoś się tam ruszał na scenie, wszak nigdy nie wiadomo „czy aby maili nie wysyłał”.



Foto: Chris Cunningham - 7. Sacrum Profanum
fot. Paweł Książek
Krakowskie Biuro Festiwalowe










« powrót